Czy wy również w czasach beztroskiego dzieciństwa marzyłyście o tym, by zostać księżniczką? Oczami wyobraźni pewnie widziałyście siebie u boku królowej i króla, albo jak biegacie po korytarzach ogromnego pałacu (oczywiście wtedy, kiedy nikt tego może zobaczyć) oraz te ekskluzywne bale, na których pełno wytwornych ludzi w eleganckich sukniach i garniturach. Bohaterka Księżniczki incognito również o tym skrycie marzyła, zwłaszcza że życie jej nie rozpieszczało. Tylko jak zwykle nie wszystko poszło po jej myśli…
Przyszłość pod znakiem zapytania
Lottie do niedawna była zwyczajną nastolatką. Kiedy jej mama umarła, opiekę nad nią przejęła macocha, Beady. Nie potrafiła ona obdarzyć dziewczynki cieplejszymi uczuciami, jednak ta się starała tym nie przejmować. Robiła wszystko, aby dostać się do prestiżowej szkoły, a wolny czas spędzała ze swoim najlepszym przyjacielem, Olliem. I w końcu nadeszła ta wiekopomna chwila. Lottie wyjechała do Rosewood Hall, szkoły o długoletniej tradycji i historii. Dziewczyna nawet w najśmielszych snach nie przeczuwała, kogo tam pozna i jakie to przyniesie konsekwencje…
Poproszę więcej takich bohaterów!
Rozpoczynając recenzję Księżniczki incognito nie sposób nie wspomnieć o postaciach. Connie Glynn świetnie je nakreśliła i każdej z nich nadała indywidualny charakter, dzięki czemu czytelnikowi łatwo wywnioskować, kto jest kim. Ellie Wolf to dziewczyna twardo stąpająca po ziemi i doskonale wiedząca, czego chce. Mało tego, potrafi o swoje pragnienia z czystą premedytacją zawalczyć. Kiedy kogoś poznaje, z początku utrzymuje dystans i nie ufa zbytnio tej osobie – więcej nie mogę wam zdradzić, ale przekonacie się, o czym piszę po przeczytaniu tej powieści. Poza tym bardzo szybko można zauważyć, że dziewczyna podejmuje decyzje gwałtownie i impulsywnie, po czym stara się uniknąć odpowiedzialności za swoje czyny. Idealnie opisuje to następujący fragment:
„- Lottie! Wstawaj!
Wyrwana ze snu Lottie zobaczyła nad sobą rozgorączkowaną twarz Ellie, rozjaśnioną szerokim, niepokojącym uśmiechem. Białka jej oczu połyskiwały w ciemności.
– Zrobiłam coś bardzo złego – wyznała zdyszana, jakby przed chwilą biegła. – Szybko, wstawaj.
Lottie usiadła na łóżku. Umysł podsuwał jej różne koszmarne scenariusze, w których współlokatorka wznieca pożar, morduje dyrektora albo znów bałagani w pokoju” (str. 81).
Drugą główną bohaterką jest młodziutka dziewczyna, która do tej pory zaznała w życiu bardzo mało radości. Kiedy jej marzenie wreszcie się spełnia, nie może powstrzymać głośnych okrzyków. Autorka stworzyła tak plastyczne opisy jej wszechogarniającej radości i entuzjazmu, że czytelnik ma często wrażenie, jakby stał obok Lottie i w pewnym momencie zaczyna się spodziewać, że zaraz rzuci mu się ona na szyję. Mimo różnic, obydwie te postaci wzbudzają sympatię. Owszem, zdarzały się niekiedy sytuacje, w których ich decyzje mocno dziwiły, czasem miewałam ochotę gwałtownego potrząśnięcia i przemówienia im do rozumu, to przez całą powieść z całych sił trzymałam za nie kciuki i im kibicowałam.
Kolejną postacią, która skradła moje serce był Jamie. W tym miejscu po raz kolejny za dużo nie mogę zdradzić, aby nie zepsuć wam lektury, ale śmiało napiszę, że był on osobą niezwykle pozytywną. Pokazywał na każdym kroku, że potrafi stanąć po stronie swoich bliskich, a kiedy coś nie szło po jego myśli, obwiniał się i miał wyrzuty sumienia. Nie polubiłam za to Anastazji, bowiem do samego końca sprawiała wrażenie osoby bardzo wyniosłej i takiej, która wszystko wie najlepiej. Była dość oschła w kontaktach z innymi i wiecznie zazdrosna o uwagę pozostałych. Niezwykle sympatycznie wypadli za to bliźniacy, Lola i Micky i przyznam szczerze, że chciałabym mieć takich znajomych również dlatego, że ich tata posiadał fabrykę słodyczy, a tych, jak wiadomo, nigdy dość!
Inne zalety
Zaletą powieści Księżniczki incognito jest zdecydowanie pomysł autorki na fabułę. Początek ma ona niewinny, dwie bohaterki chcą uciec ze swoich światów i zacząć nowe życia, chociaż z zupełnie innych powodów. Ellie jest tak naprawdę księżniczka, która szczerze tego nienawidzi i chce jak najdłużej być normalną nastolatką. Lottie zaś to dziewczyna z biednej rodziny, pragnąca życia w luksusach i udziału w balach, na których mogłaby się pojawiać w kolorowych sukniach. Czytelnik na początku tej historii może odczuć znużenie, bowiem akcja płynie powoli, nawet leniwie . Ale zaręczam, że później z każdą stroną wychodzi na jaw coraz więcej sekretów (kto mógł podłożyć Lottie pieczęć śmierci? I dlaczego?), co sprawia, że książkę się wręcz pochłania. Druga zaleta to pewna dawka humoru, a także scen wzruszających. Podczas lektury nie ma miejsca na neutralność, dosłownie na każdym kroku czytelnik odczuwa szereg przeróżnych emocji i tak właśnie powinno być! Jedną z piękniejszych scen z udziałem obu dziewczyn jest ta:
„W środku leżało duże aksamitne puzderko w kolorze różowego złota z olśniewającym słońcem, wyhaftowanym na wieczku. Małe kryształki na brzegach odbijały niebieskie światło, emanując mleczną księżycową poświatą.
– Ellie, jest piękne – Zachwycona Lottie zdołała wydobyć z siebie tylko cichy szept. […]
– To jak z nami. […] Diadem z półksiężycem w słonecznym puzderku. Kompletne przeciwieństwa, które świetnie do siebie pasują – wyjaśniła” (str. 254).
Ten krótki cytat pokazuje, że przyjaźń pomiędzy Ellie i Lottie przeobraziła się w coś naprawdę pięknego, dziewczyny mogły na sobie nawzajem polegać i miały pewność, że ta druga nigdy nie zawiedzie.
Trzecim Księżniczki incognito jest niewątpliwie lekki styl autorki, bez którego nawet najlepsza fabuła i bohaterowie nie utrzymaliby zbyt długo uwagi czytelników. Tak jak już wspominałam, powieść tę czyta się z zapartym tchem, niekiedy otwierając ze zdziwienia szeroko usta, albo wydając z siebie dziwne odgłosy. I na koniec napiszę, że czekam z niecierpliwością na kontynuację, aby poznać dalsze losy tych fantastycznych postaci.
Coś odpychającego?
Trudno znaleźć w tej książce cokolwiek, co zniechęcałoby do lektury. W moim odczuciu jedyną wadą (ale to tylko taka lekka rysa na okładce) jest zbyt mała ilość stron. Czterysta ich dla niektórych może być właśnie powodem, dla którego będą się wzbraniać przed sięgnięciem po ten tytuł, jednak dla mnie jest to co najmniej o połowę za mało. Connie Glynn pisze w tak magiczny sposób, że mogłabym jej książki czytać w nieskończoność. Ponadto jestem zdania, że kończenie w tak specyficznych momentach powinno być srogo karane…
Czy warto czytać?
Księżniczka incognito opowiada o dwóch niezwykłych nastolatek, z jednej strony bardzo różniących się od siebie, ale z drugiej mających coś wspólnego (i nie jest to Jamie!). Akcja biegnie wartko, pełno tutaj wyrazistych bohaterów i na każdej stronie czyha niepewność odnośnie tego, co też wydarzy się już za chwilę. Polecam tę powieść fanom fantastyki, księżniczek i wszelkich tajemnic.
Autor: Connie Glynn
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron: 392
ISBN: 9788366071773
Więcej informacji znajdziecie TUTAJ