I nie będzie już niczego? „Wszystko pochłonie morze” – recenzja książki

-

Magdalena Kubasiewicz jest jedną z tych autorek, które nie boją się sięgać po nowe gatunki literackie – ma na swoim koncie powieści fantasy (debiutowała książką Spalić wiedźmę), kilka obyczajówek (między innymi: Sonata dla motyla, Wigilijny pech), a także kryminały (50 wesel i pogrzeb oraz 100 wesel i porwanie). Tym razem w ręce wpadła mi jej powieść Wszystko pochłonie morze. A jeśli zastanawiacie się, czy sięgnąć po ten tytuł, to mam nadzieję, że ta recenzja rozwieje wasze wątpliwości!
Zajrzyj do wnętrza!

W wypadku Wszystko pochłonie morze doskonale sprawdza się najważniejsza zasada, znana bodaj każdemu czytelnikowi: nie oceniaj książki po okładce. Jeśli bowiem sięgacie po powieść Magdaleny Kubasiewicz oczekując, że będzie w niej pełno syren i innych mitycznych, związanych z morzem stworzeń, to zapewne się rozczarujecie. Chociaż nie brakuje magii, to jednak morski lud stanowi głównie tło opowieści, pojawiając się w historiach i legendach opowiadanych sobie przez mieszkańców Sieldige.

Kiedyś nie tylko selkie i kelpie, ale także ponętne kusicielki marynarzy chodziły pośród śmiertelników, teraz jednak po tych czasach zostały jedynie wspomnienia, ludzie ze „słoną krwią” oraz… przepis na truciznę, na którą podobno nie ma lekarstwa, nikt bowiem nie przeżył na tyle długo, by doczekać podania odtrutki. Ile z tych historii jest prawdą? Czy w świecie pełnym czarów, gdzie przyrzeczenia rzucone na wiatr mają niesamowitą moc, domagając się wypełnienia ich co do joty… istnieje w ogóle coś niemożliwego?

Stracone zaufanie

W Sieldige zapanował chaos. Książę zostaje otruty Pocałunkiem Syreny i zapada w śpiączkę, utrzymywany przy życiu jedynie magią. Na domiar złego, w zamachu ginie jeden z jego Rycerzy – zaufanych osób monarchy i stanowiących filar, na jakim spoczywa ciężar stabilizacji w państwie. Skoro zaś woda zabarwiła się od krwi, to możecie być pewni, że pojawią się rekiny, tylko czekające na okazję, by uszczknąć coś dla siebie – wpływy, władzę, pozycję, kawałek pogrążonego w nieładzie kraju… i tron. Kto za tym wszystkim stoi? Komu zaistniała sytuacja przyniosłaby najwięcej korzyści? Ciężar odpowiedzialności za znalezienie odpowiedzi na te pytania spada na barki Leta, jednego z dwóch pozostających przy życiu Rycerzy – maga władającego żywiołem wody oraz męża starszej od niego Eriki, szpiegmistrzyni.

To trudny czas dla wszystkich, chcących zachować w kraju porządek; czas wzajemnych podejrzliwości, pogrzebanego zaufania, niewypowiedzianych oskarżeń i pilnowania się na każdym kroku w obawie przed zasadzkami. Wszechogarniająca niepewność sprawia, że ci, co do tej pory byli jak bracia – połączeni przyjaźnią, stanowiący dla siebie i swoich pragnień przeciwwagę – nie wiedzą, kto tak naprawdę jest godnym zaufania sprzymierzeńcem, a kto wrogiem.

Na szczęście Leto ma kogoś, komu może powierzyć nie tylko własne życie, ale również zdrowie monarchy – Alethę, alchemiczkę, która podjęła się niemal niemożliwego: znalezienia odtrutki, mającej sprawić, że Książę wybudzi się ze śpiączki i przywróci porządek w ogarniętym chaosem kraju. Magdalena Kubasiewicz świetnie poradziła sobie z oddaniem atmosfery wzajemnego braku zaufania i zarysowaniem tego, jak długi cień na dotychczasowe relacje i przyjaźnie rzuca zaistniała sytuacja.

Z krwi i kości

Nie da się ukryć, że autorce udała się niełatwa sztuka wykreowania autentycznych postaci z krwi i kości – wielowymiarowych, często o nieoczywistych motywacjach, niejednoznacznie dobrych lub złych. Tak jak świat nie jest wyłącznie czarny albo biały, tacy nie są również bohaterowie Wszystko pochłonie morze: czasem porywczy i gwałtowni, niekiedy nazbyt ufni lub – wręcz przeciwnie – na wskroś podejrzliwi.

W pewnym stopniu zaskakuje fakt, że dotyczy to zarówno postaci pierwszoplanowych, jak i tych grających dalsze skrzypce, często traktowanych przez innych autorów po macoszemu. Nie tym razem. Gdy powinni zdobyć naszą sympatię, bez trudu sprawiają, że kibicujemy ich poczynaniom i mamy gorącą nadzieję na to, że z tej patowej sytuacji wyjdą bez szwanku – cali i zdrowi. Z kolei „ci źli” nie od razu rzucają nam się w oczy. To nie jest kolejna powieść Dana Browna, w której od początku wiadomo, kogo zakuć w kajdany i obciążyć winą za całe zło.

Wszystko ma swoją cenę

Świat, do którego Magdalena Kubasiewicz zaprosiła swoich czytelników jest pełen magii, legend, przesądów; to miejsce, w jakim ludzkie losy splatają się w dniu ich urodzin, gdzie przysięgi i obietnice mają swoją moc, a każda decyzja niesie ze sobą brzemię konsekwencji. O wszystkim tym przekonują się bohaterowie, a wraz z nimi również my – autorka bowiem tak zmyślnie odkrywa przed czytelnikiem informacje i sekrety, że wszystkie subtelności intrygi dostrzegamy razem z postaciami. Uwierzcie, ta historia wciąga niczym paczka chipsów – nie odejdziesz, aż nie skończysz. Wszystko pochłonie morze zdecydowanie nie jest romansem, więc jeśli sięgacie po tę powieść w poszukiwaniu właśnie takich wątków, to możecie się rozczarować. W zamian dostajecie jednak inne – równie wartościowe – relacje, zarysowane w sposób autentyczny i wiarygodny.

I nie będzie już niczego? „Wszystko pochłonie morze” – recenzja książki

 

Tytuł: Wszystko pochłonie morze

Autorka: Magdalena Kubasiewicz

Liczba stron: 416

Wydawnictwo: Uroboros

podsumowanie

Ocena
8.5

Komentarz

„Wszystko pochłonie morze” to pełnokrwiste fantasy, w którym fabuła płynie wartkim strumieniem, a postacie są świetnie wykreowane. Zdecydowanie jest to pozycja, po jaką warto sięgnąć – możecie być pewni, że zostawi was z całą gamą uczuć.
Martyna Halbiniak
Martyna Halbiniak
Lubi twierdzić, że nie wpisuje się w schematy, łamie konwencje i jest jedyna w swoim rodzaju, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę otacza się ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wyznaje zasadę, że czekolada nie pyta, ona rozumie, a sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kocha książki (chociaż zagina im rogi), kinomaniaczka i serialoholiczka, wciąż znajdująca czas na kolejne inicjatywy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Wszystko pochłonie morze” to pełnokrwiste fantasy, w którym fabuła płynie wartkim strumieniem, a postacie są świetnie wykreowane. Zdecydowanie jest to pozycja, po jaką warto sięgnąć – możecie być pewni, że zostawi was z całą gamą uczuć.I nie będzie już niczego? „Wszystko pochłonie morze” – recenzja książki