Grzeszne serca. „Pęknięta korona” – recenzja książki

-

Podróże w czasie są możliwe, wszystko dzięki książkom, które zabierają czytelników do różnych epok, lat i wieków. Te oparte na wydarzeniach historycznych dodają literackiej przygodzie autentyczności i sprawiają, że odbiorca poszerza swoją wiedzę o danym okresie dziejów. Dzięki nowej powieści Grzegorza Wielgusa możemy odbyć podróż do Krakowa 1273 roku.
O jedno zabójstwo za daleko

Brat Gotfryd nie miewa spokojnych dni – każdy z nich spędza na wypełnianiu swoich inkwizytorskich powinności. Modli się, uczestniczy w życiu dominikanów, ale także niesie posługę, próbując dbać o boskie owieczki, by te wystrzegały się mocy szatana. Pewnego dnia do murów klasztoru Jaksa, który ma dla Gotfryda pilną wiadomość, łowiąc ryby znalazł ciało brutalnie zamordowanego jegomościa. Dominikanin zaczyna więc śledztwo, mające wyjaśnić, kto zabił przybysza z Czech i dlaczego. Sprawa okaże się jednak bardziej skomplikowana, kiedy na jaw wyjdzie kilka faktów.

Brat Gotfryd nie jest w ciemię bity, to wybitny specjalista, jeśli chodzi o znajomość ludzkich zachowań i przywar. W  końcu nie raz, nie dwa miał do czynienia z sługami szatana i tymi, którzy są o nie niesłusznie pomawiani. Dominikanin po nitce do kłębka dojdzie do rozwiązania sprawy morderstwa, i to nie jednego.

Polityka, magia i wiara

Pęknięta korona to powieść historyczno-detektywistyczna z elementami fantasy, które dotyczą wierzeń średniowiecznego społeczeństwa. Główny wątek skupia się wokół morderstw osób uczestniczących w spotkaniach szachowych, na jakie można się dostać, mając odpowiednie imienne zaproszenie. Jednak brat Gotfryd nie zajmuje się tylko sprawą niewyjaśnionych zgonów, oprócz odnalezienia mordarza (lub mordarzy) musi także pilnować swoich owieczek, te bez pasterza mogą się zgubić, pobłądzić, uczynić więcej szkód.

Jak choćby próbować wymierzyć samosąd Bogu ducha winnemu człowiekowi. No dobrze, może nie ducha, bo każdy ma jakieś niecne uczynki na swoim sumieniu, ale przecież nie wszyscy sąsiedzi rzucają klątwy na bydło innych ludzi. Wprawdzie bywa i tak, ale inkwizytor czuwa nad tym, by niewinnemu nie spadł włos z głowy.

Ma ku temu swoje sposoby – czyta w ludziach jak w otwartej księdze, nic więc dziwnego, że szybko wykoncypował, kto może stać za morderstwami. Za szybko. Gotfryd to taki Sherlock Holmes w habicie, żyjący w innych latach i kierujący się bardziej świeckimi zasadami. Nijak jednak nie potrafiłam polubić tego bohatera, choć wierzcie mi, starałam się, gdyż każda postać kierująca się rozumiem i metodami dedukcji zasługuje na podziw.

Problem w tym, że Wielgus może i tworzy barwne postaci, jednak żadna z nich nie wyróżnia się na tle innych bohaterów literackich. I czytelnik siedzi, śledzi ich przygody, pochwali za błyskotliwość i umiejętności nawiązywania znajomości (mieczem i słowem), jednak niekoniecznie przejmie się losami protagonistów.

Pęknięta korona to zacna pozycja – z ciekawym wątkiem kryminalno-politycznym, poprawnie wykreowanymi postaciami, jednak mam z nią mały problem. Nie potrafiłam wciągnąć się w snuta historię, a wszystko przez niewielkie zwroty akcji, czytelnik bardzo szybko domyśla się, co takiego i dlaczego miało miejsce. Urozmaiceniem są na pewno nawiązania do wiary w gusła i demony, które pokazuje mentalność ludzi średniowiecznych czasów.

Grzeszne serca. „Pęknięta korona” – recenzja książki

 

 

Tytuł: Pęknięta korona
Autor: Grzegorz Wielgus
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 240
ISBN: 978-83-62577-74-3

Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu