Ostatnio połasiłam się na książkę o, wydawałoby się, tajemniczym tytule Zbrodnie roślin. Chwast, który zabił matkę Abrahama Lincolna i inne botaniczne okropieństwa. Na fali popularności tych wszystkich duchowych żyć zwierząt i myśli drzew, byłam pewna, że to po prostu kolejne dzieło z tej serii. Niestety dałam się oszukać stylizowanej okładce.
Poudawajmy trochę
Na samym początku wydawało mi się, a właściwie założyłam a priori, że będzie to książka opowiadająca o różnych dziwnych wypadkach śmiertelnych, które spowodowały rośliny. Przynajmniej tak wywnioskowałam z drugiej części tytułu. Myślę zresztą, że nie tylko ja miałam takie oczekiwania.
Niestety Zbrodnie… okazały się być odrobinę bezbarwnym przewodnikiem po wszelkiej maści zielsku, które podejrzewa się o udział w morderstwach. Wbrew temu, co napisano na okładce, ta książka po prostu udaje coś, czym nie jest. Robi to oczywiście bardzo sprytnie, bo przecież dałam się na to nabrać, ale jednak.
Zielnik i encyklopedia w jednym
Autorka, Amy Stewart, zrobiła niesamowity research, chapeau bas dla pracy włożonej w znalezienie, opisanie i opracowanie poszczególnych roślin. Absolutnie zachwycająca jest ilość informacji zawartych w poszczególnych rozdziałach. Dostajemy wiadomości nie tylko o tym, gdzie występuje dana roślina, o jej łacińskiej nazwie i czy ma jakiś “krewnych”, ale także, czym się charakteryzuje i w jaki sposób zabija. Oraz jak najlepiej się przed nią chronić.
Niestety opisy wyglądu gatunków niewiele zmieniają w całości, bardzo często ma się wrażenie, że dokładnie o tym samym czytało się przy kilku innych okazach. Z jednej strony część rozdziałów rozpoczynają przepiękne ryciny, stylizowane na publikacje z początków XX wieku, z drugiej dostajemy jakieś dziwaczne rysuneczki wyglądające jak tworzone na kolanie przez średnio utalentowanego gimnazjalistę. Ten rozdźwięk jest dość uderzający. Rozumiem zamierzenia i próbę naśladowania naukowych opracowań z poprzedniego wieku, jednak przy takim natłoku informacji brak bardziej szczegółowego przedstawiania opisywanych roślin sprawia, że po prostu czytelnik traci zainteresowanie treścią.
Zbrodnie roślin to najzwyczajniej w świecie ładnie wydana encyklopedia. Nie da się jej czytać jak standardowej książki beletrystycznej, nie można usiąść wygodnie w fotelu i poświęcić jej wieczoru, bo to zwyczajnie niemożliwe. Nikt nie siada i nie czyta dla odprężenia encyklopedii od deski do deski. Po pewnym czasie forma przekazu niesamowicie ciekawych informacji po prostu nuży.
I kiedy dotarłam do końca lektury, wciąż nie mogłam się zdecydować, czy ta książka mnie urzekła, czy raczej nie pozostanie na długo w mojej pamięci. I myślę, że jedyne, co z niej zapamiętam, to historia o kobietach z Salem i koszmarne rysuneczki. Pewnie gdyby te ostatnie były bardziej dopracowane, to z pełną odpowiedzialnością mogłabym ją wam polecić, a tak… no cóż, miło jest mieć na półce taką ładną okładkę, ale nie widzę powodu, by koniecznie walczyć o posiadanie jej w biblioteczce. Jak pojawi się okazja, to jasne, śmiało kupujcie, jednak pamiętajcie, że to tylko zielnik.
Tytuł: Zbrodnie roślin. Chwast, który zabił matkę Abrahama Lincolna i inne botaniczne okropieństwa
Autor: Amy Stewart
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 230
ISBN: 978-83-280-5393-9