Czy na pewno taka „Królewska”? „Papierowa księżniczka” – recenzja książki

-

Tę książkę albo się uwielbia, albo nienawidzi. Jak myślicie, do jakiej kategorii ja ją wpisałam?
Moje życie należy wyłącznie do mnie. Ja nim żyję. Ja je kontroluję.

Na pytanie zawarte we wstępie należy odpowiedzieć tak: właściwie żadnej. Nie zgadzam się z opiniami, że jest to najgorsza powieść, postulat do traktowania kobiet w sposób przedmiotowy czy seksistowski. Nie twierdzę, iż nie ma w książce fragmentów, w których mężczyźni niewłaściwie odnoszą się względem płci pięknej. Mówię jedynie, że takie uogólnianie jest krzywdzące (autorki podobnych opinii chyba nie czytały Srebrnego łabędzia [kilka moich spostrzeżeń znajdziecie tutaj]).

Po krótce streszczę wam historię (bez spoilerów oczywiście). Ella Harper po śmierci matki dorabia jako striptizerka. Pewnego dnia w życiu nastolatki pojawia się głowa rodziny Royalów, Callum, obiecując lepszy świat i szansę na dobrą przyszłość. Dziewczyna trafia do pełnego bogactw, luksusów ale i zepsucia miejsca, w którym, niemal na każdym kroku, jest dręczona psychicznie przez pięciu braci. Jeden jednak zwraca jej uwagę… Czy obiecana bajka się ziści, czy czeka ją tylko jeszcze większy koszmar niż dotychczas?

Cóż, trzeba przyznać, ze Ella nie miała kolorowego życia, ale dzięki hardości charakteru oraz umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach i radzenia sobie z nimi potrafiła zawalczyć o swoje marzenia. Przyznam szczerze, że naprawdę ją polubiłam. Owszem, może nie jest to bohaterka, która trafi do top 10 ulubionych postaci kobiecych w literaturze, jednak udało jej się zdobyć moją sympatię.

Męskie postaci (poza Callumem – ojcem niesfornej piątki) są dla głównej bohaterki okropne. Na każdym kroku utrudniają jej życie. Bywają chamskie, wredne i perfidne. Niby nie sposób ich lubić, jednak każda ma w sobie coś takiego, co mnie osobiście przypadło do gustu. (Wiecie, ja jestem dziwna… Słabość do wrednych męskich bohaterów mogę wpisać jako swoją cechę charakterystyczną, więc weźcie na to poprawkę).

Przyznam jednak szczerze, że żadna z postaci nie zapadła mi  jakoś szczególnie w pamięci. Książkę przeczytałam niedawno, a musiałam sprawdzać imiona, kiedy usiadłam do recenzji, bo najzwyczajniej w świecie wyleciały mi z pamięci.

Otworzyłam się przed nim i wyjawiłam swoje uczucia, a on kazał mi je zatrzymać. Zrobił to dość delikatnie, ale nawet czysty nóż potrafi zadać bolesną ranę.

Cała historia jest prosta jak budowa cepa. Dziewczyna trafia do „lepszego” świata, zakochuje się w „złym” chłopaku i później oczywiście przez niego cierpi. Nie liczcie na jakieś zawrotne zwroty akcji czy niespodzianki fabularne. Co to, to nie. Papierowa księżniczka dobrze się sprawdzi jako odmóżdżacz, ale do dobrej literatury bym jej nie zaliczyła.

Zastanawiałam się, czy użycie wobec książki określenie „lekka”, jest właściwe. Cóż, w pewnym sensie tak, ponieważ czyta się ją bardzo szybko, styl autorki do wybitnych nie należy (prosty, jak zresztą cała historia). Erin Watt poruszyła jednak w swojej powieści takie tematy, jak nieradzenie sobie ze śmiercią bliskiej osoby, uzależnienie jak również kłopoty z agresją. Czy zrobiła to jednak dobrze? Moim zdaniem nie, ale doceniam starania.

Na uwagę zasługuje na pewno okładka powieści. Świetne połączenie bieli i złota. Ten delikatny połysk robi wrażenie. Poza tym ozdobnik w postaci korony przy rozdziałach… Ach… Lubię to!

Tak naprawdę moim największym talentem nie jest taniec. Jest nim zdolność do wierzenia, że jutro będzie lepiej. Naprawdę nie wiem, skąd mi się bierze ten optymizm. Może mam go po mamie. Jakoś nie wiem, kiedy zaczęłam po prostu myśleć, że jeśli tylko przetrwam jeszcze to jedno przykre wydarzenie, ten słaby moment, jutro czeka mnie nowy, lepszy, wspaniały dzień. I nadal w to wierzę. Nadal wierzę, że gdzieś tam czeka na mnie coś dobrego. Muszę po prostu dotrwać do tej chwili, bo przecież na pewno, na pewno, za te wszystkie straszne rzeczy czeka mnie w końcu jakaś nagroda.

Książka „coś” w sobie ma. Okazała się dobrą odskocznią od poważniejszej literatury. Historia, choć oklepana, wciągnęła mnie i bardzo szybko przebrnęłam przez te czterysta stron. Z ciekawości przeczytam również kolejny tom serii Królewska, gdyż autorka postanowiła zakończyć Papierową księżniczkę cliffhangerem.

Czy na pewno taka „Królewska”? „Papierowa księżniczka” – recenzja książki

 

Tytuł: Papierowa Księżniczka

Autor: Erin Watt

Wydawnictwo: Otwarte

Liczba stron: 400

ISBN: 978-83-7515-488-7

Patrycja Jankowska
Patrycja Jankowska
Dnie spędzam z nosem w książkach (zdecydowanie nie naukowych, a powinnam, bo oddech magisterki czuję na karku), które, jak to pięknie ujęła Monika, „osnuwają mnie delikatną mgiełką literackiej przygody”. Ponoć wiedźma – z pewnością charakterologiczna! Książki, psy, siatkówkę i góry kocham całym serduchem! W wolnym czasie łażę z aparatem gdzie się tylko da i skrobię do szuflady.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu