Codzienność z duchami. „Wciąż cię widzę” – recenzja książki

-

Horror, jako gatunek literacki, stopniowo zdobywał popularność u czytelników. Przeszedł też bardzo wiele metamorfoz: wystarczy zestawić ze sobą takie dzieła, jak Frankenstein Mary Shelley oraz To  Stephena Kinga. Porównanie to w prosty sposób ukazuje nam, jaką drogę przebyła powieść grozy. Zresztą ten literacki rodzaj dalej ewoluuje, łącząc się z innymi gatunkami, dając coraz to nowe przykłady pomysłowości twórców w kwestii wywoływania u odbiorców gęsiej skórki. Co więc stoi na przeszkodzie, by połączyć horror oraz literaturę młodzieżową?
Trochę strasznie…

Na powyższe pytanie próbuje odpowiedzieć (zresztą nie po raz pierwszy w dotychczasowej karierze) Daniel Waters w swej powieści Wciąż cię widzę. Stara się tego dokonać z pomocą głównej bohaterki, szesnastoletniej Veroniki Calder. Typowej nastolatki w typowym świecie złożonym z domu, szkoły, dorywczej pracy, przyjaciółki oraz kilku adoratorów. Ach, no i jeszcze duchów. Akcja książki dzieje się kilka lat po tajemniczym Wydarzeniu, w którym zginęło około pięciu milionów ludzi. Choć nie jest nam dane poznać szczegółów, jedna z konsekwencji zdarzenia rzuca się w oczy – zjawy. Wszechobecne, pojawiające się na prywatnych posesjach oraz w miejscach publicznych. Blade postacie, bez kontaktu ze światem realnym, ukazują się o określonej porze, dzień w dzień powtarzając te same czynności. Początkowo przerażona ludzkość, nie mogąc poradzić sobie ze wspomnianym problemem, musiała go zaakceptować.

… trochę dziwnie…

Bardzo spodobał mi się świat wykreowany przez Daniela Watersa. Owiane tajemnicą Wydarzenie rozbudza ciekawość czytelnika, zachęcając do poznawania dalszej części historii. Na kartach powieści nie spotkamy  ani słowa ekspozycji – bohaterowie nie tłumaczą sobie rzeczy dla nich oczywistych, tak jak żyjący w tym świecie nie zastanawiają się głośno: Co się stało jedenastego września w Nowym Jorku? Niewielu autorom udaje się tego uniknąć, jest to więc rzecz warta odnotowania. Dzięki temu dialogi pomiędzy bohaterami nabierają naturalności i stają się bardziej… stosowne do wydarzeń. Same postacie zresztą odnajdują się w rzeczywistości czasem lepiej, czasem gorzej, ale zawsze w sposób akceptowalny dla ludzi w tak nietypowej sytuacji.

Przez pierwsze rozdziały (około jedną trzecią książki) odczuwamy pełen wachlarz emocji: niepokój, strach, tęsknotę, rozżalenie czy też znudzenie. Jednakże skoro to powieść młodzieżowa, to naturalną rzeczą jest ustanowienie nastolatków głównymi bohaterami. Nie powinno być to trudne, ostatecznie wszyscy byliśmy kiedyś młodzi, prawda? Cytując Kosiarza ze Świata Dysku – Nie wydaje mi się.

…trochę śmiesznie

Z pewnością mam prawo poddać w wątpliwość fakt, iż nastolatkiem był autor Wciąż cię widzę. Mniej więcej w połowie historii na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się wątek uczuciowo-romansowy głównych bohaterów. Nie mówię, że to źle – prawidłowo poprowadzony, mógłby iść ramię w ramię z tajemnicą niesioną przez duchy. W pewnym momencie jednak, ważniejsze staje się nie to, czy popełniono kilka brutalnych morderstw, lecz to, jak bardzo adoratorzy pokłócili się o uczucia głównej bohaterki. Powtórzę – nie wierzę, iż Daniel Waters (obecnie prawie pięćdziesięciolatek) miał kiedykolwiek mniej niż dwadzieścia lat. Wykreowany przez niego obraz nastolatków przywodzi tu na myśl aktorów (choć to duże słowo) w paradokumentalnych produkcjach typu Dlaczego ja? czy też Szkoła. Zostały powielone praktycznie wszystkie znane mi stereotypy o młodych ludziach: dziewczynom zależy przede wszystkim na uczuciach, chłopcom tylko na fizyczności. Brak logiki działań bohaterów tłumaczony jest wyłącznie ich wiekiem, a niestabilność emocjonalna oraz niezdolność do wyciągania wniosków z podjętych decyzji występują wyłącznie u osób nieletnich. Wisienką na torcie okazuje się klasyczny szkolny romans, przesłaniający w drugiej połowie książki realne zagrożenie śmiercią – najpopularniejsza dziewczyna w klasie musi wybierać pomiędzy swymi adoratorami. Jednym z nich jest szkolny kujon, drugim natomiast przystojny sportowiec. Oczywiście Victoria nie zamierza ułatwić sobie zadania, i wciąż rozmyśla o trzecim chłopcu – duchu z jej łazienki.

Miłe złego początki

Świat przedstawiony w powieści zainteresował mnie od pierwszych stron. Z ciekawością zastanawiałem się nad prawdziwą istotą Wydarzenia, jak wpłynęło na zwyczajnych ludzi i czym są widma nazywane duchami. Niestety szybko przyszedł czas na rozczarowanie – jeśli na horyzoncie pojawia się jakaś zagadka, zostaje rozwiązana najdalej po trzech stronach. Ponadto akcja rozkręca się bardzo powoli, wręcz wyhamowując na kilka rozdziałów, by opisać rozczarowanie głównej bohaterki płcią przeciwną. Byłoby to zrozumiałe, gdyby tego rodzaju wątki, mimo iż nie rozwijają fabuły, pozwalały na bliższe poznanie postaci. Nic z tego – paradoksalnie to postacie drugoplanowe (na przykład matka Veroniki czy też nauczyciel filozofii) potrafią zainteresować sobą czytelnika, ukazać mu genezę swych przekonań i przemyśleń. Być może dlatego, iż są to osoby dorosłe? Autor nie musiał więc sztucznie przejaskrawiać ich cech charakteru. Widać to zwłaszcza w finale opowieści, pisanym prawdopodobnie na szybko, tuż przed wydaniem książki. Nieważne jak silne emocje targają bohaterami – nie załatają dziur logicznych oraz fabularnych całej historii.

Codzienność z duchami. „Wciąż cię widzę” – recenzja książki

 

Tytuł: Wciąż Cię widzę

Autor: Daniel Waters

Liczba stron: 304

Wydawnictwo: Dolnośląskie

ISBN: 9788327158130

Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu