Być najlepszą. „Bursztynowy Amulet” – recenzja komiksu

-

W dzisiejszych czasach komiksy stanowią już dość poważną konkurencję dla książek, a z pewnością wybierają je ci, którzy na przykład nie potrafią się przez dłuższy czas skupić na tekście lub wolą, gdy jest go mniej. W obrazkowych historiach nie brakuje akcji ani humoru, czyli pojawia się zupełnie to samo co w powieściach. Sięgam po nie od czasu do czasu, zaś w pamięci do dzisiaj pozostanie mi wspomnienie z dzieciństwa, kiedy co miesiąc biegłam do kiosku i kupowałam sobie kolejny tom Giganta, czyli opasłych komiksów, które zawierały przygody Kaczora Donalda i jego przyjaciół. Dodatkowym atutem każdej części była ilustracja na grzbiecie, dzięki czemu po zebraniu dwunastu tomów i ustawieniu ich na półce ukazywał się większy obrazek. Obecnie lubię czasem sięgnąć po komiks o superbohaterach, ewentualnie taki, który ma w sobie to „coś”, co mnie wciągnie i nie będzie chciało wypuścić do końca lektury. Czy tak właśnie było z Bursztynowym Amuletem?
Zostać mistrzynią…

… albo się przynajmniej starać. Ten krótki zeszyt, który stanowi dopiero pierwszą część serii, opowiada o księżniczce złodziei. Ojciec radzi jej (czy z dobroci serca to już jest sprawa drugorzędna), żeby szkoliła się w złodziejstwie kieszonkowym. Ona jednak jest uparta i dąży do tego, czego chce. Cwaniara, bo tak się nazywa główna bohaterka, pewnego dnia dostaje dość specyficzne zlecenie od hrabiego Du Bąka –– ma odnaleźć Amulet Metresy Kicipyci, który ta przepisała na swojego jednego z licznych kotów – księcia Oklapnięteuszko. Skarb został przechwycony przez ekscentryczną staruszkę, hrabinę Du Kłam. Dziewczyna przyjmuje zlecenie, lecz po drodze wychodzą na jaw różne sprawy i ten, kto podawał się za dobrego, tak naprawdę jest zupełnie kimś innym. Czy Cwaniarze uda się wyjść cało z tej przygody?

Być najlepszą. „Bursztynowy Amulet” – recenzja komiksu

Humor goni humor i akcję też!

Zaczynając swoją podróż z tym komiksem, zupełnie nie spodziewałam się, że będzie ona pełna przygód, humoru i zadziwiających zwrotów akcji, chociaż te ostatnie były dość łatwe do przewidzenia. Już sama główna bohaterka wzbudza wiele emocji – podziw, czasem współczucie, niekiedy niedowierzanie. Cwaniara pragnie być najlepszą złodziejką, jaką świat widział, chociaż jej tata nie pokłada w niej zbyt dużych nadziei i uważa, że powinna się szkolić w szeroko pojętym kieszonkowstwie. Ta jednak woli chodzić własnymi ścieżkami i wyrusza na wyprawę pełną niebezpieczeństw i zwrotów akcji. A w pewnym momencie stanie przed naprawdę poważnym zagrożeniem… Niby Bursztynowy Amulet ma jedynie około sześćdziesiąt stron, a śmiałam się podczas lektury częściej niż przy niejednej książce, która uchodziła za zabawną. Cała historia dotyczy tematu wywołującego raczej negatywne emocje (w końcu kto lubi kraść, prawda? Albo być okradzionym?), jednak wszystko jest okraszone dużą dozą humoru, więc trudno nie patrzeć na to z ogromnym przymrużeniem oka. Łatwo zauważyć, że autorka ma komediowe zacięcie, bowiem nazwiska, jakimi obdarzyła swoich bohaterów są…, delikatnie mówiąc prześmiewcze.

Aż trudno ich nie lubić!

Dawno już tak nie miałam, że dosłownie wszystkich bohaterów darzyłam swego rodzaju sympatią. A w tej historii było tyle fantastycznych postaci… Cwaniara, która pokazała, że na wiele ją stać (i założę się, że jeszcze sporo namiesza w dalszych tomach!), potrafi postawić na swoim i ma swoje zasady, którymi za wszelką cenę będzie się kierować w życiu. Mamy też hrabiego Du Bąka, którego nazwisko nie będzie dziwić, kiedy tylko go ujrzycie  –  krąglutki arystokrata od razu przywołuje przywołuje obraz upierdliwego bąka. Z jednej strony miał być czarnym charakterem, ale z drugiej przypominał mi postać z powieści Bez Serca – króla Kier, który chciał rządzić, tylko za bardzo nie wiedział, jak ma to czynić. Jest także wujostwo głównej bohaterki, na którego pomoc zawsze może liczyć – ponarzekają, pozłoszczą się na to, co Cwaniara wyprawia, jednak w ostateczności pokażą jej szeroki uśmiech i podadzą pomocną dłoń. Wreszcie na sam koniec historii pojawia się jej ojciec, który, chociaż nie potrafił wesprzeć dobrym słowem, w obliczu poważnego zagrożenia potrafił pokazać, że na swój pokręcony sposób ją kocha i będzie się o nią troszczył.

Być najlepszą. „Bursztynowy Amulet” – recenzja komiksu

Wyrazista historia, wyraziści bohaterowie

Autorka ma ciekawą kreskę, postaci nie są kanciaste i nie sprawiają wrażenia, jakby zostały wklejone z innej historii. Każda z nich ma swoje miejsce i oryginalny charakter. Nie zabrakło także odrobiny magii, która jeszcze bardziej urozmaiciła całą opowieść. Odniosłam wrażenie, że autorka wszystko, każdy najdrobniejszy kadr czy wypowiedź intensywnie przemyślała, nic nie pojawiło się tutaj przez przypadek. Czytałam ten komiks z zapartym tchem, często się śmiałam i nie mogłam się doczekać, by przekonać się, co wydarzy się dalej. Jedynym minusem tej historii jest to, że była taka krótka. Z niecierpliwością będę czekać na kontynuację, bo coś czuję, że w następnych tomach akcji będzie jeszcze więcej, a co za tym idzie, również główna bohaterka wpakuje się w jeszcze większe tarapaty.

Przenieść się do świata Cwaniary…

Po lekturze mogę śmiało napisać, że nie był to czas stracony. Wręcz przeciwnie, żałowałam, że Bursztynowy Amulet nie liczy sobie co najmniej trzy razy tylu stron. Autorka miała świetny pomysł na fabułę, stworzyła bohaterów, których trudno nie polubić, nawet tych złowieszczych, zaś całość okrasiła dużą dozą humoru. Tutaj zwyczajnie nie da się nudzić! Myślę, że to będzie idealna lektura dla fanów wszelkich komiksów, ale także dla tych, którzy swoją podróż z komiksami dopiero zaczynają. Po lekturze tej historii zapragnęłam z całego serca przedostać się do krainy Cwaniary i razem z nią przeżywać różnorodne przygody, odczuwać wiele emocji i przechytrzać swoich wrogów.

Być najlepszą. „Bursztynowy Amulet” – recenzja komiksu

 

 

Tytuł: Cwaniara 1. Bursztynowy Amulet

Autorzy: Emi de Clam

Liczba stron: 33

ISBN: 978-83-951883-0-5

Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu