Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego książki Inwazja do współpracy recenzenckiej dziękujemy wydawnictwu Harde.
Musicie wiedzieć, że niekiedy przychodzi u mnie taki czas, iż czuję przemożną ochotę na przeczytanie książki z motywem wojennym. Po co czytać o tak okrutnych wydarzeniach, skoro życie dostatecznie potrafi nam dopiec i rzucić pod nogi mnóstwo kłód? Od kiedy pamiętam, lubiłam poznawać dzieje II wojny światowej. . Coś mnie po prostu w tej tematyce pociąga. Dlatego, jak tylko zobaczyłam, że wśród tytułów do recenzji znalazła się Inwazja autorstwa Wojtka Miłoszewskiego, nie wahałam się ani chwili.
Nowe życie, w którym każdy chwyt jest dozwolony
Wyobraźcie sobie taki obraz: otaczają was ruiny, nie widać nic prócz unoszącego się dymu. Nad waszymi głowami ze świstem przelatują pociski, w każdej chwili jeden z nich może trafić właśnie w was. Nie ma sklepów, komunikacji miejskiej, samochodów. Te ostatnie tkwią na poboczach niczym ciernie, które chcą wam boleśnie przypomnieć, że jeszcze wczoraj było normalnie. Wszyscy się śmiali na wzmiankę o tym, iż niedługo rozpęta się wojna i trzeba będzie uciekać. Dzisiaj zastanawiacie się nad tym, czy i jak długo zdołacie przeżyć. Czy nie lepiej się poddać niż prowadzić egzystencję pełną cierpienia, głodu i brudu? Właśnie przed takimi dylematami staną bohaterowie powieści Wojtka Miłoszewskiego.
Porucznik Roman Górski dochodzi ciągle do tego samego wniosku: ma dość swojego życia. Niby radzi sobie całkiem nieźle jako instruktor nurkowania, zarabia nieźle, ale nie opuszczają go myśli o śmierci. Inaczej do życia podchodzi Michał Barański – on ma o kim myśleć: żonie i dwójce dzieci. Tylko że nie ma wcale łatwo: ledwo wiąże koniec z końcem, pracując w Call Center, a do tego dowiaduje się, że po raz trzeci zostanie ojcem. Tylko już chyba nie aż tak szczęśliwym, jak przedtem – ciąża to kolejne wydatki na lekarzy, badania, leki, a samo maleństwo będzie potrzebować mleka czy ubrań. Danuta Wojnarowicz to niespełna trzydziestoletnia córka pewnego znanego biznesmena, która zajmuje się… wykonywaniem jego rozkazów. Nawet w obliczu wojny, kiedy nadarzy się okazja, aby zabić swojego stręczyciela, nie odważy się na taki krok. Ich życie zmienia się pewnego ranka, wypełnionego dźwiękami alarmów przeciwbombowych, świstów pocisków, terkotaniem śmigieł helikopterów i nawoływaniem wrogich żołnierzy. Co zrobią, kiedy będą musieli stanąć w szranki ze śmiercią?
Zaszczuci niczym zwierzęta
Już na samym początku muszę przyznać, że autorowi udało się oddać rzeczywistość wojenną i wprowadzić nas w nią powoli zamiast nagłego w tę czarną otchłań. Początek tej powieści jest aż do bólu nostalgiczny i powolny – takie bywa też życie. Każdy z bohaterów musi dźwigać na barkach coraz bardziej przytłaczające ich doświadczenia. Czy myśleli kiedykolwiek, że w ich mieście wybuchnie wojna? Oczywiście, że nie! Słyszeli i widzieli w telewizji, co się dzieje w innych państwach, ale ciągle pocieszali się, że to ich bezpośrednio nie dotyczy. A potem przyszedł ranek i pierwsze wybuchy. I zrozumieli. Gdy czytałam o pierwszych dniach, które Michał wraz z rodziną i sąsiadami spędził w piwnicy, czułam ich rozpacz i strach. Byli oni niczym zwierzęta zepchnięte w jakiś najdalszy kąt, mające świadomość, iż za chwilę może nadejść ich koniec.
Najgorsze było czytanie o zwyczajnych ludziach, którzy odważyli się wyjść na miasto w poszukiwaniu rzeczy niezbędnych do przeżycia i ginęli. Miałam łzy w oczach, kiedy Michał wyprawił się do sklepu, mające nadzieję, że jeszcze cokolwiek w nim znajdzie. W ostatniej chwili udało mu się schować przed zbliżającymi się żołnierzami ruskiej armii. Mniej szczęścia miała młoda kobieta, idąca ulicą z kilkoma pudełkami mleka modyfikowanego. Na oczach bohatera jeden z żołnierzy wymierzył i zastrzelił ją.
Istne zaskoczenie
Przed sięgnięciem po Inwazję nie znałam twórczości Wojtka Miłoszewskiego. Może dlatego tak bardzo zaskoczyło i oziębiło mnie to, w jaki sposób poprowadził fabułę. Wszystko, co opisał w Inwazji, zostało tak opisane, że miałam wrażenie, iż osobiście w tych wszystkich wydarzeniach uczestniczę. Autor podjął się ciężkiego tematu i opisał go lekko, dzięki czemu przez lekturę po prostu się płynie. Owszem, ciężko się czyta o okrucieństwach, ale dzięki narracji nie jest to zbyt trudna lektura. Wciąga od samego początku i nie puszcza do ostatniego zdania.
Kreacja bohaterów również wyszła autorowi genialnie. Oczywiście, jednych z nich lubi się bardziej, innych mniej, ale każdy ma swoje motywacji , dzięki czemu można zrozumieć ich zachowania. Podobało mi się to, że Miłoszewski postanowił oddać głos kilku ważniejszym postaciom, a nie tylko jednej z nich. Dzięki temu cała historia nabrała jakiegoś dynamizmu i realizmu, tym bardziej że czytelnik nie musi się zastanawiać nad ich motywacjami, ponieważ ma wgląd w ich proces podejmowania decyzji. Autorowi udało się ukazać przeróżne zachowania w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Trzeba przyznać, że coś takiego wywołuje szereg przeróżnych odczuć, których nie jesteśmy nawet w stanie do końca przewidzieć. Należy sobie zadać pytanie: kto jest bohaterem, a kto złem wcielonym?
Niczym najlepszy film akcji
Gdy czytałam Inwazję , przed oczami miałam rozgrywające się w niej sceny. Chętnie zobaczyłabym ekranizację tej powieści, aż sama się o takową prosi. Nie znajdziemy tu nudnych momentów, a sam autor nie szczędzi czytelnikom scen krwawych, pełnych napięcia i zadziwiających zwrotów akcji. Mając świadomość realiów, w jakich funkcjonują bohaterowie, oczekujemy, że chociaż na koniec, choćby w ostatnim zdaniu główni bohaterowie się odnajdą, podobnie jak ich rodziny i będą żyli długo i szczęśliwie. Niestety – nie tu. W finale Miłoszewskiego wybucha bomba i to prosto w naszą twarz. Nie mogę zdradzić, jak się kończy Inwazja, ale dość powiedzieć, że mrozi krew w żyłach. Kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy i muszę przyznać, że wciąż te ostatnie sceny siedzą mi w głowie. Realistyczny opis oraz wciąż trwająca wojna w Ukrainie sprawiają, że łatwo uwierzyć, iż podobne wydarzenia mogłyby wydarzyć się naprawdę. Miłoszewski barwnie oddał rzeczywistość swoich bohaterów.
Jest jedno małe ale…
Mogłoby się wydawać, że Inwazja nie ma wad, skoro na każdym kroku ją wychwalam. Ale nawet w takiej perełce znalazło się coś, co odrobinę „zgrzyta”. Przez większość powieści miałam wrażenie, że idę z wiatrem: co i rusz się rozpędzam i nie potrafię zatrzymać, pojawiały się jednak momenty, w których zaczynałam się nieco nudzić. Niektóre opisy są po prostu zbyt długie, co wytrąca czytelnika z „autostrady”, na której przez większość czasu się znajduje. Nie zmienia jednak to faktu, iż Inwazja pozostanie ze mną na dłużej i z pewnością zawiśnie na topce najlepszych książek 2023 roku.
Czy warto przeczytać?
Sięgając po Inwazję, trzeba być świadomym, że nie będzie to łatwa ani przyjemna lektura. Uważam jednak, że tego typu historii powinno teraz wychodzić jeszcze więcej, abyśmy mieli świadomość tego, iż koniec może nadejść każdego dnia: o siedemnastej wszystko jest super, a już o osiemnastej zaczynają się bombardowania. Wojtek Miłoszewski to jeden z tych autorów, którzy piszą świetne historie. W tym przypadku wciągnęłam się praktycznie od początku i pomimo nieco nudniejszych momentów na dłuższą metę to powieść pełna pasji, skrajnych emocji i ledwie tlącej się nadziei. Jeżeli tylko lubicie książki, w których fabuła opiera się na szeroko pojętym konflikcie zbrojnym i nie przeszkadzają wam mrożące krew w żyłach wydarzenia – to Inwazja jest dla was. Muszę to podkreślić: to powieść o wiele lepsza niż wszelkie tytuły z dołączonym do tytułu słowem „Auschwitz”.
Podsumowanie
Inwazja Wojtka Miłoszewskiego to moje kolejne zaskoczenie 2023 roku. Autor stworzył rzetelnie prawdziwą historię kilku bohaterów, którzy znaleźli się nagle w centrum wojny. Jeszcze wczoraj biegali wesoło po podwórku, śmiali się i opowiadali, jak im minął zupełnie zwyczajny dzień w pracy, a kolejnego dnia nie wiedzieli, czy ich dom przetrwał kolejne bombardowanie. Historia ta jest tym bardziej wstrząsająca, gdy do czytelnika dociera smutna prawda: to wszystko mogłoby spotkać również nas.
Autor: Wojtek Miłoszewski
Wydawnictwo: Harde
Liczba stron: 352
ISBN: 978-83-67502-71-9