Wyszukany tytuł to nie wszystko. „Iluzoryczne ginekokracje” – recenzja mangi

-

Ostatnio bardzo źle sypiam. Częściowo odpowiedzialny jest za to upał i wysokie temperatury, utrzymujące się nawet w nocy, jednak głównego winowajcy upatruję w swoich snach. Żeby to chociaż były koszmary: niestety, nawiedzają mnie jakieś dziwne wizje, które choć na początku sugerują nadchodzącą grozę, szybko przeistaczają się w groteskę. Naprawdę wolałbym budzić się z krzykiem niż z wyrazem obrzydzenia. Na szczęście niedługo wszystko powinno się poprawić: skończyłem tomik i nie będę już czytał przed snem.
Sława

Czy można przejść obojętnie obok tak znanego twórcy jak Hiroaki Samura? Cóż, najwyraźniej tak. Ja na przykład nigdy o nim nie słyszałem, odnoszę jednak wrażenie, że powinienem. Tak przynajmniej sugerują mi wszystkie księgarnie internetowe, sprzedające dzieła wyżej wymienionego. „Autor skandalicznego Powozu Lorda Bradleya oraz Miecza nieśmiertelnego, serii zekranizowanej przez Netflix!” ­– krzyczą opisy na stronach. No dobrze, przecież nie jestem nieomylny: i tak oto godzinkę później, po krótkim researchu, zdecydowałem się bliżej zapoznać z Iluzorycznymi ginekokracjami, zbiorem dwudziestu trzech opowiadań, wydanych jako jednotomówka blisko dwa lata temu. Można by rzec, skoczyłem od razu na głęboką wodę, zachęcony prowokującą do myślenia treścią i abstrakcyjnym projektem okładki. Nie powinienem tego robić.

Zwykły śledź

Bo okazało się, że wbrew mojej dotychczasowej opinii o sobie, wcale nie umiem tak sprawnie pływać w popkulturowym morzu. Z każdym opowiadaniem tonąłem coraz bardziej, krztusząc się brakiem zrozumienia. Historie stworzone przez Samurę są bardzo krótkie, żadna nie przekracza swą objętością dwudziestu stron. Mimo to, nie byłem wstanie przeczytać więcej niż dwóch jednego wieczoru. Po kilku dniach zaczęły się wspomniane już niepokojące sny, bardzo dobrze oddające charakter przedstawionych w tomiku opowieści. Pełne chaosu, na siłę próbujące ukazać spójną fabułę oraz głębię postaci, które ją współtworzą. Na pierwszy rzut oka pełne powagi, lecz wciąż kończące się sceną całkowicie niezrozumiałą, oderwaną od kontekstu lub wywołującą śmiech bądź obrzydzenie. Albo posiadającą wszystkie te trzy cechy, bo do tego autor także jest zdolny. Tak czy siak, ani lektura, ani tym bardziej sny, które spowodowała, nie należały do najprzyjemniejszych.

Wyszukany tytuł to nie wszystko. „Iluzoryczne ginekokracje” – recenzja mangi

Ironia

Jeszcze przed otwarciem tomiku myślałem sobie: „Jestem dużym chłopcem, niestraszne mi poważne tematy oraz kwestie tabu w literaturze. Nie samą fantastyką człowiek żyje.”. Gdy przebrnąłem przez ostatnie opowiadanie, zwątpiłem we własny osąd. Czy gdzieś tu jest sens, którego nie dostrzegam? Może to rodzaj sztuki tak abstrakcyjnej, że wymyka się mojemu dosłownemu postrzeganiu? Ale potem, na ostatniej stronie, znalazłem Posłowie… i zacząłem się śmiać. Przytoczę wam fragment: „Czasem myślę sobie, że […] chciałbym narysować coś dotyczącego ważnych problemów społecznych, albo też coś o naturze ludzkiej popartego własnym doświadczeniem i wypełnionego głębokimi przemyśleniami… A potem olewam to i dalej sobie żyję, wypełniając zamiast tego strona po stronie bzdurami.”. Czyli to wszystko żart! Autor doskonale wie co robi, ma świadomość charakteru swojej pracy i jej możliwego odbioru przez widownię! Cóż, przynajmniej tak twierdzi. Z dwojga złego, mam nadzieję, że to satyra, zwyczajny dowcip. Tylko czemu musi być taki… obleśny?

Kompleksy

Każde opowiadanie wydane w Iluzorycznych ginekokracjach zawiera wątek seksualny. Czasem to właśnie wokół niego kręci się fabuła, ale zazwyczaj jest on wepchnięty całkowicie na siłę. Nie mogę domyślić się, dlaczego tyle tu nagości. Tylko żebyśmy się dobrze zrozumieli: wiem, skąd się biorą dzieci (pszczółki, kwiatki i tak dalej), nie zamykam już oczu na „scenie łóżkowej” podczas filmu. Ale sposób, w jaki Hiroaki Samura wplata erotykę w swoje historie, jest bezsensowny. Wyprawa dwójki rozbitków w poszukiwaniu jedzenia kończy się seksem w znalezionych owocach. Zauroczenie nastolatka swoją dojrzałą sąsiadką znika po nakryciu jej na stosunku oralnym z psem. Wypad nad morze i początek romantycznej przygody znajduje finał w sprezentowanej mężczyźnie sztucznej pochwie.

Jedna scena wystarczy, by całkowicie zburzyć klimat budowany od pierwszego dialogu. A w przypadku tego tomu, autor postawił sobie za punkt honoru całkowitą demolkę każdego z opowiadań. Nawet względnie ładna i czytelna kreska nie pomaga w odbiorze tego chaosu. Fabuła także nie ma większego znaczenia, jeśli tylko zawiera w sobie nekrofilię, zoofilię, kazirodztwo czy też gwałt. A szkoda, bo wywołanie u czytelnika oburzenia nie powinno być dla twórcy najważniejsze.

Wyszukany tytuł to nie wszystko. „Iluzoryczne ginekokracje” – recenzja mangi

 

Tytuł: Iluzoryczne ginekokrakcje

Autorzy: Hiroaki Samura

Wydawnictwo: J.P. Fantastica

ISBN: 9788374717113

podsumowanie

Ocena
4

Komentarz

Opowiadania poruszają poważne tematy, lecz niestety bardzo szybko z nich rezygnują na rzecz wszelakich perwersji i żartów z genitaliów. Nie wiem, dla jakiego odbiorcy są te opowiadania, ale autorowi z pewnością się podobają.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Opowiadania poruszają poważne tematy, lecz niestety bardzo szybko z nich rezygnują na rzecz wszelakich perwersji i żartów z genitaliów. Nie wiem, dla jakiego odbiorcy są te opowiadania, ale autorowi z pewnością się podobają.Wyszukany tytuł to nie wszystko. „Iluzoryczne ginekokracje” – recenzja mangi