Zawiedzione oczekiwanie „Przeklęci Święci” – recenzja

-

Autorka bestsellerowego cyklu dla młodzieży o Kruczych Chłopcach, zaprasza swoich czytelników i czytelniczki do zupełnie nowej przygody. Tym razem opowie historię o rodzinie, cudach i przyjaźni, rozgrywającą się w świecie pełnym ciemności, nieprawdopodobnych wydarzeń i Świętych.
 Słowem wstępu

Na początek małe ostrzeżenie: nie czytałam serii o Kruczych chłopcach Maggie Stiefvater, więc nie wiem, na ile wady i zalety, o których będę pisać, są typowe dla tej autorki, a na ile to przypadłość tej konkretnej książki.

Sięgając po tę powieść, miałam w głowie gorącą dyskusję dotyczącą zawłaszczenia kulturowego, którego podobno dopuściła się autorka, pisząc tę powieść – podobno, bo zdania na ten temat są podzielone nawet wśród osób, których to zawłaszczenie mogło dotyczyć. Dla części czytelników i czytelniczek sam fakt, że biała autorka sięga po duchowość i kulturę dla niej obcą, jest problematyczny, szczególnie że pojawiły się zarzuty o niestaranny research. Inni fani przekonywali z kolei to doskonała okazja do promowania mało znanej zwyczajów.

Niezależnie jednak od kontrowersji, które otaczały książkę, zapraszam do czytania recenzji.

Rodzina i  świat pełen magii

Przeklęci Święci to opowieść o zagubionych wędrowcach trafiających do Bicho Raro w pogoni za cudem, który zmieni ich życie. To, czego szukają, nie zawsze – a praktycznie nigdy – nie jest tym, czego się spodziewali odnaleźć. Ale to też – a może przede wszystkim – opowieść o członkach i członkiniach rodziny Soria, która od pokoleń zajmuje się cudami (a te rozumiane są tu wyjątkowo szeroko, niekoniecznie pozytywnie) i pielgrzymami, którzy przybywają do Bicho Raro. Jak zwykle w takich przypadkach, opiekunów obowiązują konkretne zasady: nie wolno im ingerować w to co przydarza się  nowoprzybyłym, dlatego też ich interakcje z pątnikami są zdawkowe. Złamanie tych zasad wiążę się z nieprzyjemnymi konsekwencjami.

Głównymi bohaterami powieści są kuzyni z rodziny Soria, których poznajemy, gdy tłoczą się w niewielkim camperze i prowadzą nielegalną stację radiową. Jest ich trójka: Jaques,  używający pseudonimu Diablo Diablo, Beatriz uciekająca od codzienności, i Daniel – obecnego Świętego Bicho Raro, zajmującego się cudami, dla wszystkich, poza nim samym. Na początku postaci wydały mi się interesujące – każda z nich zdawała się mieć fascynującą historię do opowiedzenia. Niestety finalnie, żadna z nich nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań.

Akcja powieści rozwija się bardzo powoli – do tego stopnia, że momentami miałam wrażenie, że nie wcale nie posuwa się do przodu. Senna atmosfera nie zawsze jest wadą, ale w tym przypadku powodowała u mnie silne znużenie całością. Postaci, które w tak zapowiedzianej historii (małe miasteczko, pełne tajemnic i cudów) powinny być fascynujące i przykuwać uwagę, niestety nie robiły tego.

Smętna rzeczywistość

Początkowo myślałam, że mój problem z Przeklętymi Świętymi wziął się z tłumaczenia – od dłuższego czasu rzadko sięgam po polskojęzyczne książki, więc czasem trudno mi się przestawić. Mając tego świadomość, w pewnym momencie zmieniłam wersję językową, ale to w niczym nie pomogło. Owszem, autorka potrafi czarować słowem i tworzyć intrygujący klimat – niestety to zdecydowanie za mało, żeby przykuć uwagę na dłuższą metę. Nawiązania do kultury meksykańskiej były dla mnie interesujące i z przyjemnością ich szukałam.Nie wiem jednak, na ile trafne są te nawiązania – tu znowu, jak w przypadku zawłaszczenia kulturowego  – zdania samych zainteresowanych są podzielone.

Czy mimo mojej opinii jestem w stanie komuś polecić tę książkę? To trudne pytanie – ale myślę, że jeśli lubicie senne opowieści z niewielką dozą akcji, możecie spróbować. Z różnych recenzji i rozmów wynika również, że angielska wersja audio wciąga zdecydowanie bardziej od tekstu – niestety nie udało mi się tego sprawdzić.

Zawiedzione oczekiwanie „Przeklęci Święci” – recenzja

 

 

Tytuł: Przeklęci Święci

Autorka: Maggie Stiefvater

Wydawnictwo: Uroboros

Liczba stron: 360

ISBN: 978-83-280-5385-4

Anna Kwapiszewska
Anna Kwapiszewska
Gdyby nie czytnik, stos nieprzeczytanych książek dawno stworzyłby gustowny nagrobek. Nie wierzy w guilty pleasure, kocha feminatywy i niebinarne formy gramatyczne, Star Treka, herbatę i erpegi.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu