Druga część przygód byłego barda Huma właśnie trafiła na półki sklepowe. Pierwszy zbiór spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem zarówno wśród krytyków, jak i czytelników. Czy kontynuacja utrzymuje równie wysoki poziom?
Świat Cody
Akcja Cody toczy się w postapokaliptycznym świecie, z którego zniknęły zasoby niezwykle cennej magii. Bez niej główny bohater, Hum, nie może uratować duszy swojej ukochanej żony. Pierwszy album pozwala czytelnikowi poznać specyfikę uniwersum oraz postaci w nim zamieszkujące. Mamy tu bowiem dość ciekawą mieszankę fantasy z postapo, do której trzeba się przekonać. Pomaga w tym niezwykle atrakcyjna forma graficzna komiksu. Rysunki są niebanalne, a użyte kolory podkreślają nietypowy charakter kreowanego świata. Akcja pierwszego tomu jest wartka, prowadzona z humorem, pełna zwrotów i zaskoczeń. Podczas lektury miałem nieodparte wrażenie, że scenarzysta nie chce pokazać od razu wszystkiego, wzbudzając moją ciekawość, co wydarzy się na kolejnych stronach. Historia w Codzie może wydawać się chaotyczna, ale wygląda to na celowy zabieg Simona Spurriera, który dostosowuje się do szalonego stylu Matiasa Bergara. Końcówka pierwszego albumu to klasyczny cliffhanger, pozostawiający czytelnika w napięciu w oczekiwaniu na kontynuację.
Dalsze losy Huma
Po świetnym wstępie, mój apetyt na dalsze eksplorowanie świata Cody był ogromny. Drugi tom koncentruje się przede wszystkim na relacji Huma i jego małżonki. Bard nadal przeszukuje pustkowia w poszukiwaniu artefaktów i szczątków magii, czy walczy z okropnymi stworami. W tym tomie poznajemy lepiej Serkę i jej sposób postrzegania świata i swojego partnera. Niestety nie pojawia się nic nowego, motywacje bohatera są takie same. Akcja jest bardziej uporządkowana i mniej dynamiczna niż w pierwszym albumie. Chaos z poprzedniej części zniknął i został zastąpiony bardziej stonowaną i liniową historią. To spore zaskoczenie, bo siłą komiksu był ten specyficzny sposób kreowania świata, szybkie zamiany kadrów i wątków. Czytając drugą cześć czułem się, jak na koncercie jazzowym i po świetnym improwizowanym kawałku, zespół zagrałby jakiś znany szlagier z nut. Bardzo poprawnie, aczkolwiek bez większych emocji. Być może to specjalny zabieg scenarzysty, który daje odsapnąć czytelnikowi przed kolejną odsłoną przygód Huma.
Zwariowany Bergara
Coda to przede wszystkim świetne rysunki i kolory. Za pierwsze odpowiada Matias Bergara, urugwajski ilustrator, te drugie to dzieło Michaela Doiga. Połączenie ich wspólnej pracy daje niesamowity efekt. Grafiki są niezwykle bogate w detale, dość szalone, wręcz hipnotyzujące. Użyta paleta barw nadaje im lekko psychodelicznego charakteru, pasującego do uniwersum. Odnoszę wrażenie, że najsłabszym elementem jest scenariusz, który stara się dogonić wizję Bergara, ale nie do końca się to udaje. Drugi tom Cody to wizualna uczta dla czytelnika. Sam złapałem się na tym, że po lekturze przeglądałem ponownie album, koncentrując się wyłącznie na ilustracjach.
Wrażenia
Fabuła drugiego tomu Cody jest słabsza niż w poprzednim albumie. Mimo to, to nadal bardzo dobry komiks. W głowie pojawia mi się pytanie – jak będzie wyglądać kontynuacja? Skończy się happy endem? Czy scenarzysta pozwoli sobie na odrobinę szaleństwa i wróci do początkowej koncepcji? Polecam obie części Cody przede wszystkim ze względu na niezwykle ciekawą oprawę wizualną. Większość plansz to małe majstersztyki, na które można patrzeć i podziwiać godzinami.
Tytuł: Coda Tom 2.
Autor: Simon Spurrier
Liczba stron: 112
Wydawnictwo: Non Stop Comics