Trudne wybory. „Wojna domowa” – recenzja książki

-

Superbohaterowie zagarniają coraz większe poletko popkultury. Mamy filmy opowiadające o ich przygodach, w tym miesiącu na ekrany kin wchodzą chociażby Shazam! i nowi Avengersi, seriale, prym w ich tworzeniu wiedzie stacja The CW i paltforma Netflix, komiksy oraz gry. Do tego dochodzi mnóstwo różnego rodzaju gadżetów – od koszulek, poprzez figurki, na replikach broni oryginalnej wielkości skończywszy. Superbohaterowie są wszędzie, wyskakują nawet z lodówek, i nic nie wskazuje na to, że ich era dobiegnie końca.

To wszystko to jednak za mało – protagoniści w kolorowych strojach postanowili zawitać także na karty powieści. Leigh Bardugo napisała książkę o Wonder Woman, Marie Lu o Batmanie, a Matt de la Pena o Supermanie. Ale przecież DC nie mogło samo opanować prozy, Marvel również dołożył swoją cegiełkę. Już jutro premierę będzie miała u nas powieść Stuarta Moore’a Wojna domowa.

Jeśli oglądaliście Kapitana Amerykę: Wojnę bohaterów, wiecie mniej więcej, czego dotyczył konflikt Avengersów. Podkreślam jednak, że słowa „mniej więcej” nie zostały tutaj użyte przypadkowo – książka przedstawia bowiem zupełnie inną opowieść niż ta, którą pokazali nam bracia Russo. Mamy więcej person dramatu, inne okoliczności rozpoczęcia potyczki, ale ten sam problem – ustawę o rejestracji superludzi. Zacznijmy jednak od początku.

Dwie strony konfliktu

W miasteczku Stamford dochodzi do tragedii. Życie traci prawie dziewięciuset mieszkańców, a wszystko przez nieudaną misję Nowych Wojowników, którzy, pragnąc podwyższyć słupki oglądalności swojego reality show, postanowili pochwycić antagonistów. Przeciwnicy byli jednak za silni, jak na możliwości gwiazd telewizji, jeden z wrogów użył swojej mocy i zmiótł z powierzchni ziemi miasteczko i osoby w nim się znajdujące.

Ta kropla przelała czarę. Ludzie mają dość tego, że superbohaterowie robią, co im się podoba, i nikt nie sprawuje nad nimi kontroli, nie odpowiadają przed żadną instytucją. Są niebezpieczni i należy coś z nimi zrobić. Najlepszym sposobem na ukrócenie ich samowoli jest przyjęcie ustawy o rejestracji nieludzi – będą ją musieli podpisać, jeśli nadal chcą służyć ludzkości. W przeciwnym razie staną się wrogami numer jeden. Co oznacza złożenie swojego podpisu pod dokumentem? Zdradzenie społeczeństwu swoich prawdziwych danych – imienia i nazwiska, pokazanie twarzy i oddaniu się do dyspozycji rządu.

Nie każdy superbohater chce zrezygnować z występowania incognito, boją się bowiem, że ujawnienie prawdy o sobie odbije się na życiu ich i bliskich im osób. Kto podpisze ustawę, a jaki zamaskowany superczłowiek odmówi udziału w projekcie, który z założenia godzi w wolność obywatelską?

Kapitan Ameryka i Iron Man

Wojna superbohaterów Marvela to jeden z najbardziej interesujących tematów przewijających się w komiksach. Nic więc dziwnego, że bracia Russo wzięli ją na tapet i postanowili wykorzystać ten motyw w filmie o przygodach Kapitana Ameryki. Jeśli widzieliście tę produkcję, albo czytaliście graficzną opowieść, orientujecie się w meandrach konfliktu. Zdajecie sobie także sprawę, który bohater stanął po czyjej stronie. Film, w porównaniu z komiksem i teraz książką, okazał się jednak niezwykle ułagodzoną wersją sporu, tak naprawdę dopiero pisemne historie pokazują zarówno jej sedno, jak i sposób eskalacji scysji oraz co kierowało danym superbohaterem podczas opowiadania się po jednej ze stron.

Stuart Moore doskonale oddaje komiksowy klimat opowieści. Książka Wojna domowa jest nawet lepsza niż oryginał, ponieważ czytelnik o wiele lepiej rozumie procesy rozumowania danych superbohaterów, widzi, z jakiego powodu podjęli takie, a nie inne decyzje. Po lekturze powieści odbiorca nie czuje niedosytu, wręcz przeciwnie – zdaje sobie sprawę, że pisarz idealnie oddał całego ducha konfliktu. Pozostaje tylko pytanie: po której ze stron stanąłby czytelnik.

Wybór nie należy do łatwych, gdyż w tym przypadku nie chodzi o sympatie i antypatie. Moore demaskuje protagonistów historii, pokazuje inne oblicze przebranych mścicieli. Niby mamy dwie strony konfliktu, dwie racje i dwa punkty widzenia, jednak tylko jedna z nich jest tą właściwą.

Kapitan Ameryka, Iron Man, Spider-Man i członkowie Fantastycznej Czwórki – to te persony zostały uczynione głównymi bohaterami opowieści. Jedne z nich od razu podejmują decyzję, którą stronę poprzeć, inne dopiero po pewnych wydarzeniach decydują się na zabranie głosu. Moore buduje napięcie, do końca nie wiadomo, jak potoczy się cała historia (oczywiście o ile nie zna się oryginału, bo w tym przypadku wiele rzeczy nie zadziwi odbiorcy).

Wojna domowa to idealna powieść dla fanów superbohaterskich potyczek, nie tylko z antagonistami, ale i swoimi byłymi przyjaciółmi. Autor pokazuje, jak wygląda życie tego co jest inne, ludzie boją się wszystkiego, co odbiega od normy, nawet swoich obrońców. Eskalacja nienawiści wybucha po wydarzeniach w Stamford, kiedy to wzmagają się nawoływania pełne nienawiści. Obserwujemy jak przyjaciele stają się wrogami, jak herosi zostają strąceni z piedestału, jak łamane zostają prawa obywateli.

Moore stworzył opowieść, która wciąga, miejscami przeraża, daje do myślenia i zastanawia. Tutaj nie chodzi tylko o pokazanie scysji Kapitana Ameryki i Iron Mana, ale uzmysłowienie nam, w jaki sposób zmienia się opinia społeczna, jak łatwo nami manipulować. Wojna domowa okazuje się o wiele lepsza niż niejeden film superbohaterski.

Trudne wybory. „Wojna domowa” – recenzja książki


Tytuł: 
Wojna domowa

Autorka: Stuart Moore

Wydawnictwo: Insignis

Ilość stron: 392

ISBN: 978-83-66071-73-5

Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu