W nawiedzonym zamczysku to powieść historyczna z elementami nadprzyrodzonymi, której akcja rozpoczyna się w 1633 roku. Opis wydawcy sugeruje, że mamy tu do czynienia ze swoistym prologiem Ogniem i mieczem i muszę przyznać, że to określenie nad wyraz trafne.
Miłość mimo nienawiści
Kazimierz Miśniakowski, choć młody, zdążył zasłużyć się na polu bitwy. Po zakończonej kampanii wraca do przynależnej mu rodowej siedziby. Dwór stoi opuszczony, na dodatek mówi się, iż jest nawiedzony. W drodze do majątku Kazimierz poznaje dwie młode kobiety, które raczą go względami: Motrę, roztaczającą wokół siebie nieco mroczną, tajemniczą aurę, oraz Hanię, nastoletnie uosobienie niewinności i dobra. Niebawem okaże się, że ta z panien, wybranka serca Miśniakowskiego wywodzi się z rodziny od dawna skłóconej z rodem protagonisty.
Romans czy jednak powieść grozy?
Jak należy wywnioskować z powyższego zarysu fabuły, W nawiedzonym zamczysku to przede wszystkim romans. Na dodatek przedstawiony w sposób, który w obecnych czasach może wywoływać uśmieszek zażenowania albo grymas niesmaku. Oto bowiem mężczyzna zakochuje się w ledwie sobie znanej kobiecie, ona odwzajemnia jego romantyczne zainteresowanie, choć została już komuś przyrzeczona, a na drodze do ich wiecznego szczęścia staje zadawniony spór rodów. Jednocześnie o względy obojga młodych zabiegają inne osoby, oczywiście tracące swój czas, ponieważ uczucie rozkwitające pomiędzy protagonistami, trwać będzie wiecznie.
Niemniej nie samym romansem powieść stoi. Równie istotną rolę odgrywa aspekt kulturowy. Jan Łada miesza element nadprzyrodzony z obyczajowością i zabobonnością siedemnastowiecznych Polaków. Na kartach W nawiedzonym zamczysku występuje także odrobina grozy. Sugerując się tytułem, liczyłam, że będzie ich więcej – tym bardziej, iż te kilka istniejących scen wypadło satysfakcjonująco. Do gustu przypadła mi nieprzewidywalność wydarzeń wynikająca z działań bohaterów pobocznych. To miłe urozmaicenie, że nie tylko protagoniści wpływają na świat przedstawiony – czasami także „zwykli ludzie z tłumu”, odpowiednio motywowani, potrafią niemało namieszać. W tym kontekście, nieco zawiodło mnie zakończenie powieści. Wydało mi się zbyt pospieszne i dziwnie banalne.
Bohaterowie – tak bardzo Sienkiewiczowscy!
Ciężko napisać cokolwiek konkretnego na temat głównych bohaterów. Podczas lektury niesamowicie kojarzyli mi się z tymi, których znam z powieści wspomnianego wcześniej Sienkiewicza. Kazimierz Miśniakowski, jak na pełnokrwistego protagonistę sprzed lat przystało, to cnotliwy, prawy i uparty kawaler. Czasami w gorącej wodzie kąpany, ale też podatny na kobiece wdzięki. Jego towarzysze broni zdają się niemal kalkami Wołodyjowskiego i Zagłoby – zdarza im się wprowadzić do powieści nieco humoru, wiernie trwają przy swoim przyjacielu, chociaż, co należy zaliczyć na plus autorowi, zdarza im się zbyt pochopnie przystępować do realizacji powziętych zamiarów, co nieco psuje ich wizerunek „idealnych szlachciców”.
A Kozacy? Nie powinno być zaskoczeniem, że w duchu narodowościowego pisarstwa należało przedstawić ich w możliwie najgorszym świetle. Stąd też porywczość junaków ze wschodu jest zawsze nieuzasadniona i przesadna, a okrucieństwo bezgraniczne i pozbawione podstaw. Szczęśliwie i od tego schematu Jan Łada sporadycznie ucieka, kreśląc portret jednego prawego i sprawiedliwego Kozaka, ale to nadal trochę za mało.
A jak na tle tych skrajnych wizerunków wypadają panny? Hania stanowi w powieści ucieleśnienie cnót niewieścich, jest potulna, skromna i śliczna, a na dodatek gotowa do poświęceń dla wyższego dobra i posłuszna starszym. Motra jej kompletne przeciwieństwo, zdaje się być kobietą „naszych czasów”: decydującą o sobie, biorącą los w swoje ręce, odważną i silną, czasami wręcz bezwzględną. Wobec tych przymiotów, które mogłyby uczynić z niej lubianą bohaterkę, bardzo słabo wypada jej obsesja na punkcie Kazimierza Miśniakowskiego. Kompletnie zepsuła mi ona odbiór tej postaci, a z samej Motry uczyniła niemal psychotyczną fankę, gotową na wszystko, byle przypodobać się oblubieńcowi.
Dość nieoczekiwanie, W nawiedzonym zamczysku najlepiej, najbarwniej portretuje polską szlachtę XVII wieku. Wspominając sceny, w których ukazywane są buta, zmienność, podatność na wpływy przedstawicieli tej grupy społecznej, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Szlachcice nie okazują się idealni: wykłócają się, zmieniają zdanie, zjeżdżają na kuligi i odpusty, gdzie piją na umór i tłuką się po głowach, a chwilę później składają ręce w kościele. Dzięki temu wydają się bardziej ludzcy i mniej nadęci niż każdy z głównych bohaterów.
Piękno starodawnej polszczyzny
Powieść została oryginalnie wydana początkiem XX wieku, co jest bardzo widoczne w stylu pisania autora. Mnie niesamowicie kojarzył się on z tym Henryka Sienkiewicza – szyk zdań różni się od tego, którego używa się współcześnie, słownictwo także często „trąci myszką”, co nie każdemu przypadnie do gustu. Osobiście uwielbiam taką stylizację, pomaga ona wczuć się w klimat powieści. W posłowiu wydawca zaznacza, iż wprowadził pewne zmiany w oryginalnym tekście, czyniąc go łatwiejszym dla współczesnego odbiorcy – zabieg jak najbardziej udany, bo przez tę historię się płynie. O ile nie ma się nic przeciwko starodawnej polszczyźnie.
W nawiedzonym zamczysku nie należy rozpatrywać w kontekście powieści grozy, choć tak mógłby sugerować tytuł. To utwór historyczny z silnym wątkiem romantycznym, swego rodzaju mariaż Ogniem i mieczem z Romeo i Julią. Spisana pięknym, oddającym klimat epoki, językiem i momentami nieoczywista. Warta zainteresowania.
Autorka: Jan Łada
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-8202-265-0
Więcej informacji TUTAJ