Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Król trujących kwiatów, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Uroboros.
Nie ukrywajmy, że jako czytelnicy nie patrzymy wyłącznie na sam opis książki. Prawda jest taka, iż na przyciągnięcie odbiorcy ma wpływ wiele czynników – gatunek, czcionka, często wydawnictwo, które raczy danym tytułem, ale niezmiennie pierwszym elementem rzucającym się w oczy to oprawa. Niech rzuci kamieniem ten, kto nie chwycił za jakąś pozycję, dlatego że okładka skusiła go okładka. Ze mną nie jest inaczej, a kiedy zobaczyłam Króla trujących kwiatów, to aż serce zabiło mi szybciej, do tego należy dodać sporo obiecujący opis. Czego chcieć więcej?
Od zera do milionera
Lore to dziewczyna, która przeszła w życiu bardzo wiele, nie boi się walczyć o przetrwanie. Jako dziecko była w sekcie, ale udało jej się uciec z klaustrofobicznych katakumb. Może i nie prowadzi teraz wymarzonego życia, ale jest zdecydowanie lepsze, niż jakby została we wspólnocie. Obecnie zajmuje się roznoszeniem trucizny oraz skrywa pewien sekret – – bohaterka potrafi wskrzeszać zmarłych. Aby nikt nie odkrył jej tajemnicy, wtapia się w tłum, robi swoje i stara się nie stwarzać problemów, dlatego żyje zgodnie z zasadami. Pewnego dnia wszystko się zmienia. Zostaje schwytana na zlecenie przez wojowników, którzy pracują dla świętego króla. Wizje w głowie dziewczyny są mroczne, już spodziewa się spalenia na stosie, jednak tak się nie dzieje. Władca ma dla niej specjalną misję odkrycia tego, kto z jego otoczenia dopuszcza się zdrady, przez co giną ludzie. I tak z dnia na dzień z osoby żyjącej na skraju społeczeństwa trafia na sam dwór oraz dowiaduje się, że na najwyższych szczeblach jest więcej obłudy i kłamstw niż się spodziewała. Czy uda się jej wykonać misję?
Coś nowego
Jako wielka miłośniczka fantastyki szukam coraz to nowych autorów, którzy mogą wejść do topki ukochanych przeze mnie twórców. To moja pierwsza styczność z prozą Hannah F. Whitten, ale na pewno nie ostatnia. Jej sposób pisania jest przystępny, a stworzony przez nią świat od razu przypadł mi do gustu. Fantastyka z gotyckim klimatem, gdzie pojawia się nekromancja, to nic nowego na rynku, lecz autorka bardzo umiejętnie wprowadza czytelnika w klimat. Mrocznie, czasami przytłaczająco, ale nie tak, żeby czuć się przytłoczonym.
Na początku miałam wrażenie, jakbym wkroczyła do świata podobnego do tego u Leigh Bardugo. Pojawia się dużo powiązań polityczno-religijnych, oczywiście mroku, tajemnic, wskrzeszania umarłych oraz konfliktów i konszachtów. Mimo specyficznej atmosfery, nie brakuje tutaj też elementów humorystycznych. Na okładce można przeczytać, iż jest to pozycja ze snów, ale również koszmarów. To zdanie idealnie oddaje to, jak się czułam po jej przeczytaniu, na długo zostanie ze mną.
Bohaterka wiedząca, czego chce
Lore jest bohaterką, która głównie myśli o sobie i nie jest to nic złego, życie ją tego nauczyło. Od dziecka musiała starać się, aby przetrwać, a po ucieczce z sekty zawalczyć o przeżycie, dlatego też podjęła się roznoszenia trucizn. Na początku nic nie zapowiada zmian, bytuje w dzielnicy o wątpliwej reputacji, ale potem, za sprawą władcy, przenosi się na dwór i jest inaczej, ale mroczny klimat dalej się utrzymuje. Dziewczyna kolejny raz musi nauczyć się egzystować w innej rzeczywistości, tak odmiennej od codzienności. Silna oraz zdeterminowana, nie ucieka przed problemami, mimo że dba o siebie, to nie jest to odrzucające, wręcz przeciwnie. Bardzo dobrze można zrozumieć jej położenie i sympatyzować z nią. Podoba mi się to, że po pojawieniu się wątku miłosnego bohaterka wcale się nie zmienia.
Trochę uczucia
Trójkąt miłosny, który się tutaj pojawia, nie jest odrzucający, lecz wprowadzający lekkie zamieszanie i dodatkowy wątek do fabuły. Gabriel to mnich, za wszelką cenę chce odkupić winy ojca, a Bastian to książęcy imprezowicz mocno kryjący przed światem swoje prawdziwe zamiary. Relacja trójki bohaterów rozwija się miarowo i dość wolno, czasem miałoby się ochotę, żeby coś ruszyło szybciej, choć już wolę taki kierunek, niż żeby zdominował resztę. W Królu trujących kwiatów prym wiedzą jednak polityka oraz magia.
Niby jest dobrze, ale jakby nie do końca
Nie jest do końca tak kolorowo, jakby mogło się wydawać. Król trujących kwiatów rozpoczyna się dość ciężko i może odstraszyć niejedną osobę. Autorka zarzuca czytelnika wszystkimi wprowadzeniami, jakby na początku chciała wyjaśnić najważniejsze kwestie. Niestety trochę to przytłacza, ale kiedy przejdzie się dalej, wszystko staje się zdecydowanie lepiej i tak nie miesza.
Na odbiór wpływa też co jakiś czas powtarzanie konkretnych cech bohaterów (ile razy można przyswajać, że postać jest ładna?). Opisy są często nazbyt szczegółowe, co nie pozwala się wczuć w klimat. Po trudniejszym początku czytelnik wciąga się jednak na całego i nie chce odkładać pozycji na bok.
Dużo rzeczy jest tutaj oczywistych, ale i tak odbiorca pragnie się przekonać, czy miał rację w swoich założeniach. Zakończenie mnie trochę rozczarowało, ponieważ spodziewałam się po nim czegoś więcej.
Mam wrażenie, że autorka trochę przedobrzyła wprowadzeniem do zagmatwanego świata, jednak jest to do dopracowania. Król trujących kwiatów to przedsmak całej serii, całkiem dobrym i na pewno godnym uwagi. Jeśli Hannah F. Whitten popracuje nad pewnymi niedociągnięciami, to zacznie przodować na rynku fantasy. Muszę przyznać, że Król trujących kwiatów zostawił mnie z lekką frustracją i naprawdę czekam na kolejny tom.
Autor: Hannah F. Whittem
Wydawnictwo: Uroboros
Tytuł oryginalny: The Foxglove King
Seria: The Nightshade King
EAN: 9788383191775