Gdybym zadał wam, drodzy fani popkultury, pytanie: „Co jest najważniejsze w książce?”, zapewne większość zgodnie odpowiedziałaby: „Treść”. Zresztą jak najbardziej poprawnie – wszyscy wiemy, że wnętrze to klucz. Prawdopodobnie padną też głosy zwracające uwagę na rolę okładki – dobrze zaprojektowana grafika na obwolucie potrafi przyciągnąć niejednego niezdecydowanego czytelnika. Ale czy ktokolwiek pomyślał o przedmowie, tak często pomijanej, wręcz ignorowanej? Te (zazwyczaj) krótkie teksty potrafią być prawdziwą skarbnicą wiedzy dotyczącej dalszej zawartości książki. Co jednak mam myśleć o autorze, który w pierwszym tomie swej trylogii, zwracając się do odbiorcy, stwierdza: „Na pewno pokochasz kolejne dwie części”? To tylko pewność siebie czy już pycha?
Sen o kosmosie
Ludzkość nie zrezygnowała ze swego marzenia o kolonizacji innych planet – czyni w tym kierunku postępy, choć bardzo powolne. Po stworzeniu bazy na Księżycu, przyszła kolej na Marsa. Tam, od ponad dwustu już lat, pod powierzchnią planety pracują Czerwoni. W społeczeństwie, gdzie kolory oznaczają konkretne kasty (na przykład Szarzy to strażnicy, Żółci – lekarze, a Miedziani to pracownicy biurowi), ta właśnie barwa oznacza górników. Drążąc głębokie tunele, wydobywają oni Helium-3: wysoce energetyczny metal, pozwalający na terraformację czerwonej planety. Jest to zawód skrajnie niebezpieczny, jednak mieszkańcy podziemnego miasta, pomimo brudu i głodu, mają świadomość postępujących na powierzchni prac. Z Ziemi co rusz nadchodzą pochwały od Złotych (władców ludzkości) oraz zapewnienia, że pionierski trud Czerwonych nie idzie na marne: już niedługo Mars będzie tętnił życiem, a oni otrzymają obiecaną nagrodę. Ta spotyka wreszcie chłopaka imieniem Darrow, oraz jego młodą żonę Eo. Zostają najpierw publicznie wychłostani, a potem powieszeni. Ośmielili się bowiem marzyć o odrobinie lekarstw, większej ilość jedzenia, a co gorsza, dziewczyna zaśpiewała „zakazaną piosenkę”. Niestety każde pragnienie niewolnika to obraza dla jego pana, incydent ten musiał więc zakończyć się czyjąś śmiercią. A może jednak nie?
Zmartwychwstanie
Darrow bowiem cudem uchodzi cało z Tańca z Diabłem, jak nazywają stryczek czerwoni górnicy. Zmarły dla swojej rodziny, nie figuruje już w żadnych bazach danych. Teraz jednak zaczyna się jego nowe życie w „nowym kolorze”, a czytelnikowi jest dane podróżować przez nie wraz z nim. Całą opowieść napisano bowiem z perspektywy pierwszej osoby, wspomnianego młodego górnika. W bardzo bezpośredni sposób buduje to więź z głównym bohaterem, pozwala spojrzeć na świat w ten jeden, konkretny sposób. Reakcja na innych ludzi, otoczenie, dialogi, przemyślenia – wszystko to zdaje się w dziwny sposób… osobiste. W historii brak jakiegokolwiek narratora, jesteśmy świadomi tylko tego, co wie nasz protagonista. Być może u niektórych z czytelników pojawi się obawa, iż wgląd w myśli nastolatka nie przyjemnym należy do rzeczy przyjemnych, a tym bardziej skomplikowanych. Po pierwsze: umysł każdego człowieka (niezależnie od wieku) to cudowna rzecz, swą budową i złożonością wymykająca się najtęższym głowom tego świata. Po drugie, najważniejsze: bycie szesnastolatkiem w mieście, gdzie średnia wieku wynosi trzydzieści lat, to zupełnie inna para kaloszy, prawda? W głębokich tunelach Marsa nie panują zbyt przyjazne warunki do życia. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę jadowite węże, przeludnienie, brak opieki lekarskiej oraz głodowe racje. Red Rising daleko do powieści młodzieżowej. Książka Pierce’a Browna wymyka się jakiejkolwiek klasyfikacji gatunkowej. Oczywiście wydawca oraz księgarnie nie miały większego problemu, by postawić ją na półce z oznaczeniem science – fiction. Nie sugerujcie się tym jednak: Złota krew to coś znacznie więcej.
Tęcza
Pierwsze strony książki prawdopodobnie niewielu zachwycą: ot, typowy naród nieświadomy swojego prawdziwego losu. Bardzo szybko daje do myślenia gorycz niewolnictwa, obraz radości mimo skrajnego cierpienia. Okazuje się, że ignorancja czasem potrafi być błogosławieństwem, gdyż prawda jest zbyt straszna, by z nią żyć. Ludzki ból oraz pragnienie wolności doprowadziły Darrowa do skraju szaleństwa. Chce pogrążyć się w nim całkowicie, jednakże zostaje wyrwany z objęć śmierci. Nagroda, której nie pragnął, okazuje się przekleństwem – jego przeznaczenie jednak jest już zapisane. Chłopak zostanie poświęcony dla większej sprawy: on sam jeden zrzuci kajdany całego narodu. Długie samotne noce służą filozoficznym rozmyślaniom nie tylko głównego bohatera, ale też czytelnika. Czy wszyscy jesteśmy wobec siebie równi? Nie sądziłem, że autorowi książki znalezionej w dziale science-fiction uda się podważyć moje przekonania co do podstawowych praw człowieka. W tym samym czasie ogrom cierpienia przeradza dramat w komedię – jak to w ogóle możliwe? Żądza zemsty musi ustąpić niegroźnej z pozoru przyjaźni, pragnienie miłości potrafi jednocześnie uratować bohatera oraz go zgubić, a morderstwo… stać się obowiązkiem. Gdybym na koniec tej tyrady dodał, że wszystko to z daleka przypomina podręcznik taktyki ze szkoły wojskowej, pewnie popatrzylibyście na mnie z politowaniem i popukali się znacząco w czoło. Ale tak właśnie zareagowałby daltonista, kiedy zdrowy człowiek próbowałby mu wytłumaczyć wygląd tęczy. To po prostu trzeba zobaczyć. A tę książkę – przeczytać.
Niegroźne inspiracje
Red Rising: Złota krew na pierwszy rzut oka może wydawać się literackim bigosem. Znajdziemy tutaj wątki rodem z Matrixa i Gwiezdnych wojen, ale nie zabrakło także motywów z Hrabiego Monte Christo, Shoguna, traktatów Machiavellego czy też… serii o Harrym Potterze. Choć mieszanina ta może zniesmaczyć potencjalnego odbiorcę, w ostatecznym rozrachunku nie pożałuje on swojego wyboru. Wszystkie składniki są doskonale zrównoważone, budując książkę, o której będzie się rozmyślać jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony Autorowi należą się słowa uznania: pewność siebie zawarta w przedmowie jest uzasadniona. Z pewnością pokocham dwa kolejne tomy.
Tytuł: Red Rising: Złota krew
Autor: Pierce Brown
Wydawnictwo: Drageus
Liczba stron: 428
ISBN: 9788364030673