Móc być samej to niesamowite szczęście. „Ja także żyłam! Korespondencja” – recenzja książki

-

Nie jestem wielką fanką biografii ani korespondencji „wielkich ludzi”. Bardzo często przy bliższym poznaniu okazują się mało sympatyczni. Uwielbiam Astrid Lindgren i wychowałam się na jej książkach, więc po Ja także żyłam! – zbiór listów pomiędzy autorką a jej przyjaciółką Louise Hartung – sięgnęłam z pewną nieśmiałością. Niesłusznie. O ile książka nie zwaliła mnie z nóg, spędziłam z nią wiele przyjemnych chwil podczas długiej podróży pociągiem, a moja sympatia do szwedzkiej pisarki pozostała nietknięta.

Zbiór obejmuje listy pisane przez Astrid Lindgren i jej przyjaciółkę, Louise Hartung, od 1953 do 1964 roku. Z korespondencji wyłania się portret fascynujących, chociaż bardzo od siebie różnych kobiet. Lindgren to spokojna introwertyczka, najszczęśliwsza przy maszynie do pisania. Hartung to torpeda. Przed II wojną światową śpiewaczka operowa, potem fotografka, w momencie spotkania ze szwedzką pisarką pracuje w urzędzie zajmującym się promowaniem kultury wśród młodzieży w powojennym Berlinie. Louise organizuje kółka czytelnicze i imprezy dla dzieci, rozdaje książki tym, których na nie nie stać, edukuje rodziców. Zachwycona Pippi Pończoszanką zaprasza Astrid Lindgren do Berlina i tak zaczyna się ich długoletnia przyjaźń. Przyjaźń o tyle skomplikowana, że Hartung żywi do szwedzkiej autorki uczucie bynajmniej nie platoniczne.

Ja cię kocham, a ty nic

Bardzo ciekawe jest potraktowanie wątków homoseksualnych w książce. Louise Hartung otwarcie wyznaje Astrid Lindren w listach miłość i proponuje jej wspólne zamieszkanie. Pisarka nie podziela tych uczuć, jednak takt i tolerancja, z jaką odnosi się do przyjaciółki, mogłyby być wzorem dla wielu. Z niesamowitą delikatnością odpowiada na wyrzuty Hartung, sfrustrowanej nieodwzajemnioną namiętnością. Między innymi ze względu na ten wątek, postać Astrid Lindgren budzi w czytelniku ogromną sympatię. To jeden z tych przypadków, kiedy za wspaniałymi książkami stoi naprawdę dobry i serdeczny człowiek.

Niezależność po czterdziestce

Poza bardzo szczerą i otwartą dyskusją na temat homoseksualizmu, książka jest też niesamowicie współczesna w tym, jak ukazuje kobiecość. W literaturze zbyt często mamy do czynienia z młodymi dziewczętami, których cała egzystencja kręci się wokół mężczyzn. Rzadko widuje się portrety kobiet w średnim wieku, bez męża u boku i zadowolonych z życia, a takie właśnie są obie bohaterki „Ja także żyłam”. Louise nigdy nie wyszła za mąż, Astrid w momencie zawarcia przyjaźni była wdową i wydaje się, że bardzo ceniła sobie odzyskaną wolność.

Obie rzeczywiście żyją – i to pełnią życia. Poświęcają się pracy, która jest dla nich pasją, podróżują, grają na giełdzie, kupują domy na Ibizie i szmuglują przez szwedzką granicę butelki niemieckiego wina.

Są wykształcone, inteligentne i nieskrępowane konwenansami. Widać to zwłaszcza w przemyśleniach Astrid na temat jej małżeństwa:

[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”#cc2854″ class=”” size=”18″]Jedno wiem… nie ma takiego mężczyzny na świecie, który zwabiłby mnie do nowego małżeństwa. Móc być samej to niesamowite szczęście, zajmować się tylko sobą, móc wyrażać własne zdanie, robić zakupy samej, decydować samej, urządzać się samej, myśleć samej, spać samej, ooooo! (s. 431)[/perfectpullquote]

Astrid, chociaż kocha swoje dorosłe dzieci, kupuje im letnie domki koło siebie, żeby przy odwiedzinach nie siedzieli jej na głowie. Pisarka rozwiązuje też współpracę z gazetą parafialną, kiedy w diecezji nikt nie popiera kapłaństwa kobiet. Zarówno Hartung, jak i Lindren wywracają do góry nogami stereotypy na temat płci i nijak nie wpisują się w archetyp potulnej matki i żony. Wolność intelektualna i niezależność stanowiły ogromną wartość dla obu przyjaciółek.

Nudne wymówki

Pod względem literackim, korespondencja Hartung i Lindgren jest naprawdę dobra. Jednak około setnej strony książka zaczyna się trochę dłużyć. Po niezwykle ciekawym początku, gdzie przyjaciółki opowiadają o swoim życiu i rozwija się uczucie Louise do szwedzkiej pisarki, listy koncentrują się na dość nużących opisach codzienności. Astrid, wiecznie zabiegana i próbująca jednocześnie trzymać Hartung trochę na dystans, głównie referuje liczne zadaniac przeszkadzające jej w utrzymaniu bardziej regularnej korespondencji. Nie ukrywam, że w tych momentach odczuwałam silną pokusę pominięcia paru stron. Stopniowo jednak dystans między kobietami kruszy się, a ich listy stają się bardziej serdeczne, poufałe i po prostu ciekawsze.

Podsumowując, Ja także żyłam! to przyjemna i interesująca lektura, zwłaszcza na początku i na końcu. Ładnie napisana, podejmująca wiele intrygujących wątków. W połowie, niestety, książka robi się nudnawa, ale warto przecierpieć i doczytać ją do końca. Solidne 7 na 10.

Móc być samej to niesamowite szczęście. „Ja także żyłam! Korespondencja” – recenzja książki

 


Tytuł: 
Ja także żyłam! Korespondencja

Autor: Astrid Lindgren i Louise Hartung

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Ilość stron: 566

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu