Nie od dziś wiadomo, że czasem trzeba współpracować z przeciwnikiem, aby pokonać większego oponenta. Tak właśnie dzieje się w tym tomie przygód Człowieka ze Stali. Kiedy Darkseid zmarł, wszyscy lordowie z piekieł zapragnęli jego tronu. Naprzeciw im stają ręka w rękę Superman i Lex Luthor. Co wyniknie z tej współpracy?
Wspólna walka
Kiedy Darkseid umiera, zapada istny chaos. O koronę Apokolips będzie teraz walczył dosłownie każdy. Zwłaszcza lordowie z piekielnego świata staczają największą do tej pory bitwę o tron. A nagroda za to jest niezwykła! Będzie można zapanować nad wszelkim złem tego świata. Przeciwko niemu staje jedynie jeden superbohater, Superman wspólnie z Luthorem. Muszą na chwilę odłożyć na bok swoje animozje oraz urazy i połączyć siły, aby sprawić, by na Apokolips znów zapanował pokój. Jednocześnie mroczne bóstwa, poczynając od Babci Samo Dobro po Steppenwolfa, walczą o władzę, wykorzystując przy tym Lois oraz Superboya jako pionki rozgrywce na śmierć i życie. Superman świetnie zdaje sobie sprawę z tego, co się stanie, jeśli on i Luthor nie wygrają. Ale czy można wierzyć swojemu wrogowi?
Po tej samej stronie
Twórcy w tym przypadku sięgnęli po jeszcze inną opcję i postanowili scalić losy Luthora i Człowieka ze Stali, ale w zupełnie odmienny sposób niż dotychczas. Tym razem antagoniści muszą połączyć swoje siły, aby pokonać potężniejszego od nich wroga. Ten ciekawy zabieg sprawił, iż jeszcze z większym zacięciem czytelnik śledzi tę historię i odczuwa większą ciekawość, jak to wszystko się potoczy. Drugi zabieg polega na ukazaniu wydarzeń jakby z dwóch perspektyw. W jednej z nich Superman i Lex sami walczą o tron i o to, aby na Apokolips nadal panował pokój i żeby zło nie objęło całkowicie nad nim władzy, zaś w drugiej to syn i ukochana obrońcy Metropolis muszą stoczyć starcie, na koniec udowadniając, że są oni tak samo odważni jak bliska im osoba. Do plusów należy dodać również samo wydanie komiksu. Papier jest twardy i śliski, zaś kolory na nim wyraźne, intensywne. To również sprawia, że czytelnikowi jeszcze przyjemniej towarzyszy się ulubionym bohaterom w ich przygodach.
Wyraziste kadry i wciągająca fabuła
Tak jak już wyżej wspomniałam, każdy z kadrów został wykonany z niezwykłą starannością. Mogłoby się wydawać, że stworzenie pojedynczego obrazka nie zajmuje zbyt dużo czasu, jednak jest to złudne wrażenie. Należy wiedzieć, w którym miejscu postawić konkretną kreskę, aby całość była spójna. A kiedy już szkic jest gotowy, trzeba dobrać odpowiednie kolory. Na koniec pozostają dialogi, które muszą być logiczne. Gdy na przykład bohaterowie walczą ze sobą, nie mogą za dużo rozmawiać, bowiem nie wydawałoby się to czytelnikowi zbyt realne. Jeśli ktoś bierze udział w bitwie, to nie ma czasu na pogawędki. I to wszystko znalazło się w tym tomie przygód Człowieka ze Stali. Na koniec trzeba dodać wciągającą fabułę oraz świetnie wykreowane postaci. Naprawdę ciężko się oderwać od tej historii, chociaż jedynie do pewnego momentu.
Jakieś minusy?
Wadę tego komiksu stanowi fakt, że w pewnym momencie zaczyna mnie nudzić. Nie wiem do końca, czym to jest spowodowane, może tym, że historię tą przepełniono walkami. I z jednej strony generuje to spore zainteresowanie ze strony czytelnika, lecz z drugiej im pojawia się ich więcej, tym coraz bardziej irytują.
Podsumowanie
Imperius Lex to kolejny tom przygód Supermana. Tym razem musi połączyć swoje siły z dotychczasowym wrogiem, Lexem Luthorem. I chociaż stanowi to oryginalny pomysł na fabułę, to w pewnym momencie ta historia się po prostu nudzi.
Tytuł: Imperius Lex
Autor: Peter J. Tomasi i inni
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 156