Żyjemy w czasach, gdy internet zawładnął praktycznie każdą sferą naszego życia. Facebook, Instagram, Twitter… Te aplikacje i portale społecznościowe towarzyszą każdemu z nas podczas wykonywania dosłownie najmniejszej czynności.
Aby umówić się na spotkanie twarzą w twarz, nie trzeba się stresować, zastanawiać nad tym, co powiedzieć, wystarczy przesunąć zdjęcie wybrańca w odpowiednią stronę. Tak działa Tinder, dość znana aplikacja randkowa. Idealna, prawda? Lecz twórcy filmu Swiped postanowili jeszcze bardziej uatrakcyjnić tego typu atrakcję. Jak? Przekonajcie się, czytając poniższą recenzję.
Bo ja chcę tylko znajomości na jedną noc…
James to zdolny chłopak, zajmujący się w każdej wolnej chwili programowaniem. Dostaje się do upragnionej szkoły i dzieli pokój z Lance’em, czyli cwaniakiem i przystojniakiem, który myśli, że wszystko mu się należy. Pewnego dnia wraz ze swoją świtą wpada na pomysł, żeby James stworzył idealną aplikację do umawiania się na randki. Pragnie, aby najważniejsze było w niej to, iż dana osoba tylko i wyłącznie klika na wybranego użytkownika, o nic go nie wypytuje, nawet o imię. James przystaje na propozycję (po wielkich bojach z samym sobą), bowiem Lance obiecuje mu sowitą zapłatę. Przy okazji geniusz komputerowy zakochuje się w ślicznej Hannah, uczęszczającej na zajęcia do jego szkoły. Czy jednak można zbudować uczucie na podwalinach kłamstwa?
Zaskakująca fabuła?
Przed seansem tego filmu widziałam, że ma on dość niską ocenę na FilmWebie. Nie zraziłam się tym jednak, dochodząc do wniosku, iż produkcja mi się jednak spodoba. I w sumie tak było. Twórcy mieli dość ciekawy pomysł na ukazanie tworzenia aplikacji, a także jej wpływu na bohaterów, kiedy ta “atrakcja” jest dostępna dla każdego. Po raz kolejny okazało się, że jesteśmy bardzo uzależnieni od wszelkich elektronicznych gadżetów i innych dobrodziejstw.
Czy fabuła Swiped zaskoczyła mnie chociaż w najdrobniejszym stopniu? Nie. Z jednej strony produkcja podobała mi się, aczkolwiek nie aż tak bardzo, żeby się nią zachwycać. Historia w niej przedstawiona okazała się do bólu przewidywalną, jednak to nic dziwnego, skoro powstało już naprawdę wiele obrazów o podobnej tematyce. Aktorzy zagrali dość nieźle swoje role, przekonali mnie do siebie. Jednakże czy ta historia była tak dobra, żeby zapaść na dłużej w pamięci? Raczej nie. To zwyczajna opowieść o młodych osobach, którzy mają swoje marzenia i pragną ich spełnienia, trochę o programowaniu, później o wpływie aplikacji na ludzi i skutkach jej użytkowania. Z pewnością dziwne było to, jak James w końcu zapragnął zniszczyć swoje dzieło i wyłączył je, ale także… Wszystkie pozostałe aplikacje także. Tak się zastanawiam… To w ogóle możliwe? Zresztą nawet jeśli tak, to czemu nie wystarczyło mu anulowanie swojej aplikacji? Przecież to raczej był jego najważniejszy cel. Moim zdaniem coś w tym miejscu nie zostało dopracowane.
Miły widok
Muszę przyznać, że chociaż historia była dość przewidywalna, to sami aktorzy bardzo mnie do siebie przekonali. Grali naturalnie, nic nie sprawiało wrażenia wymuszonego, wszystko miało swój ukryty cel (nawet ten najdrobniejszy uśmiech na twarzy). Do seansu Swiped przekonałam się dlatego, bowiem gra w nim Noah Centineo, którego widziałam w Do wszystkich chłopców, których kochałam. Jednak te dwie role okazały się zupełnie różne. W tym drugim filmie grał uroczego chłopaka, bardzo skrytego i zamkniętego w sobie, lecz ostatecznie okazał się sympatycznym, romantycznym i niezwykle ciepłym facetem. W przypadku Swiped wcielił się on w rolę przystojniaka uważającego się za najlepszą osobę, którą może spotkać dziewczyna. Do wszystkich z nich puszczał uśmieszki, podrywał, zapraszał do swojego pokoju, a gdy było po wszystkim, mówił: Żegnaj, mała! Dlatego za bardzo nie podbił mojego serca. Jednak zdobyła je z pewnością Shelby Wulfert (Hannah). Wszystko, co robiła, zdawało się takie niewinne i urocze, dla każdego była dobra, chociaż miała też swoje zasady, których nigdy nie złamała. Ona umilała cały seans i sprawiła, że odrobinę bardziej chciałam poznać zakończenie tej historii.
Zakończenie jest…
Mocno przewidywalne, jak i cała reszta. Oczywistym już się stało, że w tego typu produkcjach musi koniecznie nastąpić happy end. I tak też dzieje się i w tym przypadku. Wszyscy nagle rozumieją złe działanie aplikacji randkowych, natychmiast przestają ich używać i zaczynają po prostu ze sobą nawzajem rozmawiać. Żartować, mówić o poważnych rzeczach czy zwyczajnie pokazywać czynami, jak bardzo im na kimś zależy. I to są najpiękniejsze sceny tej produkcji.
Tłumaczenie tytułu na język polski
W moim odczuciu jest dość dziwaczne, bowiem co może oznaczać słowo Przesunięci? Mnie od razu kojarzy się ze wspomnianą na początku aplikacją o nazwie Tinder. I może faktycznie twórcy odrobinę się na niej wzorowali, ale czy nie lepiej było zostawić oryginalny tytuł, który brzmi zdecydowanie bardziej chwytliwie?
Podsumowanie
Swiped to kolejna produkcja, w której główną rolę odgrywa aplikacja randkowa. Twórcy ukazali w filmie, jak wpływają na nas elektroniczne gadżety i przy okazji oddziałują na nasze relacje z innymi osobami. Pomimo tego, że fabuła była dość mocno przewidywalna, to jednak dobrze się ją śledziło. Z pewnością nie nudziła, nadaje się więc na miłe spędzenie któregoś z ciepłych wieczorów.
Tytuł oryginalny: Swiped
Reżyseria: Ann Deborah Fishman
Rok powstania: 2018
Czas trwania: 1 godzina 33 minuty