Daj się porwać prądowi tajemnic. „Była sobie rzeka” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego książki Była sobie rzeka do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Albatros

Są takie powieści, których historia wyjęta jest wręcz z życia codziennego – niejednokrotnie rzeczywistość w końcu pisze najlepsze scenariusze. Jeśli dodamy do tego wątki paranormalne, tajemnicę i mistyczną, najdłuższą noc w roku, a doczesność miesza się z fikcją, gdzie nie wiadomo, co jest prawdą, a co ułudą dostajemy pozycję, od której nie da się oderwać. Diane Setterfield napisała książkę, której fabuła mknie jak tytułowa rzeka.

Sięgając pamięcią

Gdy zbliża się najdłuższa noc, można spodziewać się wszystkiego, ale czy na pewno? W 1887 roku nikt nie podejrzewał, że znikną trzy dziewczynki, a odnaleziona będzie tylko jedna, do tego z pozoru martwa. Godzinę po tym, jak została przyniesiona do Gospody pod Łabędziem w Tamizie, zaczyna oddychać. Mieszkańcy zaczynają więc snuć domysły, każdy chce dociec, jak to w ogóle możliwe, rozwiązać tę skomplikowaną zagadkę. Dziewczynka sama nie odpowie na te wszystkie pytania, ponieważ jest niema. Na dodatek aż trzy rodziny podejrzewają, że może być ich krewną. Bogata kobieta podejrzewa, iż to jej zaginiona córka, która zniknęła dwa lata temu. Farmerzy widzą w niej wnuczkę z nieudanego romansu syna, a gospodyni proboszcza swoją młodszą siostrę. Wszyscy upierają się przy swoim, lecz dziewczynka nie może być nimi wszystkimi, prawda?

Jak śliwka w kompot

Co to była za przygoda! Nie spodziewałam się, że powieść od Diane Setterfield zaskoczy mnie na tak wiele sposobów. Oczywiście oczekiwałam fantastycznych aspektów, elementów folkloru, wątków zaczerpniętych z mitów – dostałam jednak znacznie więcej. Szczególnie ważnym wątkiem w Była sobie rzeka jest przekształcenie się historii powtarzanej ustnie wielokrotnie, zwłaszcza, gdy wydarzenia oscylują w tak różnych kierunkach. Autorka naprawdę dobrze nakreśliła ten proces, odmalowując także ludzkie niedoskonałości. Płynące niczym rzeka słowa, mogą obrać zupełnie inny kierunek i wyżłobić nowe koryto.

Tytuł Była sobie rzeka idealnie odnosi się do akcji książki, która raz zwalnia, by za chwilę popłynąć wartko; wciąga czytelnika tak silnie, że przestaje dostrzegać świat zewnętrzny. Można by pomyśleć, że takie zmiany tempa mogą irytować, jednak Diane Setterfield wie, co robi i wszystko idealnie zgrała.

Ach, te sekrety

Podczas czytania cały czas wyczuwa się aurę tajemnicy, która nurtuje. Aż chce się dowiedzieć, kim jest tajemnicza dziewczynka i dlaczego zmartwychwstała. W trakcie lektury czułam się, jakbym była za mgłą: wydarzeń, prawdy.

Niedopowiedzenia oraz wodzenie za nos odbiorców wychodzą autorce bardzo dobrze. Kiedy już myślałam, że kieruje się ku rozwiązaniu, wszystko ponownie się zmieniało, a ja byłam zagubiona. Trzeba zdecydowanie zawiesić niewiarę, bowiem prawdopodobne w naszej rzeczywistości wyjaśnienia nie mają tu racji bytu.

Jednak nie wszystko takie nietypowe

Nie można jednak zapomnieć, że w historię wplecione zostały dramaty ludzi; do jednej dziewczynki rości sobie prawa kilka osób. Wraz z postaciami odkrywamy sekrety rodzinne, wiele tragedii oraz poznajemy rozwiązania sekretów, zagrzebane tajemnice. Setterfield pokazuje, ile ludzie są w stanie zrobić, żeby powstać po nawet największym nieszczęściu, nawet jeśli to dalsze życie nie będzie do końca szczęśliwe, ale na pewno pozbawione wyrzutów sumienia czy ciągłego obwiniania się. Człowiek wiele jest w stanie poświęcić, żeby zapomnieć o błędach przeszłości.

Mam wrażenie, że bohaterowie żyją pomiędzy marzeniami, wspomnieniami i rzeczywistością. Jakby te trzy aspekty się przeplatały, a postacie wybierały najmniej bolesne miejsce, które pozwoli im przetrwać. Do tego majaczące gdzieś w tle wątki fantastyczne, na pograniczu z kryminalnymi tworzą niebywały duet, dla mnie dotychczas nieznany. A wszystko to napisane w niebywałym wręcz stylu autorki, przykuwającym naszą uwagę.

Jestem na tak!

Jestem zauroczona i „kupiona” przez Diane Setterfield. Była sobie rzeka to pierwsza książka autorki, którą przeczytałam, ale czuję, że na pewno nie ostatnia. Tajemnica, folklor, sekrety, rodzinne tragedie, wielkie pragnienia przepływają rzeką słów, których nie da się zatrzymać. Jest to niebywale nietuzinkowa pozycja, która zaskoczy niejednego czytelnika.

Daj się porwać prądowi tajemnic. „Była sobie rzeka” – recenzja książkiTytuł: Była sobie rzeka

Tytuł oryginalny: Once upon a river

Autor: Diane Setterfield

Seria: Butikowa

ISBN: 978-83-8125-930-9

Więcej informacji TUTAJ

podsumowanie

Ocena
10

Komentarz

Wejdź do świata magii, gdzie słowa płyną wartką rzeką.
Katarzyna Gnacikowska
Katarzyna Gnacikowska
Rodowita łodzianka. Z papierków wynika, że magister inżynier po Politechnice Łódzkiej, jednak z zawodem nie mogą się znaleźć. Wolny duch szukający swojego miejsca na ziemi, Wielka fanka seriali maści wszelakiej, szczególnie Supernatural, Teen Wolf, American Horror Story, ale nie ma co się ograniczać. Książkoholiczka (nie dla obyczajówek i historycznych!) pierwszej wody, która prawdopodobnie umrze przygnieciona swoimi "małymi" zbiorami. Lubi się śmiać, czytać i spędzać miło czas. Nie lubi chamstwa, hipokryzji i beznadziejnych ludzi. Dobra znajoma Deadpoola i Doktora Strange.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Wejdź do świata magii, gdzie słowa płyną wartką rzeką.Daj się porwać prądowi tajemnic. „Była sobie rzeka” – recenzja książki