Cukierek albo psikus? „Dynia i jemioła. Nietypowe historie świąteczne” – recenzja książki

-

Filmowy Forrest Gump twierdził (powtarzając powiedzenie swojej matki), iż: „Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi”. Mam wrażenie, że ze zbiorami opowiadań jest podobnie – poszczególne historie różnią się od siebie tak, jak czekoladki w jednej z tych dużych bombonierek. Tym razem jednak – przynajmniej mniej więcej – podejrzewamy to i owo. Ciekawi wrażeń?

Książki Anety Jadowskiej szturmem wdarły się na moje półki, by rozgościć się na nich na dobre i skutecznie ograniczyć moją przestrzeń życiową – musiałam zainwestować w dedykowaną im półkę (wiecie, Dynia i jemioła to już jej czternasty tytuł). Tak się jednak składa, że chociaż jej powieści niezwykle lubię (i wracam do nich regularnie), to nie jest to sympatia pozbawiona pewnej dozy krytycyzmu, wręcz przeciwnie – naprawdę zdaje sobie sprawę z mankamentów powieści o Dorze, Nikicie, Witkacu i Magdzie Garstce. Nie przeszkadza mi to jednak w czerpaniu z lektury tyle przyjemności, ile zdołam.

Od Halloween do Bożego Narodzenia!

Pamiętacie jak w recenzji Pierwszego słowa twierdziłam, że nie lubię opowiadań, są bowiem zbyt krótką formą, bym w pełni zanurzyła się w wykreowany przez autora świat? W przypadku Dyni i jemioły nie miałam tego problemu – Thorn oraz Wars i Sawę znam właściwie jak własną kieszeń, jeśli nie lepiej. To samo tyczy się bohaterów – z Dorą, Witkacem, Kurczaczkiem, Nikitą i Robinem (oraz innymi z ogromu postaci wykreowanych przez Anetę Jadowską) spędziłam już tyle podróży pociągiem i wieczorów, że stali mi się bliscy. Do tego stopnia, iż bez oporów podzieliłabym się z nimi czekoladą (a to całkiem duży stopień zażyłości, jak na mnie!). Tym razem lektura opowiadań zapewniła mi sentymentalną podróż do ulubionych miejsc i spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi.

Zanim jednak zaczęłam poznawać kolejne przygody i tarapaty, które stały się udziałem tej wesołej ferajny, kilka chwil cieszyłam oko widokiem. Nie ukrywam, że cenię sobie, gdy książka została ładnie i starannie wydana (mam prywatny ranking wydawnictw przodujących w tym temacie), a taka właśnie jest Dynia i jemioła. Twarda oprawa, świetna grafika Magdy Babińskiej oraz wypukłe elementy sprawiają, że ta pozycja wygląda fenomenalnie, w dodatku naprawdę cudnie prezentuje się na półce. To jednak nie wszystko! Również wnętrze książki urozmaicone zostało ilustracjami, które wyszły spod ręki Babińskiej – każdemu z tekstów poświęcono jeden, nawiązujący do fabuły opowiadania rysunek. Całość zdecydowanie jest warta waszej uwagi.

Ho, ho, ha!

Dynia i jemioła to drugi – po Ropuszkach – zbiór opowiadań Jadowskiej (przez wzgląd na własną wygodę pozwalam sobie na pominięcie jej tekstów w różnych antologiach, a jest ich całkiem sporo). Ropuszki gromadziły historie bohaterów heksalogii o Dorze Wilk, skupiając się na wydarzeniach, które – z tych czy innych powodów – musiały zostać w sześcioksięgu pominięte, wyjaśniały jednak niektóre z relacji i zastanych stanów w debiutanckiej serii Anety. Poza tym nie łączyło ich jednak zbyt wiele. Tym razem Dynia i jemioła zabierają nas nie tylko w podróż po znanym i lubianym świecie, ale posiadają też wyraźny motyw przewodni – Halloween oraz obchody Bożego Narodzenia.

W książce znajdziemy dziesięć opowiadań – dłuższych i krótszych, śmiesznych oraz tych nieco bardziej poważnych – nie wszystkie jednak związane są ściśle z postaciami znanymi nam z pozostałych serii Anety Jadowskiej. Część z nich wprowadza bowiem bohaterów, z którymi nie mieliśmy okazji spotkać się na kartach którejś z wielu powieści autorki, chociaż niektóre zagościły już w krótszych formach wychodzących spod jej pióra (ciekawskim polecam sięgnąć po opowiadanie Idiota skończony, znajdujące się w antologii o tym samym tytule).

Co jednak czeka was, gdy sięgniecie po Dynię i jemiołę? Cztery historie z morderczą Nikitą w roli głównej (w Nocy Potworów ukazuje swoje mniej potworne oblicze; w Nieboszczyku, który za często się uśmiechał została wplątana w śledztwo, poznaje też Karmę; w Balladzie dla Świętej Ruty staje się ręką sprawiedliwości; a w Samhainie w Sawie, wraz z Robinem, spłacają pewien dług). Nie zabraknie też Dory Wilk (w opowieści o Wampirze, który ukradł święta, wespół z Romanem mają twardy orzech do zgryzienia, a w 50 twarzach Baala pomoże księciu piekieł wyplątać się z niezłej kabały). Na krótko mignie nam też Witkac (w Duchu, który stał się lisem gości tam jednak ledwie chwilę, bowiem ktoś inny zagra tu pierwsze skrzypce). Pojawi się również Malina i wesoła rodzinka Koźlaków (w Coś się skrada ciemną nocą podejrzymy ich wigilię, a w Powrocie wiedźmy bojowej przekonamy się, że bycie trollem internetowym nie popłaca). W Jak pies z kotem nie zabraknie zaś luźniejszej historii o kocio-psich złośliwostkach.

A to psikus!

Jak już wspomniałam wcześniej – lubię prozę Anety Jadowskiej i nie zamierzam się tego wypierać, wychodzę bowiem z założenia, że nie wszystko, co czytamy, koniecznie musi być literaturą wysoką niczym Empire State Building. Książki tej autorki zdecydowanie nie dostarczą nam wzniosłych przeżyć, są jednak niezwykle przyjemnym umilaczem czasu i źródłem rozrywki – niejednokrotnie śmiałam się nad nimi, kilka razy udało mi się nawet wzruszyć, a niektóre z celniejszych cytatów do tej pory siedzą mi w głowie i czekają na moment, w którym mogłabym je wykorzystać i zabłysnąć w dyskusji. Nie inaczej jest w przypadku Dyni i jemioły – to niezwykle przyjemna lektura, a spędzony z nią czas to czysta frajda.

Warto jednak wspomnieć o tym, że ten zbiór opowiadań najwięcej radości sprawi fanom autorki, zwłaszcza tym mającym za sobą cykle o Dorze, Witkacym i Nikicie. Tak się bowiem składa, że większość z zawartych w nim historii nawiązuje do wspomnianych serii – pewne relacje między bohaterami są już ustalone, a niektóre wydarzenia rozgrywają się pomiędzy poszczególnymi tomami, wypełniając luki czasowe lub dopowiadając dalsze losy postaci. Dobrze jest zatem znać kontekst. Siłą rzeczy Dynia i jemioła średnio nadaje się na rozpoczęcie przygody z prozą Jadowskiej (powiedziałabym nawet, że szczerze odradzam zabranie się za to na pierwszy ogień, z doświadczenia wiem jednak, iż czasem – jak się człowiek uprze – to nic go nie powstrzyma).

Z pozycji fanki stwierdzam, że jest to całkiem udana antologia! To nie tylko sentymentalna podróż z lubianymi bohaterami do znanych zakątków, ale również przyjemna forma spędzenia kilku wolnych chwil. Co więcej, naprawdę czuć w niej świąteczny klimat! Może to tak okładka (tak, to na pewno ona!), a może po prostu sposób, w jaki autorka opisuje świąteczne perypetie wykreowanych przez siebie postaci? Zdecydujcie sami! Polecam!

Cukierek albo psikus? „Dynia i jemioła. Nietypowe historie świąteczne” – recenzja książki

 

 

Tytuł:  Dynia i jemioła. Nietypowe historie świąteczne

Autor: Aneta Jadowska

Wydawnictwo: SQN

Liczba stron: 416

ISBN: 978-83-8129-287-0

Martyna Halbiniak
Martyna Halbiniak
Lubi twierdzić, że nie wpisuje się w schematy, łamie konwencje i jest jedyna w swoim rodzaju, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę otacza się ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wyznaje zasadę, że czekolada nie pyta, ona rozumie, a sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kocha książki (chociaż zagina im rogi), kinomaniaczka i serialoholiczka, wciąż znajdująca czas na kolejne inicjatywy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu