Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego komiksu Król Deadpool, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy Wydawnictwu Egmont.
Deadpool powraca w serii Marvel Fresh i przywdziewa złotą koronę Króla Potworów. Zbieg okoliczności doprowadza oszpeconego bohatera do sali tronowej, gdzie jako władca królestwa monstrów, będzie musiał zmierzyć się nie tylko z panowaniem, ale i obroną swoich ziem. Czas wyciągać miecze i ruszyć do walki.
Brutalizm
Komiksy z Deadpoolem w roli głównej znane są z dość mocnych scen, gdzie ciało bohatera często rozszarpywane jest na kawałki, a posoka bryzga w każdym kierunku. Nie inaczej widzimy w omawianym przypadku. Król Deadpool wydaje się skierowany do dojrzalszej widowni, nie tylko za sprawą samego charakteru akcji i walki, ale również używanego języka. Spotkać możemy wiele zwrotów, dość precyzyjnie określających negatywne doznania bohaterów. Na pewno nie powinienem określać tego zbioru jako nad wyraz wulgarnego, jednak nie polecałbym lektury osobom poniżej czternastego roku życia. Mimo braku klasyfikacji wiekowej uważam, że zbyt dużo tutaj podtekstów i treści nieodpowiednich dla młodszego odbiorcy.
Należy zwrócić uwagę również na styl i kreskę opowiadania. Panele komiksu są świetnie zilustrowane, a kolory dobrano odpowiednio do danego momentu. Przekrój barw wydaje się duży, gdyż w zależności od scen, mamy do czynienia z mrocznymi kartami, a momentami karty tryskają kolorami. Ilustratorzy – Chris Bachalo i Gerardo Sandoval – zrobili świetną robotę.
Niech żyje król
Pewne momenty potrafią zaszufladkować człowieka. Deadpool doświadczył tego na własnej skórze, gdzie po podjęciu się zlecenia, jego życie wywróciło się do góry nogami – o ile trzymało jakiś poziom. Zabójca na zlecenie nie spodziewał się przywdziać korony i rozpocząć rządów dość przedziwnego królestwa.
Nie, żeby jego ego tego nie lubiło, jednak wyobrażenie dotyczące rządzenia miał zgoła inne niż to, które przyniosła rzeczywistość. Czerwony zawadiaka nie został jednak samemu, do towarzystwa miał lądowego rekina – Jeffa, Eslę – łowczynię potworów, oraz swoją przyboczną gwardię, składającą się ze zbieraniny przeróżnych potworów o dość specyficznych mocach i umiejętnościach – chociażby odbytniczy teleport.
Zadania stojące przed nowym władcą okazały się nie lada wyzwaniem. Na domiar złego, co chwilę dokładano mu ich coraz więcej. Łamiący czwartą ścianę bohater nie byłby sobą, gdyby w specyficzny dla siebie sposób sobie z nimi nie poradził.
Ciężka korona
Szczerozłota korona, założona na głowę komicznego łowcy, okazała się zbyt ciężka, by udźwignąć ciężar chwały. Obszerny tom po prostu nie dowozi. Połączone wątki są bardzo nijakie i skupiają się tylko na polowaniu na monstra. Pierwsze sto stron było jeszcze ciekawe, ale im dalej w las, tym więcej chaszczy.
Wałkowany motyw z łowcami, wyolbrzymiane zagrożenia oraz coraz mniej śmieszne gagi zaczęły nudzić. Momentami czułem zażenowanie, a chwilę później nie chciałem dalej czytać. Coś ewidentnie nie zagrało, jak powinno. Fakt, komiks jest bardzo ładnie zilustrowany, scenariusz jednak zalatuje wilgocią. Nie czuję tutaj świeżości świeżo malowanego pokoju, nawet gdyby to była posoka wysadzonego w powietrze Deadpoola. Miałem wrażenie, że łamanie czwartej ściany nie wygląda naturalne, tylko zostało specjalnie wmuszone w kontekst, by pamiętać, że w tej serii to norma.
Będąc zupełnie szczerym, Król Deadpool nie zasługuje na koronę. Mógłby być tylko nadwornym błaznem, który na klaśnięcie króla skacze i zabawnie popierduje w rytm stukania laski znużonego władcy. Majestatyczny obraz bohatera na tronie jest ewidentnie przerysowany i nie polecam sięgać po tytuł, chyba że to akurat dobra promocja. Ewidentnie pasuje na półkę wyprzedażową, przez co daję 5/10.
Scenarzysta: Kelly Thompson
Ilustrator: Chris Bachalo, Gerardo Sandoval
Tłumacz: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 252
EAN: 9788328162075