Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego komiksu Assassin’s Creed Valhalla. Zapomniane mity, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Egmont.
Ubisoft, na miłość wszelkich bogów, czy możemy zostawić Valhallę w spokoju? AC: Mirage miało premierę już jakiś czas temu, chyba więc pora przejść dalej w wydawniczych planach i skupić się na Bagdadzie? Albo prologach do nadchodzących gier? Ja wiem, że wikingowie i mitologia nordycka to wdzięczny temat dla wszelkich twórców, ale… mam nadzieję, że ten komiks będzie ostatnim z serii.
Eivor, wróć!
Co ma wspólnego recenzowany w tym tekście tom z serią gier Assassin’s Creed? Cóż, poza tytułem, jest to prequel do ostatniego dodatku Valhalli, czyli Świtu Ragnoraku. Dla przypomnienia, bo zapewne większość z was go nie ukończyła, zwłaszcza biorąc pod uwagę zbyt obszerną podstawkę: rozszerzenie to ponownie przenosi gracza w świat nordyckich bogów. Jako Odyn przemierzamy tam krainę zwaną Svartalfheim, by odbić swojego syna z rąk olbrzyma Sutra i jego ognistych żołnierzy.
Zapomniane mity cofają się nieco w czasie i ukazują nam, jak doszło do porwania Baldra, prezentując tę historię z jego perspektywy. W teorii więc ten tytuł rozwija uniwersum, w którym od lat króluje Ezio Auditore, a praktyce to po prostu kolejna opowieść o zdradzieckim Lokim i naiwnych, acz walecznych Asach. Kadr z asasynami znajduje się na ostatniej stronie tomu. Historii nie zaczynamy bowiem z pespektywy Eivora, lecz przysłuchując się opowieści snutej przez skalda, w zasypanej śniegiem nordyckiej wiosce. I to w cale a wcale nie jest taki zły pomysł na wprowadzenie czytelnika do świata przedstawionego.
Kwartet
Zwłaszcza iż ten wątek powraca kilkukrotnie podczas całego tomu: dzieła przekazywanego z ust do ust, następnie spisanego na pergaminie, potem w książce. Scenarzysta tytułu, Alexander Freed, podkreśla motyw zmienności wydarzeń opisywanych w mitach, w zależności od tego, kto i gdzie przekazuje je dalej. Jednocześnie zwraca on uwagę na ponadczasowy przekaz całości, nie, żeby ten był wybitnie skomplikowany i zaskakujący.
Wśród autorów Zapomnianych Mitów figurują jeszcze inne osoby. Rafael Sarmento odpowiada za przepiękną, klimatyczną okładkę, oddającą ducha dumnych wikingów i ich mroźnej ojczyzny. Nie winię go za to, iż jego praca stanowi swoisty wabik na fanów mających nadzieję na podobną jakość grafik wewnątrz tomu. Cóż, ci niestety się rozczarują. Martin Tunica (rysunki) oraz Michael Atiyeh (kolory) stworzyli wspólnie coś nieprawdopodobnego: skrzyżowali nordycki świat bogów z dziecięcą kolorowanką.
Jeszcze pół biedy, jeśli kadr przedstawia naturę (jakąś górę czy wodospad), albo ukazuje wydarzenia w szerokim ujęciu, skupiając się na przestrzeni i dużych obiektach, które ją wypełniają. Wtedy te ciepłe, mocno nasycone kolory gubią się w tle. Ale kiedy trzeba zrobić zbliżenie na postaci lub, bogowie brońcie, na ich twarze… Nie mam pojęcia, co się dzieje. Czarne dziury zamiast oczu, brak rysów twarzy, bezkształtne głowy, jakby wyciosane z miękkiej gliny. Na każdej ze stron znajdziecie jedno okienko, które zostało dopracowane, któremu ktoś poświęcił więcej czasu. Czy twórcy starają się przekazać tym zabiegiem, że owszem, potrafią rysować, ale najzwyczajniej w świecie goniły ich terminy? Podczas lektury autentycznie złapałem się na tym, że przewracam strony wyłącznie czytając okienka z dialogami, pobieżnie zerkając na kadry, by wiedzieć, kto wypowiada jakie zdanie. Ta pastelowa nijakość tylko przeszkadzała w odbiorze i tak dość przewidywalnej historii. A żeby jeszcze dobić czytelnika, co kilkanaście stron znajdziecie dopracowane grafiki z pokaźną liczbą detali, kolejne okładki autorstwa pana Freeda. Jakby przypomnienie, że dałoby się zrobić to inaczej.
Gdzie moja Walkiria?
Wygrałem bitwę, przebrnąłem przez ten tom. Przyznaję, nie była to wybitnie ciężka walka, ale mimo wszystko oczy mnie trochę szczypią. No i dostałem małej migreny, rozmyślając nad głupotą bohaterów przedstawianych w mitologiach. Dumny Baldr nie jest tu wyjątkiem.
Gdybym był większym fanem nordyckich opowieści z czasów, gdy bogowie kroczyli wśród ludzi, może doceniłbym Zapomniane Mity. Na nieszczęście, o wiele bardziej podziwiam uniwersum Assassin’s Creed, które tutaj naprawdę ciężko dojrzeć.
Scenarzysta: Alexander Freed
Ilustrator: Martín Túnica
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Liczba stron: 72
Wydawnictwo: Egmont