Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego książki Scholomance. Złote enklawy do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Rebis.
Wszystkie znaki na ziemi i niebie sugerowały, że trylogia Scholomance okaże się serią, w której każdy tom zachwyca jeszcze bardziej. Pierwsza część cyklu była dobra, druga jednak podniosła poprzeczkę jeszcze wyżej, zapewniając godziwą rozrywkę i ciekawe rozwiązania. Nic nie wskazywało na to, iż ostatni tom serii również nie okaże się wciągający. Tymczasem…
…nadszedł dzień zapoznania się z finałem trylogii. Zakończeniem, na które tak mocno się czekało, które mogło wiele zmienić w fabule, które powinno być tą przysłowiową wisienką na torcie. Wiem, że Scholomance nie każdemu przypadła do gustu, zdaję sobie też sprawę z tego, iż sporo w niej dziur fabularnych i protagonistka może irytować, ale mnie te drobne mankamenty nie zniechęciły, dałam się wciągnąć cyklowi, uważając pierwszy i drugi tom za interesujące i warte zapoznania się z nimi. Nic nie przygotowało mnie na spotkanie z trzecim.
Po Scholomance
El przetrwała kilka lat w najbardziej niebezpiecznej szkole świata. Wraz z jej uczniami, przynajmniej większością z nich, opuściła progi lokacji, decydując się na realizację ryzykownego i dość śmiałego planu. W trakcie jego realizacji nie wszystko poszło zgodnie z przewidywaniami, co doprowadziło do tego, iż w szkole pozostał Orion. Teraz bohaterka nie może sobie wybaczyć, że zostawiła ukochanego na pastwę paszczora. Wie, jak bolesne jest spotkanie z tą bestią.
Protagonistka nie ma jednak zamiaru się poddać, musi zrobić wszystko, by odnaleźć stwora, który pożarł Oriona, i zapewnić chłopakowi spokój. Oczywiście wyprawa nie okaże się łatwa i przyjemna, a na drodze do jej wykonania staną same enklawy. Ktoś niszczy siedziska czarodziei, dziewczyna wie natomiast, jak sprawić, by te nie obróciły się w pył. Czy mimo swoich uprzedzeń, El pomoże enklawom?
Finał godny trylogii?
Scholomance. Złote enklawy nie spełniła moich oczekiwań. O ile wcześniejsze tomy, mimo kilku niedociągnięć, porywały i intrygowały, o tyle finał okazał się zbyt naiwny, prosty, przedramatyzowany. Akcja zostaje w nim zepchnięta na dalszy plan, choć nadal sporo się dzieje, a najbardziej liczą się wynurzenia protagonistki. Tak, we wcześniejszych częściach El również miała coś do powiedzenia, w końcu jest narratorką opowieści, jednak jej wynurzenia aż tak nie irytowały, w finalnym tomie włączyła przycisk DRAMATYZOWANIE i dała upust wszelkim emocjom, jakie w sobie tłamsiła. I te emocje przytłaczają nie tylko ją, ale i czytelnika. Zamiast spędzić dzień z wciągającą lekturą, odbiorca otrzymuje przerysowaną uczuciowo papkę o cierpieniach młodej El. Tego nie czyta się z zainteresowaniem.
Nie wiem, czemu bohaterka została tak źle poprowadzona w trzecim tomie serii. Coś poszło nie tak, Novik za mocno dała się pochłonąć emocjom wykreowanej przez siebie postaci, z czego nie wyniknęło nic dobrego. Wielka szkoda, bo El dało się lubić, kibicowało się jej, doceniało fakt, że ma swoje zdanie i nie przejmuje się opiniami innych.
Kiedy dodamy do tego jeszcze wątek protagonistki i jej koleżanki, Liesel, otrzymamy bardziej skomplikowany uczuciowy galimatias, który tak naprawdę został stworzony tylko po to, by coś się działo w miłosnym życiu bohaterki. Co z tego, że ta tęskni za Orionem – czego oczy nie widzą… Nie podobało mi się to rozwiązanie i wątpię, bym kiedykolwiek się do niego przekonała.
Zostawmy już jednak El w spokoju i przyjrzyjmy się innym elementom budującym historię. Fabularnie nie jest źle, ale w porównaniu z poprzednimi tomami ten wypada bardzo blado. Na każdym kroku widać dziury fabularne, zbyt przekombinowane rozwiązania i takie, które nie do końca mają rację bytu. Dobrze, że Novik poświęciła więcej miejsca enklawom, dowiadujemy się o nich kilka ciekawych rzeczy, ale to wszystko i tak ginie w lawinie uczuć El.
Są jakieś plusy
Tak, tak – znajdą się jakieś plusy tej opowieści. Pierwszym z nich jest wątek związany ze wspomnianymi przed chwilą enklawami, chodzi dokładanie o sposób ich powstawania – jak wiele wyrzeczeń kosztuje uzdolnionych magicznie stworzenie bezpiecznej przystani dla czarodziei. Ten motyw okazał się niezwykle ciekawy. Skoro autorka wspomina o enklawach, nie może przecież zabraknąć wizyt w nich. El odwiedza więc kilka z najbardziej znanych, a wraz z nią robi to czytelnik.
Do tego należy dodać wątek związany z przepowiednią dotyczącą protagonistki, którą to wizję poznaliśmy we wcześniejszych częściach. Mimo prób, okazuje się, iż oszukanie losu wcale nie jest takie łatwe (a może w ogóle niemożliwe?). Novik dobrze poprowadziła ten wątek, łączy się on również z tym dotyczącym enklaw.
Podsumowanie
Scholomance. Złote enklawy nie był finałem godnym tej trylogii. Coś po drodze zostało zatracone, autorka skręciła w złą stronę i nie do końca przemyślała finał dobrej pozycji dark academia. Szkoda, ta seria zasługiwała na mocne i szokujące zakończenie.
Autor: Naomi Novik
Wydawnictwo: Rebis
Ilość stron: 424
ISBN: 978-83-8188-685-7
Więcej informacji TUTAJ