O jeden krok za daleko. „Dzieci prawdy i zemsty” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego książki Dzieci prawdy i zemsty do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

Do dziś pamiętam słowa, które napisałam o pierwszym tomie serii Dziedzictwo Oriszy Tomi Adeyemi: Niesamowita historia walki o prawa, pełna przygód, z dobrze nakreślonymi bohaterami. To jedna z lepszych opowieści fantasy tego roku. Dzieci krwi i kości zasługiwały na każde słowo uznania, to rzeczywiście była jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w 2019 roku. Powieść konkretna, dobrze poprowadzona, z ciekawą koncepcją i wyróżniającymi się osobami bohaterskimi. Minęło kilka lat i postanowiłam sięgnąć po jej kontynuację.

Nie ma co się dziwić – po Dzieciach prawdy i zemsty spodziewałam się naprawdę wiele. Żywiłam nadzieję, że o ile druga część nie okaże się lepsza, to przynajmniej utrzyma poziom pierwszej. W końcu zakończenie okazało się tak dobre – Orisza odzyskała magię. Adeyemi mogła więc wykorzystać nowe pomysły, podążyć kolejnymi ścieżkami i oddać w nasze ręce następny dopracowany tom. Niestety skończyło się na słowie „mogła”.

Nowe wyzwania

Zélie i Amari osiągnęły swój cel – uwolniły magię, teraz tylko muszą zjednoczyć magicznych i niemagicznych mieszkańców Oriszy, zbudować lepszy świat dla każdej osoby, nieważne, czy ta posiada czarodziejskie zdolności, czy nie. Królestwo z marzeń dziewcząt ma szansę powstać, o ile tylko uda się osadzić Amari na tronie. Wtedy księżniczka zrobi wszystko, co w jej mocy, by zjednoczyć swoich poddanych, i raz na zawsze skończyć z prześladowaniami, dyskryminacją i niedolą. Plan jest prosty – zyskać sympatię i poparcie ludzi, zająć tron i władać mądrze i rozważnie. Niestety przedsięwzięcia wydają się łatwe, kiedy się je snuje, jednak w rzeczywistości nic nie idzie po myśli bohaterek. Przemowa Amari zostaje zakłócona przez matkę protagonistki i jej straż. Okazuje się, że rodzicielka dziewczyny posiada ogromną moc, wykorzystuje ją, by pozbyć się córki. Co więcej, uznaje Amari i jej popleczników za wrogów królestwa.

Sytuację pogorsza jeszcze fakt, że Inan, prawowity następca tronu, żyje i przejmuje władzę. Wprawdzie sam książę, teraz już król, nie chce walczyć z magami i ich klanami, ale sączony mu przez matkę do ucha jad sprawia, że wypowiada wojnę buntownikom. Jak potoczą się losy Zélie i Amari? Czy magowie odnajdą wreszcie swoje miejsce w świecie?

Ci bohaterowie

Dzieci prawdy i zemsty nie okazały się tak dobre jak Dzieci krwi i kości. Wprawdzie tempo akcji w drugim tomie jest szybsze niż w pierwszym, więcej się w nim dzieje, do tego magia nie stanowi tylko tła wydarzeń, o tyle zachowanie bohaterów i zmiany, jakie w nich zachodzą, sprawiają, że tytuł traci w oczach czytelnika.

Tak, druga część Dziedzictwa Oriszy, jeśli chodzi o fabułę i akcję, nie pozostaje w tyle – pojawiają się nowi bohaterowie, los królestwa jest niepewny, dochodzi do potyczek, osoby bohaterskie snują plany i je realizują, prawie cały czas coś się dzieje. Powieść szybko się czyta, ponieważ wydarzenia nie nudzą, zostały przemyślane i mają sens. I gdyby tylko od tych elementów zależała ocena utworu, byłaby ona znów wysoka. Niestety pojawia się dość mocny i wpływający na pozytywne aspekty tytułu problem – bohaterowie historii.

Na początku lektury drugiego tomu miałam nadzieję, że tylko jedna postać okaże się tą irytującą. Tymczasem im dalej w las, tym więcej… błędów w budowie bohaterów. Trudno napisać cokolwiek pozytywnego o Inanie, Tzainie czy Zélie. Książę traci jakikolwiek charakter, staje się tłem, czytając rozdziały mu poświęcone, ma się wrażenie, jakby na scenę wyszła osoba, która chce po prostu wygłosić swoje kwestie i zniknąć. Nie czuć zaangażowania w tym, co robi Inan, został dodany do fabuły, bo Adeyemi zdecydowała się kontynuować jego historię. Tymczasem tak naprawdę ta historia jest nijaka. Tzain także nie ma wiele do powiedzenia, snuje się za protagonistkami, pociesza je, czasem wygłosi jakąś kwestię i tyle. I w końcu Zélie – postać z ogromnym potencjałem, która ma wielką moc i wiemy z pierwszej części, że potrafi podejmować konkretne i śmiałe decyzje. W Dzieciach prawdy i zemsty zmienia się, co posiada swojej uzasadnienie, ale na gorsze. Snuje się z kąta w kąt, ciągle narzeka, nie potrafi się na nic zdecydować, bywa agresywna i nie postępuje logicznie. Jest sporo momentów, w których jej zachowanie irytuje czytelnika.

A co z księżniczką? Amari, przynajmniej na początku tego tomu, jawiła się jako najciekawsze postać w powieści. Nadal chciała realizować piękne plany zjednoczenia mieszkańców Oriszy, próbowała znaleźć sposób, by to osiągnąć. Jednak z rozdziału na rozdział jej zachowanie się zmieniało, niestety znowu na gorsze. Zatraciła się, bohaterka wypatrzyła tę postać, i o ile momentami widać było celowość tych zmian, o tyle na dłuższą metę nie wprowadziły nic konkretnego do snutej historii.

Podsumowanie

Nie da się wysoko ocenić książki, kiedy każda osoba bohaterska w niej występująca irytuje. Owszem, fabularnie jest dobrze, jednak to, co Adeyemi zrobiła ze swoimi postaciami, za mocno zepsuło tę część, by móc dać jej pozytywną notę. Wielka szkoda, pierwszy tom był niesamowity, zachwycający i ciekawy, drugi zapewne też miałby szansę stać się czymś takim, gdyby autorka nie zapomniała o wiarygodnym budowaniu bohaterów.

O jeden krok za daleko. „Dzieci prawdy i zemsty” – recenzja książkiTytuł: Dzieci prawdy i zemsty

Autor: Tomi Adeyemi

Wydawnictwo: Dolnośląskie

Ilość stron: 408

ISBN: 978-83-271-5902-1

Więcej informacji TUTAJ

podsumowanie

Ocena
4.5

Komentarz

Dzieci prawdy i zemsty nie okazały się tak dobre jak Dzieci krwi i kości.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Dzieci prawdy i zemsty nie okazały się tak dobre jak Dzieci krwi i kości.O jeden krok za daleko. „Dzieci prawdy i zemsty” – recenzja książki