Niecodziennie trafiają mi się komiksy, które zyskują bardziej po ponownej lekturze — tak miałem z Inną historią Uniwersum DC. Zapraszam na recenzję interesującego komiksu.
Rysunkowa historia o ciekawym temacie
Opisywany przeze mnie komiks to mieszanka problemów drugoplanowych bohaterów DC z ich dramatami. Co więcej, ma w sobie trochę komentarza związanego ze społeczeństwem amerykańskim. Wybuchowe połączenia, prawda? Jednak to nie jest wszystko.
Temat wykluczeń od zawsze zdaje się być czymś, co sprawia, że dyskusja o tym dla wielu potrafi być trudnym doświadczeniem. Podobnie jest i tutaj dla bohaterów. Dostajemy scenariusz pełen mieszanki nienawiści i rasizmu, a do tego problemem okazuje się również po prostu ludzka seksualność.
Jest tutaj jednak pewien problem…
W nasze ręce zostaje oddana pozycja będąca trochę swoistym miszmaszem historii bohaterów z kluczowymi wydarzeniami znanymi z kart opowieści z napisem Stany Zjednoczone. I tutaj muszę zaznaczyć, że jest to dla mnie pomysł świetny, ale niestety — został on wykreowany przez autora niezwykle chaotycznie, co czasem bardzo zaburza odbiór opowieści. Ma to miejsce szczególnie w momentach, gdy dochodzimy do sekwencji, które wielu z nas określiłoby za ważne lub podniosłe. Nie znajdziemy tutaj tego pewnego wyważenia i poziomu podejścia do tematów, jakie nam prezentuje fabuła. Jako odbiorca jestem trochę zawiedziony, ponieważ myślałem, że dostanę lekturę, która faktycznie sprawi, że będę czuł pewnego rodzaju niewygodę i niesmak z faktu mieszanki wątków rasizmu oraz po prostu nienawiści. Uważam, że tutaj nie ma odpowiedniego poziomu szacunku i historia mogłaby być lepszym doświadczeniem, lecz nie jest i czuć ten zmarnowany potencjał na każdej ze stron.
Z jednej strony rozumiem, że tutaj światotwórstwo i to, w jaki sposób prezentowane są nam pewne aspekty fabularne, nie klei się i jako czytelnik możemy mieć wrażenie, że scenariusz sam w sobie jest zlepkiem pomysłów, a te nie pasują do siebie — nawet przy założeniu, że każdy ma tutaj wolną rękę. Najlepszym określeniem, jakiego mogę tutaj użyć, i będzie ono naprawdę oddawało to, co tutaj mamy, jest słowo “chaotyczny”, ale o tym dowiecie się nieco niżej. Najpierw na moment pochylmy się nad odbiorcą, bo o nim i jego zadaniu też muszę wspomnieć.
Nie do końca potrafię określić dla kogo jest to pozycja
I to nie jest tak, że ten komiks okazał się aż tak zły. Wspomniany przeze mnie wątek fabularny jest trudny do oceny i jego przystępności dla zwykłego odbiorcy, ponieważ wiele tutaj zależy od tego, ile faktycznie wiemy o historii USA. Nie pomaga też w pewnym stopniu oprawa graficzna. Wydaje się, jakby została dorobiona na sam finał i faktycznie nie do końca pasuje do i tak już dość koślawego scenariusza. Tak jakby miał on spełniać pewnego rodzaju wytyczne i wpisać się w określone założenia. Szkoda tylko, że ta pozycja już takowe ma, ale nie są one wystarczająco odpowiednio zarysowane.
Ktoś gdzieś na jakimś etapie podczas prac nad tą pozycją stwierdził, że będzie to coś poprawnie politycznego i ładnego. Komiks, który ma pięknie wyglądać, ale nie oferować czytelnikowi za wiele. Już lepiej byłoby, gdyby za te tematy zabrał się ktoś taki jak Alan Moore lub ktoś podobny jego kalibru. Przynajmniej w jego wykonaniu dostalibyśmy coś, co by mentalnie przewróciło nam społeczne postrzeganie tych czasem zapomnianych postaci. Co prawda niektóre z nich spotkamy w serialach lub animacjach, ale szkoda, że niektóre z nich mają czasem nieszczęście do tego, by nie trafić do dobrego komiksu.
Prawda jest taka, że nie jestem w stanie polecić tej pozycji. Ma ona parę pomysłów, ale im się w nie bardziej zagłębiamy, tym bardziej przekonujemy się, że nie jest on do końca (o ile w ogóle) faktycznie porządnie przemyślaną pozycją. Niemniej mimo wszystko polecam sprawdzić, bo może się okazać, że odkryjecie w nim coś, co pchnie was do znalezienia lepszej i jednocześnie ciekawszej opowieści w świecie DC.