Zapachy nadziei. „Shadowscent. Korona światła” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego książki Shadowscent. Korona światła do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Zielona Sowa.

A miało być tak pięknie. Pierwszy tom serii ShadowscentKwiat mroku – okazał się zaskakujący, intrygujący i krążył wokół motywu zapachów, pokazywał, jak ważne są one dla osób bohaterskich cyklu, co dla nich oznaczają i ile wagi przywiązuje się do ich znaczenia. Premierowa część rozbudziła mój apetyt na więcej, zwłaszcza że jej finał był mocny i pozostawiał otwartą furtkę dla snucia dalszych historii Asha i Rakel. Liczyłam na to, iż kontynuacja okaże się równie zaskakująca co pierwszy tom, tymczasem Korona światła okazała się mniej zajmująca niż Kwiat mroku.

Trudno wyjaśnić, dlaczego tak się stało – może oczekiwania były za wysokie; pierwsza część okazała się sporym (pozytywnym) zaskoczeniem, więc tego samego pragnęłam od jej kontynuacji? Może serię dopadła klątwa drugiej części? Może minęło za dużo czasu od przeczytania premierowej powieści i moje wymagania się zmieniły? A może po prostu autorka zbłądziła, nie miała już pomysłu na kolejną opowieść rozgrywającą się w świecie, gdzie zapachy odgrywają ogromna rolę?  Jedno jest jednak pewne – Korona światła okazała się sporym rozczarowaniem.

Nowa misja

Rakel nie może dojść do siebie po śmierci Asha, stara się znaleźć sobie nowy cel, po uleczeniu księcia sprawy w państwie zaczęły przybierać niebezpieczny obrót, ale nie jest w stanie myśleć o przyszłości, w której nie ma jej ukochanego. Po wielu dniach wędrówki bohaterka i jej przyjaciele docierają do Zakonu, tam dziewczyna spotyka swoją rodzicielkę, przez całe swoje życie protagonistka była przekonana, że ta nie żyje. Dlaczego matka opuściła córkę? Czy obowiązek jest ważniejszy od miłości?

Tymczasem uznany za zmarłego Ash przebywa w więzieniu pod górą, gdzie jest poddawany różnego rodzaju eksperymentom. Jego życie wisi na włosku, a z każdym dniem maleją szanse bohatera na przetrwanie. Czy uda mu się odzyskać wolność? Czy odnajdzie przyjaciół i pomoże im w nadchodzącym starciu?

Czy coś się dzieje?

Korona światła miała potencjał, ale im czytelnik dalej zapuszczał się w opowieść, tym ten malał. Ta książka tak naprawdę jest o niczym, nie ma konkretnego celu i kierunku, w jakim zmierzają wydarzenia. Niby można wnioskować, że najważniejsze okaże się finalne starcie pomiędzy książętami, ale kiedy przychodzi do tego momentu, ten jawi się jako mało ważny, źle poprowadzony i nie odgrywa większej roli. Postaci snują się z jednego miejsca do drugiego, ciągle przeżywają chwile załamania i chcą się poddać, nie potrafią ze sobą porozmawiać. Książę Nisai, po latach przyjaźni, traktuje Asha jak obcego, nie obchodzi go, ile ten wycierpiał, jak wiele poświęcił, by chronić monarchę, relacja tych dwóch postaci diametralnie się zmienia, a odbiorca tak naprawdę nie wie dlaczego. I to nie tylko w tym przypadku czytelnik nie pojmuje postępowania osób bohaterskich historii. Relacja Rakel i jej mamy również została niewyjaśniona i źle poprowadzona, nowe postaci pojawiają się na chwilę, by zniknąć i nie wpłynąć znacząco na rozwój fabuły, wydarzenia nie dążą do określonego celu.

Dziur fabularnych i niezrozumiałych rozwiązań znajdziemy w tym utworze całą masę, tak jakby autorka nie miała planu na drugi tom, jakby cały swój koncept zakończyła na pierwszym. Po co więc kontynuacja, która niewiele wnosi? To dobre pytanie, chyba tylko po to, by Ash mógł powrócić do znajomych. A skoro już przy tej postaci jesteśmy, od premierowej części narasta wokół niej tajemnica związana z tym, kim i jaką moc ma protagonista. Niby jego rola jest ogromna, może okazać się niezwykle niebezpieczny, ale kiedy w końcu dochodzi do punktu kulminacyjnego, nie dostajemy żadnych fajerwerków, nie ma zaskoczenia, nie ma pomysłu na poprowadzenie tego wątku.

Korona światła okazała się wielkim rozczarowaniem.

Podsumowanie

Trudno napisać o tej powieści coś pozytywnego – postaci nie wiedzą, jaką mają odegrać rolę i co robić, finalne rozwiązania wątków okazują się nieprzemyślanie i niesatysfakcjonujące, sporo rozdziałów dłuży się, a motywy postępowania postaci są bliżej nieokreślone. Dawno żadna kontynuacja tak mnie nie zawiodła. O ile pierwszy tom był ciekawi i miał o wiele mniej wad, o tyle drugi nie zachęca do zapoznawania się z serią.

Zapachy nadziei. „Shadowscent. Korona światła” – recenzja książkiTytuł: Shadowscent. Korona światła

Autor: P.M. Freestone

Wydawnictwo: Zielona Sowa

Ilość stron: 432

EAN: 9788382401097

Więcej informacji TUTAJ

podsumowanie

Ocena
3.5

Komentarz

Korona światła okazała się wielkim rozczarowaniem.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Korona światła okazała się wielkim rozczarowaniem.Zapachy nadziei. „Shadowscent. Korona światła” – recenzja książki