Chyba nikomu nie trzeba opisywać, jak to jest budzić się na wielkim kacu, po jakiego doświadczeniu mówi się „już więcej pić nie będę”…
Taka myśl pewnie przewinęła się przez umysł Tadeusza Żeleńskiego, który obudził się przed zakopiańskim domem Witkacego i kompletnie nie wiedział, co działo się zeszłej nocy. Zdeterminowany lekarz koniecznie chce znaleźć swój płaszcz, ponieważ musi pędzić do szpitala na dyżur.
Oczywiście wspomnianego odzienia nie znalazł, ale zamiast tego obudził swoich towarzyszy, Witkacego, Conrada i Malinowskiego, oraz pewnego jegomościa, śpiącego sobie w najlepsze na kanapie. Szkoda tylko, że ten człowiek spał snem wiecznym.
Kto zabił?
To pytanie znane jest każdemu koneserowi gatunku kryminałów, ale bohaterowie przeżywają najgorsze chwile swojego życia i po burzliwej dyskusji decydują spróbować sobie przypomnieć, co takiego stało się zeszłej nocy. Jednak fakt, że wzięli narkotyki od Witkacego, skutecznie im to utrudnia. Co jeszcze może pójść nie tak? Ku mojemu zdziwieniu, zaskakująco dużo.
I tak oto nakreśliłem główny wątek całego filmu. To w sumie wszystko, co znajdziecie w tej produkcji. Co prawda reżyser zadbał, byśmy uświadczyli także dialogów między postaciami, dotyczących pracy, filozofii, sensu życia, sztuki i bycia natchnionym artystą. Szkoda tylko, że gdybyśmy wycięli te rozmowy o wszystkim i niczym, cała produkcja zmieniłaby swoją długość o połowę, jak nie więcej. Może wtedy miałaby ona więcej sensu, a nie stanowiła tylko zlepek pomysłów z żartami i taniego kiczu, wciśniętych do scenariusza, który momentami chyba był pisany na kolanie.
Im dalej w historię i rozwój wydarzeń, tym bardziej dochodzi do nas, jako odbiorców, że wątki są puste i mają jedynie na celu rozciągnięcie wszystkiego w czasie.
Jest jeden spory problem
Nie do końca potrafię znaleźć w filmie Niebezpieczni Dżentelmeni to coś, czynnik, dzięki któremu byłbym skory polecić ten film innym odbiorcom. Cała magia zaczyna się i kończy na ekipie aktorów. Dobrano ich idealnie, a podczas oglądania udowadniają oni, iż bawią się swoimi rolami.
Oczywiście nasi polscy pisarze to nie jedyne postaci, które zobaczymy na ekranie i to dobrze, ponieważ całą historię ubarwia dodatkowo obecność takich bohaterów jak Stalin czy Piłsudski. Ci dwaj panowie mają własne agendy, a pozostali bohaterowie jakimś cudem znajdują się w środku politycznej gry z rewolucją w komplecie.
Rewolucja, trup i jeden wielki kac – brzmi komicznie, ale też absurdalnie, prawda? Jako odbiorca czułem, że częściowo ta mieszanka jest nam już dobrze zmiana z takiego klasyka jak Ciało czy też seria Kac Vegas, lecz bardziej skłaniałbym się ku stwierdzeniu Kac Wawa w wersji biednej.
Ten film to żart…
…co więcej – marny i tani, z puentą bawiącą raz, lecz z żenadą jako posypką niczym na torcie z imprezy Witkacego. Przez cały czas ma się wrażenie, że w produkcji nie ma niczego solidniejszego niż tylko oparcie fabuły na pomyśle wielkich artystów, którzy stwierdzili, że strzelą sobie po grzybku i zapiją wódką.
Nie zrozummy się źle, aktorzy wcielający się w poszczególne postaci spisali się dobrze, nawet czasem niesamowicie, i widać, że zostali idealnie dobrani do swoich ról, ale na tym koniec. Pisząc te słowa, naprawdę próbuję znaleźć więcej w Niebezpiecznych Dżentelmenach, ale niestety – ten twór można obejrzeć tylko i wyłącznie by obserwować jego aktorów.
Patrząc na opis, zauważyć można mieszankę kryminału z komedią, lecz bardziej przeważa to drugie, co dodatkowo potęgowane jest przez absurd. Całość to tak naprawdę pusty film, mający tylko jeden cel – rozbawić – i nie wywołać żadnych większych procesów myślowych. I w tej roli sprawdza się dość dobrze.
Niebezpieczni Dżentelmeni to przykład filmu z ideą:, „byle jak najwięcej pomysłów, byle śmiesznie, byle jak”. Produkcja jest dowodem na brak umiejętności wymieszania pomysłowości twórcy scenariusza z jakimkolwiek głębszym sensem, by twór miał w sobie odrobinę więcej niż tylko tani pomysł na fabułę.
Tytuł oryginalny: Niebezpieczni Dżentelmeni
Reżyseria: Maciej Kawalski
Rok premiery: 2022
Czas trwania: 1 godzina 47 minut