Pierwsza część filmu, nosząca tytuł Za jakie grzechy, dobry Boże?, okazała się hitem. Osobiście przyzwyczaiłam się już, iż wszelkie komedie francuskie są okraszone odrobiną komizmu, zarówno postaci czy też sytuacyjnym. Powyższy obraz kończy się w taki sposób, że widzowi ciężko nie zastanawiać się nad tym, co działo się później z jego ulubionymi bohaterami. Z tego też powodu bardzo się ucieszyłam na wieść, że ukaże się jego kontynuacja. Czy jednak druga część była równie dobra co pierwsza?
Nie odchodź!
Fabuła filmu wspomina ponownie o rodzinie Claude’a Verneuila. Tym razem jego córki wraz ze swoimi partnerami życiowymi pragną wyjechać. Charles Koffi na przykład uważa, iż w jego kraju nie ma dobrych ról dla czarnoskórych aktorów i kiedy pewnego dnia widzi w telewizji indyjski film, postanawia polecieć do Dubaju. Chao Ling zaś marzy o zrobieniu kariery w branży bankowej, jednak mała mieścina we Francji nie daje mu takich możliwości, jakich by chciał. Marie Verneuil jest załamana całą sytuacją i wraz z mężem postanawiają zrobić dosłownie wszystko, aby ich dzieci nie opuściły tego pięknego i romantycznego kraju. Czy im się to uda?
Świetna gra aktorska
Muszę przyznać, iż rozpoczynając seans miałam spore oczekiwania. Chciałam, aby kontynuacja nie okazała się gorsza od swojej poprzedniczki.
Z pewnością zachwyciła mnie i przekonała gra aktorska, najbardziej Pascala N’Zonziego w roli Andre’a Koffiego. Dlaczego akurat on? Otóż nie potrafiłam oderwać wzroku od jego twarzy. Za każdym razem, kiedy pojawiał się na ekranie, odnosiłam wrażenie, iż jest o coś zły, zawsze był przerażający. I dlatego też w pewnym momencie bardzo współczułam jego córce, Madeleine, kiedy to musiała wyjawić mu, z kim ma zamiar zawrzeć związek małżeński.
Przekonał mnie również Christian Clavier w roli głowy zwariowanej rodziny. Polubiłam go ponownie za to, iż to właśnie familia okazała się dla niego najważniejsza i bez względu na to, jakie miał zdanie na dany temat, starał się, aby bliskim było jak najlepiej.
Reszta aktorów zagrała poprawnie, nie zauważyłam jakiś rażących błędów w ich rolach, jednak to dwie osoby wymienione wyżej skradły moje serce i z pewnością zapamiętam je na dłużej.
Po raz kolejny piękne widoki i muzyka…
Podobnie jak w jedynce, tak i w I znowu zgrzeszyliśmy, dobry Boże! oko widza może się nacieszyć zachwycającymi krajobrazami, dla melomanów również znajdzie się coś wyjątkowego, bowiem melodia zachwyca, tworzy z obrazem spójną całość. Muzyka to dodatkowy atut tej produkcji, bowiem pomimo tego, iż pojawia się dość rzadko, to jednak została dobrana w idealny wręcz sposób. Raz jest cicha, raz głośniejsza, uzupełnia ukazywane na ekranie wydarzenia i poszczególne sceny. Można napisać, iż spaja ona wszystko.
Minus czy minusik?
Moim zdaniem, film ten nie ma nawet najmniejszej wady. Rzadko się zdarza, aby wszystko mi się podobało, ale tutaj na próżno szukać elementu, który wypadł źle. Fabuła jest ciekawa, muzyka zachwycająca, podobnie jak i widoki, zaś aktorzy odegrali swoje role poprawnie. Nic tylko zasiąść przed telewizorem i miło spędzić czas.
Podsumowanie
I znowu zgrzeszyliśmy, dobry Boże! to ponownie historia o różnicach kulturowych, o odmiennych zdaniach, wspieraniu się wzajemnie oraz poświęceniu. Twórcy po raz kolejny postawili na dobrą zabawę, sporą dawkę humoru, a także ukryte przesłanie. A co oznacza sam tytuł? Dowiecie się, kiedy tylko obejrzycie tę produkcję!
Tytuł oryginalny: Qu’est-ce qu’on a encore fait au bon Dieu?
Reżyseria: Philippe de Chauveron
Rok: 2019
Czas: 1 godzina 39 minut