Życie sławnych ludzi nastręcza okazji do tworzenia produkcji biograficznych ukazujących ich losy. W ostatnich latach dane nam było obejrzeć Bohemian Rhapsody poświęcone Freddy’emu Mercury’emu i zespołowi Queen czy opowiadającego o Elthonie Johnie Rocketmana. Tym razem przyszedł czas na Elvisa Presleya. Choć mogłoby się wydawać, że filmowa biografia króla rock and rolla będzie niezapomnianą i porywającą przygodą, końcowe wrażenia są zgoła odmienne.
Inny punkt widzenia
Narratorem filmu jest grany przez Toma Hanksa pułkownik Tom Parker, wieloletni menager Presleya. Taki zabieg na pierwszy rzut oka niesie za sobą obietnicę powiewu świeżości i możliwości przestawienia biografii Elvisa w nieszablonowy sposób. Jednak na tym się kończy. Parker w wykonaniu Hanksa jawi się jako czarny charakter ze starych filmów, pragnący wyssać ze swojej ofiary jak najwięcej pieniędzy – Presley jest dla niego tylko atrakcją, na której można zarobić. Martwi się on jedynie o swoje własne dobro, długi oraz niewygodne, skrywane tajemnice. Trudo tu mówić o jakiejś rozbudowanej psychice postaci, ponieważ jej zwyczajnie nie ma.
Zapomnijcie o fajerwerkach
Natomiast sama biografia Elvisa prezentowana jest pobieżnie. Reżyser widowiska, Baz Luhrmann, jedynie odhacza kolejne punkty w życiorysie legendarnego piosenkarza, od dzieciństwa związanego z fascynacją muzyką czarnoskórych mieszkańców Ameryki oraz komiksami superbohaterskimi, przez pierwsze występy, rozwój kariery, nadużywanie narkotyków i śmierć. Niestety całkowicie zabrakło tu pogłębionego spojrzenia na życie prywatne króla rock and rolla. Wszystko ukazane jest w sposób fragmentaryczny, chaotyczny i po macoszemu. Z tego względu, jak również przez długi metraż filmu, całość ciągnie się niemiłosiernie. Zasadniczo dopiero sceny z koncertami wnoszą do produkcji trochę życia, jednak ich też za wiele nie zobaczymy. Największym plusem obrazu jest genialny Austin Butler wcielający się w tytułowego bohatera. Wypada on niezwykle wiarygodnie, swoją mimiką, ruchami i zachowaniem bardzo wiernie odwzorowuje Elvisa, niekiedy można odnieść wrażenie, że wręcz urodził się do tej roli.
Inne aspekty „widowiska”
Film Luhrmanna ukazuje rozwój, przemiany i problemy społeczne Stanów Zjednoczonych. Reżyser porusza temat rasizmu względem Afroamerykanów oraz prób wyeliminowania elementów ich kultury z szerokiego obiegu. Znajduje to odzwierciedlenie choćby w ugrzecznianiu czy nawet blokowaniu koncertów Elvisa, którego piosenki były zakorzenione właśnie w czarnej muzyce. Nie zabrakło tu również miejsca na próby pokazania, poprzez głównego bohatera, będącego żywym przykładem tego typu mechanizmów, jak ikony popkultury wpływają na zachowania społeczne, rynek medialny i wydawniczy, przekształcając się w coś, co współcześnie nazywalibyśmy produktem totalnym. W końcu kto nie chciałby kupić przypinek ze swoim idolem lub reklamowanych przez niego produktów? Oczywiście takie rozmienianie się na drobne najczęściej niesie za sobą szereg negatywnych skutków, ale o tym również nie zapomniano wspomnieć w omawianej tu produkcji. Wymienione elementy czynią film odrobinę ciekawszym, bez nich byłby on całkowicie nudną biografią.
W stronę podsumowania
Niestety Elvis mnie rozczarował. Spodziewałem się wybuchowej i porywającej biografii przepełnionej oryginalną muzyką króla rock and rolla. W zamian otrzymałem nużącą i przydługawą produkcję, którą w moim odczuciu ratuje jedynie genialna rola Austina Butlera. Całość, pomimo kilku interesujących elementów związanych z rozwojem ówczesnej kultury popularnej Stanów Zjednoczonych, raczej nie sprawia pozytywnego wrażenia. Możliwe też, że film trafił na niewłaściwego odbiorcę, a osoby będące miłośnikami tego typu produkcji odnajdą w nim o wiele więcej pozytywów.
Reżyseria: Baz Luhrmann
Rok premiery: 2022
Czas trwania: 2 godziny 33 minuty