Filmy akcji to twór, po który rzadko kiedy sięgam. Nie przepadam za scenami ciągłych walk, porachunków i gonitw, nie bawi mnie to. Po powyższy tytuł sięgnęłam jedynie z czystej ciekawości i może też trochę z przekory, by po raz kolejny się przekonać, że jestem masochistką i lubię się zadręczać tym gatunkiem. Czy było to udane spotkanie, czy też znów okazało się stratą czasu?
Kto z nich okaże się sprytniejszy?
Gdy rozpoczyna się wojna narkotykowa, wszystkie chwyty są w niej dozwolone. Okazuje się, że kartel zajmuje się niecnym procederem, a mianowicie przeprowadza terrorystów przez amerykańską granicę. Matt Graver postanawia wezwać posiłki w postaci tajemniczego i nieco dziwacznego Alejandro. Mają połączyć siły w narastaniu narkotykowego problemu. Mężczyzna ów porywa córkę narkotykowego bossa, lecz nie przeczuwa, że stanie się ona niedługo kością niezgody. W pewnym momencie dziewczynka jest już traktowana jako strata wpisana w koszty akcji. Ta sytuacja poróżni dwóch mężczyzn, którzy zostaną zmuszeni do zweryfikowania tego, co było dla nich najważniejsze i o co walczyli.
Nic wartego uwagi…
Pomimo tego, iż przed seansem nie miałam nawet najmniejszych oczekiwań, to jednak produkcja ta rozczarowała mnie dość mocno. Tak naprawdę przez prawie dwie godziny nic się nie działo. Film miał określoną fabułę, konkretny scenariusz, najpierw było planowanie akcji, potem uprowadzenie córki szefa narkotykowego biznesu, następnie przekazywanie życia i ciała dziewczynki z jednych rąk do drugich. Jednak czynności te tak naprawdę nie posiadały nic w sobie takiego, co przyciągnęłoby widza przed ekran i nie dawało mu od niego odejść. To zadziwiające, że z jednej strony film posiadał wiele scen, a twórcy chcieli przekazać widzom konkretną historię, to jednak nużył on i jedynie myślało się, kiedy to się skończy. No właśnie, oglądałam, a raczej męczyłam się, aby wytrwać na seansie, bo ciekawiło mnie, jakie nastąpi zakończenie… Zaś to także mnie rozczarowało, bowiem było łatwe do przewidzenia.
Gra aktorska trochę ratuje ten obraz
Pomimo powyższych zarzutów, niewątpliwym plusem omawianego obrazu okazali się aktorzy, a zwłaszcza młodziutka Isabela Moner, wcielająca się w rolę Isabeli Reyes, czyli córkę bossa nielegalnego procederu. Chociaż czasami jej ujawnianie emocji było mocno przesadzone, to jednak przekonała mnie w swojej grze. Benicio del Toro (Alejandro) czy Josh Brolin (Matt Graver) również nie zawiedli, aczkolwiek ten drugi potrafił okazywać każde uczucie jedną i tą samą miną. Ale w końcu grał twardziela, więc można mu to wybaczyć. Obydwaj aktorzy grali mężczyzn, którzy z początku potrafią ze sobą współpracować, aby osiągnąć obrany cel, jednak z czasem dochodzi do konfliktu ukazującego różnice pomiędzy ich priorytetami.
Kontrast
Po jednej stronie znajdują się krajobrazy, zaś po drugiej sceny walki. Widoki przyrody są ukazane w pięknych ujęciach, pełnych feerii barw, stanowią one unikatowe tło, zaś na pierwszym planie zawsze stoją obrazy bohaterów z pistoletami w dłoniach. Twórcy postanowili więc trochę zneutralizować negatywne wydarzenia pięknym drugim planem miejsca, w którym rozgrywa się akcja.
Bonusy
Komu mało wartkiej akcji i sensacji po seansie tego tytułu, ten może jeszcze zapoznać się z dodatkami dołączonymi do filmu na DVD. Na płycie umieszczono omówienie drugiej części Sicario oraz szereg informacji na temat tego, jak owa produkcja powstała. W książeczce zaś widz znajdzie wyjaśnienie, o co tak naprawdę w tym filmie chodzi, jaki twórcy mieli zamysł oraz opis najważniejszych postaci pojawiających się w nim.
Podsumowanie
Sicario 2. Soldado zapowiadało się jako film pełen akcji z ciekawą historią w tle. Okazało się, że jedynym plusem tej produkcji są aktorzy oraz piękne krajobrazy. Reszta plasuje się na mocno średnim poziomie, co sprawia, że widz przez prawie dwie godziny będzie się zwyczajnie nudzić.
Tytuł oryginalny: Sicario: Day of the Soldado
Reżyseria: Stefano Sollima
Rok powstania: 2018
Czas trwania: 2 godziny 2 minuty