Przychodzi czasem taki czas, że potrzebujemy zapomnieć o problemach dnia codziennego i chcemy się po prostu zrelaksować. Wtedy z pomocą przychodzi nam Netflix. Niewątpliwie serwis ten przoduje w produkcji świetnych seriali, ale czasem również i filmy pod ich znakiem okazują się naprawdę przyjemne w odbiorze. Zróbmy zemstę z pozoru wydaje się być kolejnym głupiutkim i pozbawionym głębi tworem. Zaręczam jednak, że to bardzo mylne wrażenie. Produkcja ta trwa prawie dwie godziny, a nie ma w niej nawet minuty, podczas której można się znudzić. Co ma takiego wyjątkowego w sobie Zróbmy zemstę?
Współpraca i chęć odzyskania dawnego życia
Fabuła filmu rozpoczyna się od dość melodramatycznego wydarzenia. Otóż Max prosi dziewczynę, Dreę o przesłanie mu jakiegoś odważniejszego filmiku ze swoim osobistym udziałem. Dziewczyna zgadza się. Następnego dnia to nagranie znajduje się dosłownie na każdym telefonie uczniów ich szkoły. Drea jest załamana, traci swoją dawną popularność i przyjaciół. W wakacje poznaje Eleonore, która również szuka zemsty na swojej prześladowczyni. Obydwie dziewczyny zaprzyjaźniają się i łączą siły we wspólnym przedsięwzięciu. Drea nie przeczuwa nawet, w jaki sposób jeszcze jej życie wywróci się do góry nogami. A przecież los lubi płatać figle…
Zachwycająca gra
Ogromnym plusem tej produkcji jest fakt, że jedną z głównych ról zagrała Camila Mendes. Aktorkę możecie kojarzyć z Riverdale, w którym zagrała charyzmatyczną i niezwykle pewną siebie Veronicę Lodge. W przypadku Zróbmy zemstę wcieliła się w postać Drei. Jak zwykle Mendes zagrała nieskazitelnie i przekonująco. Byłam pod wrażeniem, kiedy jej rola wymagała raz uśmiechu na twarzy, a zaraz już złości, a nawet wściekłości. Drugą aktorką, która mnie do siebie przekonała, była Maya Hawke, wcielająca się w Eleonore. Z początku nie potrafiłam jej zupełnie polubić. Irytowała mnie za każdym razem, gdy pojawiała się na ekranie. W pewnym momencie jednak kliknęło i nagle doszłam do wniosku, że ona naprawdę świetnie gra! Jej mimika, ruchy ciała, a nawet sposób, w jaki układała w danej chwili usta, sprawiały, że widz mógł jeszcze lepiej ją odbierać, zaś postać, przez nią grana, stawała się jeszcze bardziej przekonująca. Negatywne emocje wzbudził we mnie za to Max, którego zagrał Austin Abrams. Od samego początku wydawał się śliski i fałszywy, a to, co zrobił swojej dziewczynie, to już było okropne świństwo. Reszta aktorów zagrała raczej poprawnie, ale nie aż tak, aby na dłużej pozostać w pamięci.
Ręka rękę myje
Twórcy ukazali w Zróbmy zemstę, jak łatwo gwałtowne emocje mogą przysłonić trzeźwy ogląd sytuacji i jak w prosty sposób postępować pod ich rzekomym wpływem. Drea i Eleonore z początku sprawiają wrażenie, że łączy ich ten sam cel, do którego osiągnięcia dążą, wspierając się i wymyślając kolejne akcje, ale wszystko ma swój kres. Tak i w tej sytuacji nagle okazuje się, że nie wszystko wygląda do końca tak, jak się wydaje. Twórcy stworzyli historię, która uświadamia nam, jak łatwo jest zniszczyć drugą osobę z pomocą mediów społecznościowych. Wystarczy odpowiednio zrobione zdjęcie czy prawidłowo sformułowany zgryźliwy komentarz, aby sprawić, że ktoś pójdzie na samo dno. Często nie zastanawiamy się zupełnie nad tym, jak słowa potrafią ranić innych. W przypadku Zróbmy zemstę mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że historia zatoczyła koło i wróciła do punktu wyjścia. Początkowe sceny na koniec zostają wyjaśnione w dość dosadny, a zarazem prosty sposób. To jeszcze bardziej wzbudza zdumienie w widzu.
Przewidywalność?
Ten film może się wydawać niektórym do granic możliwości prosty. Dla wytrawnych widzów w tej historii nie będzie zupełnie niczego wciągającego ani zaskakującego. Uważam jednak, że w pewien sposób łamie on utarte już schematy i wprowadza nowe fragmenty. Samo zakończenie okazało się dla mnie dość mocno pokręcone. Kiedy w końcu otrzymałam rozwiązania wszelkich wątków, nawet tych najdziwniejszych, doszłam do wniosku, że wszystko naprawdę ma sens i logikę. Muszę przyznać, że ostatnie sceny nawet odrobinę wprawiły mnie w zdumienie. Owszem, nawet dla mnie wydarzenia, które mają miejsce już po napisach końcowych, są przesłodzone i przewidywalne, co nie zmienia to faktu, że film odebrałam pozytywnie i chciałabym móc oglądać więcej takich produkcji. Zupełnie nie spodziewałam się tego, że moje odczucia względem Zróbmy zemstę będą aż tak ciepłe i entuzjastyczne.
Czy warto obejrzeć?
Moim zdaniem, tak. Jest to idealne komedia, stworzona wprost do spędzenia miłego wieczoru i zrelaksowania się. Nie patrzcie na ocenę na Filmwebie, bo mam wrażenie, że jest ona tam bardzo obniżona (albo ten tytuł oceniają sami wytrawni widzowie!), a Zróbmy zemstę nie jest złą produkcją. Do jej oglądania trzeba po prostu odpowiednio się nastawić: nie myśleć, że to będzie film wysokich lotów, w którym nie wiadomo, co będzie się działo. Historia oparta jest na prostym schemacie, jednak w jakiś dziwny sposób przyciąga do siebie.
Podsumowanie
Zróbmy zemstę to zaskakująca fabularnie produkcja. Nie nudziłam się na jej seansie ani minuty, a trwa przecież ona praktycznie dwie godziny. Warto dać jej szansę, chociażby ze względu na wspaniałych aktorów, ale także na pomysł na samą historię. Twórcy pomiędzy wierszami, kolejnymi obrazami przekazali kilka życiowych prawd. Ta historia szokuje, bawi, ale także daje w pewien sposób do myślenia.
Tytuł w oryginale: Do Revenge
Reżyseria: Jennifer Kaytin Robinson
Rok produkcji: 2022
Czas trwania: 1 godzina 58 minut