Rude, słodkie i magiczne. Ilustrowany projekt o przygodach średniowiecznych lisów mieszkających w pałacu z sera powstał 16 marca 2015 roku. Od tego czasu rude kity podbiły serca odbiorców w całym kraju (za granicą pewnie też), a zwroty typu „ojojane miejsca bolą mniej” na stałe zagościły w słowniku każdego wielbiciela Puchaterów.
Jeżeli, podobnie jak ja, z zapartym tchem śledzicie losy Lisiego Królestwa, to mam dla was idealny tytuł na wieczór, który pozwoli wam zapomnieć o problemach dnia codziennego. Zimna kawa? Spóźnienie do pracy/szkoły? Spleśniała kanapka? A może czekające pranie? Radzę wezwać grupę sprawdzonych przyjaciół i wspólnie ojojać niewielkie trudności. Zainteresowani? Po udanej kampanii pierwszej edycji gry przyszedł czas na wersję sklepową, w której wydanie zaangażował się Rebel. I tak oto w nasze ręce trafiło drugie, odmienione i poprawione wznowienie tytułu. Przedstawiam wam Liski: Ojojanie – czyli kooperacyjną planszówkę, w której wcielicie się w Puchaterów i Puchaterki i zawalczycie z koszmarami.
Dawno, dawno temu…
Wasza przygoda w Lisim Królestwie rozpocznie się tak, jak zaczynają się wszystkie interesujące historie, czyli od ciekawej lektury i dobrej kawy. Niestety pech chciał, że Lisi Mag przypadkowo wylał gorący napój na magiczną księgę. Pobudzone kofeiną koszmary uciekły z karty grymuaru i zaczęły nękać krainę rudych kit. Tylko nieustraszeni Puchaterowie mogą stawić czoła temu wyzwaniu. A nie będzie to łatwe zadanie. Bo chociaż niezmiernie bajkowa oprawa graficzna stwarza wrażenie, że mamy przed sobą prostą rozgrywka dla najmłodszych, to w rzeczywistości czeka nas dość skomplikowany cel, z którym będziemy mierzyć się pod presją uciekającego czasu.
Pierwszy rzut oka
Patrząc na Liski: Ojojanie już wiemy, że graficznie ta gra powali nas na kolana. Jak można spodziewać się po stylu Beaty Samugaj (twórczyni Lisiego Królestwa), estetycznie wszystko jest na najwyższym poziomie. Podczas trwającej rozgrywki można napawać się żartami i ilustracjami znanymi z profilu Lisie Sprawy. Po otwarciu przepięknie zilustrowanego pudełka o dość sporych rozmiarach, w środku znajdziemy dużą, rozkładaną planszę, planszetki Puchatrów (aż pięciu różnych), czterdzieści kart ojojania, dziesięć komplikacji, dwadzieścia pięć problemów, sześć koszmarów, dwadzieścia pięć lisów, cztery szare kity, planszetkę pomocy, dziesięć znaczników lisich bohaterów wraz z podstawkami, dwanaście znaczków serów oraz dwadzieścia żetonów strachu. Jest barwnie, zabawnie i jak się okaże podczas pierwszej próby zagrania — bardzo emocjonująco.
Karty na stół i zaczynamy
Celem tytułu Liski: Ojojanie jest unieszkodliwienie Koszmaru (na przykład przerażającej dorosłości) po pięciu rundach przygotowań. Jeśli któremuś z Lisków zabraknie serka, albo gdy nasz wróg stanie się zbyt potężny – przegramy, i trzeba będzie zacząć grę od początku.
Do czasu walki z końcowym bossem, pokonujemy co turę codzienne problemy i komplikacje, za które otrzymujemy żetony nagród czy wsparcie innych lisków. Musimy oczyścić Lisie Królestwo ze wszystkiego, co złe, by późniejsze rozgromienie Koszmaru przyszło nam z większą łatwością.
Sama rozgrywka dzieli się na rundy, a te na cztery fazy. Pierwsza z nich to etap Ojojania, w którym będziemy przypisywać wspólnie karty Ojojania do problemów leżących na planszy. Wybierane karty muszą pasować symbolami do znajdujących się na stole trudności, by móc je pokonać. Każda fiszka ma określoną liczbę symboli, jakie trzeba do niej dograć, a także pewne wytyczne co do konkretnego ich rodzaju. Rozwiązany problem znika z planszy, ale szybko zostaje zastąpiony przez nowy. Brzmi prosto? Niekoniecznie.
Stres, stres i jeszcze stres
Pokonywanie negatywnych kart byłoby bardzo łatwe i przyjemne, gdyby nie dwie, dość istotne przeszkody. Po pierwsze: w grze jest ograniczona liczba fiszek z danymi symbolami i uwierzcie mi na słowo, zawsze na rękę trafią nie te, których w danym momencie potrzebujecie. Po drugie: limit czasowy. Liski: Ojojanie mają swoją aplikację na telefon, pokazującą przy akompaniamencie nastrojowej (stresującej) muzyczki odliczane dwie minuty. DWIE MINUTY żeby ogarnąć wszystkie blankiety na stole i ułożyć je poprawnie.
Po zatrzymaniu stopera następuje faza druga. W niej sprawdzamy, które problemy i komplikacje udało nam się rozwiązać i dobieramy po jednym żetonie nagrody (figurka serka, bo lisy jedzą serki) za każdą pokonaną trudność. Dalej przychodzi etap trzeci, czyli uzupełnianie planszy o brakujące karty i przygotowanie kolejnego stosu blankietów Ojojań, którego użyjemy w następnej rundzie. Oczywiście nie możemy ich podglądać. Ostatnia część tury to planowanie, czyli omawianie dalszych działań i rozplanowanie fiszek, których nie użyliśmy ostatnio.
Główny Koszmar określa całą rozgrywkę przez specjalne zasady. Każdy z bossów ma swoje dodatkowe utrudnienia. Jawność tej karty pozwala nam w trakcie gry przygotować się do finałowego starcia. Różnorodność negatywnych blankietów powoduje, że każda rozgrywka jest inna.
Zostań Puchaterem!
Liski: Ojojanie to stuprocentowa kooperacja. Nie znajdziecie tutaj żadnej negatywnej interakcji. Całość opiera się na dyskusjach i tworzeniu planu na następne tury. Gra zawiera możliwość rozgrywki solo, ale jednak przy większej liczbie uczestników mamy dużo lepszą atmosferę. Możemy wspólnie kombinować, jak pokonać ostateczny Koszmar. Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa.
Instrukcja jest bardzo prosta. Nauka reguł trwa chwilę, a opis rozgrywki zawiera dużą liczbę przykładów i rysunków, co ułatwia zrozumienie zasad. Oczywiście bywają niewielkie niedopowiedzenia, ale gdy dobrze zgłębimy sens mechaniki to i one rozwiążą się same.
Na minus (bądź plus) jest w tej planszówce olbrzymia losowość. Generalnie nie mamy raczej wpływu na nic, co dzieje się na planszy — oprócz fazy planowania. Ale nawet najlepszy pomysł nie wypali, gdy wylosujemy niepasujące karty. Niestety, gdy trafimy na rundę, w której nie dostaniemy potrzebnych do pokonania problemów symboli, to szansa na zwycięstwo drastycznie spada. Nie polecam tej planszówki tym, co oczekują łatwego zwycięstwa i po nastej klęsce z rzędu odstawiają tytuł na wysoką półę. Tutaj niestety przegrywamy, i to nie raz.
Ja osobiście zakochałam się w Liskach, i mogę wam obiecać, że na pewno będą często wracać na mój stół. Piękne wykonanie, proste zasady i uciekający czas dają nam produkt, który zdecydowanie poprawi nam humor i pozwoli zapomnieć o gorszym dniu. Pamiętajcie, że ojojane problemy są mniej straszne. Bardzo polecam.
Tytuł: Liski: Ojojanie
Liczba graczy: 1-5
Wiek: 12+
Czas rozgrywki: 45 minut
Wydawnictwo: Rebel
Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel, więcej o grze przeczytacie tutaj: