Pierwszy tom Resident Alien oczarował mnie na tyle, że obejrzałem telewizyjny serial z Alanem Tudykiem w roli głównej. Tak jak się spodziewałem, jest to produkcja niezwykle udana, ale odbiegająca trochę od pierwowzoru. Komiks wydawał się być skierowany do bardziej dojrzałego odbiorcy. Pod płaszczykiem zabawy ukryta jest bowiem jakaś tajemnica. Kolejny album tej serii zdaje się to potwierdzać.
Pętla się zaciska
Pierwszy tom serii przedstawiał historię obcego, którego statek kosmiczny rozbił się na Ziemi. Uwięziony na naszej planecie, stara się wtopić w społeczeństwo, żyjąc na uboczu, nie zawadzając nikomu. Niestety śmierć lekarza zmusza innych mieszkańców amerykańskiej mieściny, by udać się do tajemniczego doktora i poprosić go o pomoc. Album skupiał się na prezentacji przeszłości głównego bohatera i jego trudnej (i niejednokrotnie śmiesznej) adaptacji do swojej ludzkiej powłoki. Komiks był lekki, przyjemny w odbiorze, ale na końcu pojawił się niepokojący wątek agencji bezpieczeństwa, która zaczyna węszyć wokół przybysza z kosmosu.
I tak druga część to przede wszystkim koncentracja na tym aspekcie. W albumie znajdziemy trzy zeszyty. Pierwszy Bezimienny to historia tajemniczego pożaru w miasteczku. Harry znowu miesza się w rozwiązanie zagadki. Ale główna fabuła jest zdecydowanie mniej ważna niż to, co dzieje się w jej tle. Agencja bezpieczeństwa ma coraz więcej informacji na temat obcego i zaczyna akcję obławy. Tożsamość doktora poznają kolejne osoby, które oferują swoją pomoc i zapewniają dyskrecję. Dowiadujemy się coraz więcej detali z przeszłości głównego bohatera, o jego rodzinie i szczegółach misji, na którą został wysłany. Rozwija to następna część – Obcy w Nowym Jorku. Podczas oglądania dokumentu telewizyjnego na temat zaginionego artysty ulicznego, Harry zauważa tajemniczy znak. Pochodzi on z jego kultury i jest dla niego zrozumiały. Doktor niechętnie decyduje się na podróż do Nowego Jorku w poszukiwaniu malarza. To, czego się dowiaduje i doświadcza podczas wyjazdu, bardzo się na nim odbija i wpływa na postrzeganie swojej sytuacji. Kończące album Ktoś do ciebie to ciąg dalszy obławy na obcego. Agenci wyruszają do kilku miejsc w Ameryce, a jeden z nich trafia do miasteczka zamieszkiwanego przez Vanderspeigla. Czy znajdzie to, czego szuka? O tym musicie przekonać się sami.
Doktor Harry
Zaskoczył mnie ten album. Myślałem, że historia skoncentruje się na życiu miasteczka i perypetiach ukrywającego się obcego. Sądziłem, iż w tle bycia detektywem z przypadku będziemy obserwować wpadki Harry’ego i uśmiechać się podczas lektury. Scenarzysta poszedł jednak w innym kierunku. Zamiast ciepłej i zabawnej historyjki, otrzymujemy bardzo ciekawy kryminał, w którym główny bohater ma coraz więcej rozterek, czuje, że ktoś go poszukuje. Powiększająca się liczba osób znająca jego tożsamość również staje się problemem. Koncentracja na Harrym to świetny zabieg. Dzięki niemu seria nabiera rumieńców i staje się ciekawym studium życia przybysza z obcej planety. Końcówka komiksu zaskakuje i wymusza na czytelniku pytanie, w jakim kierunku to pójdzie? Co zrobi doktor i czym będzie się motywował?
Wrażenia
Po raz kolejny jestem zaskoczony tym, jak nijako wygląda rysunek na obwolucie Resident Alien. Galeria na końcu komiksu, gdzie prezentowane są ilustracje z amerykańskiego wydania, utwierdza mnie w przekonaniu, że Steve Parkhouse lepiej radzi sobie z rysowaniem poszczególnych kadrów niż z okładkami. Niestety będę musiał się chyba do tego przyzwyczaić, bo tom pierwszy cechował podobny problem. Na szczęście liczy się wnętrze, a to jest bardzo bogate. Peter Hogan ma świetny pomysł na rozwój głównego bohatera. Potrafi budować ciekawą fabułę i nie boi się zmiany sposobu narracji. Początkowa lekka i zabawna forma ustępuje pola znacznie cięższej i poważniejszej historii. Zapewne nie każdego to ucieszy, ja jednak mam wrażenie, że to świetny zabieg. Wymusza na czytelnikach refleksję i oczekiwanie na rozwój wypadków. Angażuje naszą uwagę i emocje. Doktor Harry Vanderspiegle ewoluuje, a my wraz z nim. Pomimo sporego zaskoczenia, w końcu oczekiwałem prostych, zabawnych historyjek, jestem na tak. Resident Alien podąża w ciekawym kierunku i ogromnie ciekawi mnie, jak zakończy się historia sympatycznego przybysza z kosmosu.
Album ze świetną fabułą, dobrymi ilustracjami i intrygującym finałem. Zdecydowanie polecam i czekam na kolejne odsłony. Kibicuję też mocno serialowi, który bardzo dobrze się ogląda. Mam nadzieję, że pojawią się następne sezony.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Scenariusz: Peter Hogan
Ilustracje: Steve Parkhouse
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: EGMONT