Zmierz się z pracą detektywa! „Cztery śledztwa Sherlocka Holmesa” – recenzja komiksu paragrafowego

-

Sherlocka Holmesa zna chyba każdy. Artur Conan Doyle pewnie dość mocno obawiał się tego, że postać przez niego stworzona aż w takim stopniu podbije serca czytelników. Miłość ta może przybierać przeróżne formy, powstał na przykład komiks, oparty na kanonie powyższego autora, w którym Watson oraz Holmes są parą (tak, tak dobrze czytacie, są tam nawet sceny seksu!) – widać, że wizja dwójki głównych bohaterów w znacznym stopniu się przeobraża i przybiera chociażby różnorodne orientacje seksualne, zaś w głowach fanów powstaje milion równie ciekawych opowieści. Nosi on tytuł „It is what it is”.

Obecnie, oprócz seriali i filmów, a także książek, również komiksy (przykład wyżej), co i rusz wzbudzają coraz większe zainteresowanie. Możemy w jakimś stopniu wcielać się w rolę ulubionych bohaterów, na przykład w wielu grach planszowych osadzonych w świecie Sherlocka. A od niedawna również w komiksie paragrafowym. Takim właśnie są „Cztery Śledztwa Sherlocka Holmesa”, zapraszam was więc w podróż w ślad za popularnym detektywem oraz jego oddanym pomocnikiem, aby rozwiązać jego wszystkie sprawy!

Komiks, w którym to ty decydujesz…

Najpierw warto wyjaśnić w ogóle, czym są komiksy paragrafowe. Otóż, to nic innego jak komiksy „interaktywne”, dające wam możliwość wyboru, którym bohaterem chcecie być i przeżywać wraz z nim szereg ciekawych przygód. A co najważniejsze, tej historii rysunkowej nie da się przeczytać kadr po kadrze – nawet, jakbyście bardzo się uparli, to szybko byście się zorientowali, że zwyczajnie lektura nie miałaby sensu. I właśnie niepewność jest chyba tutaj najfajniejsza, nigdy nie wiecie, co was spotka na następnej stronie.

Cztery sprawy do rozwiązania

W przypadku tego tytułu słynnych bohaterów czekają aż cztery śledztwa. Całość rozpoczyna się od tajemniczej przesyłki, którą otrzymuje Holmes – jak nieco później się okaże, od Moriarty’ego. W paczce znalazły się opisy naszych czterech spraw, odpowiednio zatytułowane, jak i dołączono dodatkowo spisy podejrzanych osób wraz z miejscami, w których możecie poszukać śladów, tropów.

Pierwsze dochodzenie dotyczy kota pani Hudson. Tutaj nie mamy możliwości wyboru postaci, musimy wcielić się w doktora Watsona, rozpoczynając tym samym naszą pierwszą przygodę. Chodzimy wraz z bohaterem, zbieramy dowody, przesłuchujemy świadków.

Druga sprawa nosi tytuł Linia życia. Ofiarą okazuje się pewna starsza wróżka, która przepowiadała przyszłość na podstawie… liczby liter w imieniu i nazwisku. Po to właśnie prowadziła specjalny dziennik, w którym każdy z jej klientów musiał podać swoje dane.

Trzecia dotyczy pewnego mężczyzny, który stracił kompletnie pamięć. Nie wie, kim jest, ani co mogło się mu przydarzyć. Jest okropnie poraniony, co wskazuje na to, że ktoś się nad nim znęcał.

Ostatnie śledztwo opowiada o skradzionym skarabeuszu z Muzeum. Tutaj także pojawia się sporo podejrzanych i tropów, za którymi możecie pójść.

Dodatkowe bonusy

W komiksie nie brakuje tak zwanych bonusów, w niektórych kadrach można natrafić na dodatkowe zagadki pozostawione przez Moriarty’ego. Jeżeli zostaną poprawnie rozwiązane, jako nagrodę dostaje się komplet przycisków do maszyny, które są niezbędne już w samej końcówce gry.

Karta śledztwa

To specjalne miejsce na początku komiksu, w którym wpisujemy numery postaci, których podejrzewamy za konkretne przestępstwo. To także się przyda na sam finał całej zabawy. Oprócz tego, tak jak to wspominałam wyżej, w niektórych kadrach odnajdziemy klawisze – te także musimy zliczać i najlepiej zapisywać od razu numery obrazków, na których się one pokazały, bowiem zliczyć je z danego obrazka można tylko raz.

A mordercą jest…

Końcówka jest równie emocjonująca, co i wcześniejsza część rozgrywki. Okazuje się wtedy po co w ogóle były potrzebne przyciski do maszyny, zrobi się naprawdę niebezpiecznie, bo wyjdzie na jaw pewna mrożąca krew w żyłach tajemnica. Klawisze trzeba odpowiednio poukładać (ich liczba będzie dość znacząca), następnie zsumować wszystkie wypisane przy kolejnych śledztwach na karcie. Od uzyskanej sumy zależy do jakiego obrazka nas ona odeśle. Jeżeli okaże się, że wpisaliśmy odpowiednią sumę, zegar przy bombie ulegnie zatrzymaniu i wszyscy będą uratowani. Ale czy na pewno?

Rozwiązania spraw

Oczywiście, nie może zabraknąć gotowych odpowiedzi. W przystępny sposób, tak jakby to faktycznie uczynił Sherlock, na samym końcu są powyjaśniane poszczególne śledztwa – krok po kroku, w odrębnych kadrach możecie ujrzeć, jak do rozwiązania danej sprawy należało dojść, na co zwrócić uwagę. Należy w tym miejscu zadać sobie pytanie, czy faktycznie śledztwa są na tyle trudne, że wymagają jakichkolwiek odpowiedzi. Mogę pokusić się o proste stwierdzenie, że do pewnego stopnia tak. Nie zawsze zwrócicie uwagę na dany znaczący szczegół, nie dostrzeżecie wszystkiego i chociaż cztery sprawy są przedstawione w łopatologiczny sposób, nie uda się do każdego rozwiązania dojść w samodzielny sposób.

Jakim detektywem jesteś?

Na ostatniej stronie komiksu widnieje instrukcja, w jaki sposób musimy przyznać sobie noty. Dostaje się je za każde rozwiązane śledztwo, w zależności od postaci, którą byliśmy, wynoszą one albo trzy albo cztery punkty. Za zebrane przyciski do maszyny również można je dostać – od jednego do czterech. Ostatnim punktem możliwym do zdobycia, jest rozbrojenie bomby za pierwszym podejściem. Oceny następnie sumujemy i wychodzi na jaw jakimi jesteśmy detektywami: jesteśmy świetni, zdobywając wynik między szesnastoma a dwudziestoma punktami, a jeżeli mamy ich mniej niż dziesięć to oznacza, że plasujemy się na przeciętnym poziomie w swoim fachu i jeszcze wiele ćwiczeń przed nami. Jeżeli zdobyliśmy ich od dziesięciu do piętnastu to znaczy, że jesteśmy dobrymi detektywami, chociaż do perfekcji jeszcze trochę brakuje.

Mój detektyw odniósł klęskę…

Przyznam się, że świetnie się bawiłam przechodząc do kolejnych kadrów. Dzięki temu komiksowi mogłam się wcielić w rolę ulubionego bohatera, to jest Holmesa (rzecz jasna, czasem też i Watsona wybrałam!) i rozwiązać kilka jego spraw. Niestety, na polu detektywistycznym, odniosłam totalną klęskę, nie rozwiązałam żadnej z nich. Kiedy potem czytałam wytłumaczenia odnośnie kolejnych śledztw, wydawały się one tak proste i logiczne, że miałam ochotę palnąć się w czoło, że sama na to nie wpadłam… Holmes i tym razem mnie zaskoczył swoim logicznym myśleniem!

Czy warto się zaangażować w detektywistyczną zabawę?

No jasne, że tak! Zacznijmy od tego, że sama oprawa komiksu jest wykonana z niezwykłą starannością. Dzięki twardej okładce, całość dłużej pewnie będzie wyglądać estetycznie i nie będzie mieć zagiętych rogów. Sam fakt, że komiks nie należy do cienkich, że ma sporo stron daje nadzieję, że zabawa z nim potrwa długie godziny. Same rysunki mi się podobały, a postaci detektywa i doktora do złudzenia przypominały aktorów z serialu BBC – Benedicta Cumberbatcha oraz Martina Freemana. Owszem, można się w niektórych obrazkach w łatwy sposób pogubić, więc najpewniej przydałyby się nam chociaż niewielkie karteczki indeksujące, którymi moglibyśmy pozaznaczać najważniejsze kadry. Komiks przeznaczony jest niby dla osób od 10 lat i niby ilustracje szczególnie drastyczne nie są, ale z drugiej strony pokazują sceny morderstw (ogromna kałuża krwi), ran (na przykład cięta rana na głowie pani Hudson) czy też śladów znęcania się nad drugim człowiekiem (otarcia i siniaki), więc mocno bym się zastanowiła zanim Cztery śledztwa dałabym dziesięciolatkowi. Dzieci mają w końcu różną wrażliwość.

Po raz pierwszy miałam styczność z komiksem paragrafowym i przyniosło ono mi dość emocjonujące przeżycie. Myślę, że pomysł na fabułę oraz wykonanie w idealny sposób ze sobą współgrało. W ciekawy sposób stworzone historie, śledztwa, w których łatwo było się pomylić i podążyć niewłaściwym tropem– to wszystko sprawiało, że ciężko było oderwać się od zabawy, ale także w pewnym momencie już nie zauważało się tego, co się dzieje na około nas. No właśnie, w Czterech Śledztwach żadne wydarzenie nie było przypadkowe, musimy skupiać się na tym, co widzimy i podjąć odpowiednie kroki. Przy przesłuchiwaniu podejrzanych musimy polegać na swoim sprycie – niewłaściwe pytania mogły zdenerwować naszego rozmówcę i ten miał pełne prawo odmówić dalszej pogawędki. A każda zdobyta informacja okazywała się na wagę złota – Holmes miał możliwość zdobyć ich tylko trzy, ale za to możemy liczyć na jego dedukcję i spryt, zaś Watson pytał maksymalnie o cztery rzeczy i dodatkowo, z racji zawodu, oglądał z bliska wszelkie rany czy inne obrażenia na ciałach ofiar. Muszę wspomnieć również o tym, że spostrzegawczość była w komiksie ogromnym atutem – ja nieraz patrzyłam na kadr i w pierwszej chwili nie zauważałam dobrze ukrytych szczegółów czy cyfr, dopiero po dłuższej chwili orientowałam się, że coś przegapiłam.

Przy tym tytule czas leci zatrważająco szybko, nim się obejrzałam, a tu już uciekły co najmniej trzy godziny. To pokazuje, że jednak komiks paragrafowy to świetna i dość oryginalna zabawa i że może ona niemiłosiernie wciągać. Dodam jeszcze, że idealnie zostały odwzorowane cechy charakterystyczne bohaterów – Sherlocka i jego logicznego myślenia, doktora Watsona, który wiernie podążał za swoim przyjacielem, nawet jeśli uważał, że ten zachowuje się zupełnie idiotycznie, czy chociażby Moriarty’ego, jako przebiegłego wroga i konkurenta detektywa.

Czytałam kilka recenzji i zaskoczyło mnie, że wystąpiło w tym komiksie kilka błędów. Mianowicie, że z niektórych obrazków nie było odwołania do kolejnych albo że prowadziło ono nie tam, gdzie powinno. Z ciekawości sprawdziłam to w swoim egzemplarzu, ale u mnie wyglądało wszystko prawidłowo. Wynika z tego, że mój komiks został wydany już po poprawkach. Ostatnie pytanie: Komu polecam ten tytuł? Wszystkim, którzy uwielbiają Sherlocka równie mocno jak ja (czyli do granic możliwości i wyobrażenia) oraz osobom, które może go nie znają zbyt dobrze (chociaż, czy to w ogóle jest możliwe?), a lubią oryginalne zabawy i ciągle pragną testować nowe rzeczy. Po tym komiksie sama zapragnęłam poznać inne tytuły i sprawdzić, czy również przy nich będę się tak świetnie bawiła.

Zmierz się z pracą detektywa! „Cztery śledztwa Sherlocka Holmesa” – recenzja komiksu paragrafowego

 

 

Tytuł: Cztery śledztwa Sherlocka Holmesa
Autor: Praca zbiorowa
Wydawnictwo: FoxGames
Liczba stron: 178
ISBN: 978-83-280-4610-8

Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

1 komentarz

Popularne w tym tygodniu