Wszyscy widzimy, dokąd zmierza ludzkość. Zmiany klimatyczne, nadmierna eksploatacja złóż, dążność do nieustannej walki o terytorium – wszystko to doprowadzi nas w końcu na skraj zagłady, kiedy każdy krok naprzód oznaczać będzie śmierć. Jednak w Odrodzeniu jest dla nas nadzieja. Jaka? Przekonajcie się sami, czytając moją nową recenzję.
Co w trawie piszczy?
Historia przedstawiona w Odrodzeniu zaczyna się jak typowe postapo, w którym człowiek zmaga się z efektami swych działań. Mamy zatem zbuntowaną sztuczną inteligencję, ogromne zmiany klimatyczne oraz zaognione konflikty terytorialne. Ziemskich protagonistów zastajemy w sytuacjach krytycznych – podczas szalejącego pożaru rafinerii naftowej w Stanach Zjednoczonych oraz w centrum tajemniczej epidemii dziesiątkującej ludzkość. Tam właśnie spotykamy ludzkie główne bohaterki – Liz i Helenę, starające się jakoś przeżyć w niesprzyjających warunkach. Równolegle do rozwijanej historii kobiet poznajemy przedstawicieli jednego z gatunków pozaziemskiej cywilizacji – lekarkę Satie i wojownika Swanna. Stanowią oni część kosmicznej operacji Odrodzenie, mającej na celu odbudowę Ziemi i pomoc jej mieszkańcom. Pojawiające się statki obcych wywołują niemałe zamieszanie wśród Ziemian, często przeradza się ono we wrogość. Tymczasem tajemnicza SI nie próżnuje, aby pokrzyżować plany kosmitów i zapewnić sobie dominację nad światem.
Wykonanie
Pod względem wizualnym komiks prezentuje się bardzo dobrze. Wita nas twarda oprawa z klimatyczną, plakatową wręcz grafiką. Środek wygląda równie okazale. Mamy do czynienia z dość klasyczną, ale zachwycającą kreską, autorzy świetnie oddali tam między innymi mimikę bohaterów, co dodaje im realizmu. Warto również napisać o bardzo ciekawej kreacji świata, a właściwie światów wykreowanych w Odrodzeniu. Patrząc na naszą Ziemię oraz na ogromne maszyny przemierzające jej równiny, na myśl przychodzą obrazy Jakuba Różalskiego. Jednak tym, co osobiście zachwyciło mnie najbardziej, był sposób stworzenia innych planet. Autorzy wykazali się niesamowitą dozą kreatywności, dzięki której oglądane przez nas grafiki na długo zapadają w pamięć. Poza aspektami wizualnymi, będącymi jedną z najważniejszych części komiksu, należy pochwalić twórców za sam pomysł na wykonanie. Dzieło idealnie pasuje do dzisiejszych realiów, tworząc niejako sequel naszej rzeczywistości, w której masowa eksploatacja złóż i niszczenie planety są na porządku dziennym. Komiks zatem stanowi bardzo dobrą przestrogę dla ludzi, aby opamiętali się w pogoni za pieniądzem. Ciekawie została również przedstawiona relacja Ziemian i obcych gatunków, mamy okazję zestawić „typowo ludzkie” zachowania, priorytety i sposoby myślenia z ideałami. jakie prezentują kosmici może to być bardzo pouczające.
Czas na kilka wad
Jeśli chodzi o rzeczy, które mi się w komiksie nie podobały, to zdecydowanie będą to przede wszystkim tempo prowadzenia akcji oraz (w niektórych momentach) logika występujących wydarzeń. Jednak zacznijmy od początku. Problem szybkości niejako łączy się z chęcią połączenia ze sobą i wprowadzenia zbyt wielu wątków w jednym zeszycie. W pewnym sensie potrafię to zrozumieć, ponieważ jako tom pierwszy Odrodzenie chce wyprowadzić jak najwięcej treści, które później będą kontynuowane, jednak robi to z niemałym trudem. Komiks jest przeładowany nowymi sytuacjami, skutkuje to tym, że zamiast skupić się na dłuższym fragmencie i przeskakujemy co dwie strony do innego wydarzenia. Taki sposób prowadzenie historii bywa najbardziej uciążliwy podczas sytuacji dynamicznych, gdzie dochodzi do pościgu lub walki, sekwencje te ograniczone są do rozpoczęcia, malutkiego wycinka środka akcji oraz zakończenia, przez co czuć pewien niedosyt. Wygląda to tak, jakby autorzy chcieli rozpocząć jak najwięcej wątków, aby w późniejszych tomach mogły się swobodnie rozgałęziać, ale wyszedł z tego jeden wielki mętlik. Kolejnym problemem jest brak logiki i ciągu przyczynowo-skutkowego w niektórych fragmentach, może łączyć się to niejako z tym, o czym pisałem wcześniej, jednak uznałem, że warto o tym wspomnieć. Zdarza się, iż sytuacje przedstawione na kartach komiksu nie są dobrze lub w jakikolwiek logiczny sposób wyjaśnione, dlatego też powodują uczucie zakłopotania na zasadzie: „Okej, ale jak i dlaczego oni się tam znaleźli”.
Wrażenia ogólne
Komiks cierpi na tak zwany „syndrom pierwszego tomu”, którego głównym objawem są przeładowanie treścią i zaczynanie wielu wątków na raz, przez co traci on swoją spójność. Jednak mimo to jest on zdecydowanie wart przeczytania i zobaczenia. Fabuła, pomimo lekkiego chaosu, zapowiada się ciekawie, a grafiki są wręcz obłędne, dlatego ja czekam z zapartym tchem na kolejne tomy.
Ilustracje: Emem, Fred Blanchard
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Liczba stron: 184
Wydawnictwo: Egmont
EAN: 9788328154926
Więcej informacji TUTAJ