Zbuntowany (nastoletni i mroczny) anioł. „Shadows House” – recenzja mangi, tomy 1–6

-

W swoim (póki co) krótkim życiu przeczytałem naprawdę wiele różnorakich mang, zdecydowanie więcej niż wskazywałyby opublikowane na Popbookowniku recenzje. Dość napisać, że w mieszkaniu mam na nie specjalny regał, któremu zresztą od ciężaru tomików wyginają się już półki. Ekspertem nie jestem, lecz dane mi było spotkać się praktycznie z każdym gatunkiem, począwszy od skrajnie prostych shonenów, a kończąc na tytułach dla dorosłych czytelników (tych, o których myślicie, również). Nie spodziewałem się, że coś będzie w stanie mnie jeszcze zaskoczyć w tej kwestii.
shadows houseZiewam

Zaczyna się klasycznie: przepiękny oraz ogromny dwór, na kompletnym odludziu, zamieszkuje rodzina arystokratów. Na szczęście nikt nie próbuje przekonać czytelnika, że „Jaśnie Państwo” to w pełni normalna szlachta. Już od pierwszych stron znamy sekret rodu Shadow: są czarni. W sensie naprawdę ciemni, ich ciało to czysty mrok, skrywający jakiekolwiek rysy twarzy czy nawet kolor skóry. Przy okazji wydzielają też spore ilości sadzy, które trzeba na bieżąco sprzątać – a to rola służby również mieszkającej w pałacu. Świat przedstawiony poznajemy przy pomocy młodej szlachcianki Kate oraz jej pokojowej, Emilico. Pełni ona jednocześnie rolę Oblicza swej Ciemnej Pani – ma za zadanie jak najlepiej oddawać jej charakter i emocje. Co będzie dalej, zapewne się domyślacie – przebudzenie demonów/potworów/bestii/starożytnych bogów (niepotrzebne skreślić), a następnie śmierć niewinnych mieszkańców dworku w imię większego zła czy innego rytuału. Nuda do kwadratu.

A jednak

Wtedy jednak fabuła robi zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, a następnie beczkę i piruet. Mordu nie będzie, przecież wszyscy służący Ciemnemu Państwu to specjalne lalki, stworzone przez głowę i nestora rodu, Pana Dziadka. Sam pałac natomiast zamieszkuje masa dzieci w różnym wieku i nie w głowie im zabójstwa. No, przynajmniej nie wszystkim. Najważniejsze dla młodego arystokraty to doskonalić swoje umiejętności, uczyć się, coraz lepiej współgrać z lalką i ogólnie rzecz ujmując – dążyć do doskonałości, by za kilka lat przenieść się do skrzydła dla dorosłych. W dużym skrócie: witajcie w nieco supernaturalnej, prywatnej szkole, pełnej nie tylko bogatych nastolatków, ale także ich służby. Tyle, że to nie takie proste. Na całe szczęście.

shadows houseBanalnie mroczna tajemnica rodu Shadow jest dużo bardziej mroczna niż na pierwszy rzut oka wygląda, oraz zdecydowanie mniej banalna. Niestety, wrodzony wstręt przed spoilerami i brak chęci zepsucia wam zabawy sprawia, że nie rozwinę tej kwestii. Nie pomaga również fakt, iż w serii tej może nie dzieje się specjalnie dużo, jednak wątki są bardzo rozbudowane. Dialogi bohaterów momentami potrafią przytłoczyć zalewem (tylko pozornie) nieistotnych informacji, a mimo to nigdy nie wydały mi się nachalną ekspozycją bądź fabularnym zapychaczem. Nie raz i nie dwa podczas lektury zdarzało mi się zapomnieć i traktować Shadows House nie jak komiks, lecz jak książkę – pełnoprawną, wielowątkową opowieść, traktującą o strasznej tajemnicy i walce bohaterów o prawdę.

Dlaczego nie?

W zasadzie temu tytułowi najbliżej do thrillera, jednak takie gatunki jak kryminał i horror także znajdą tu swoje miejsce. Choć mniej więcej od trzeciego tomu całość zaczyna skręcać w dość nieoczekiwaną stronę: telewizyjnej opery mydlanej. A ja nawet nie potrafię stwierdzić czy to wada, czy zaleta. Z jednej strony rozgrywki o władzę, pierwsze przyjaźnie i miłostki oraz niewiele wnoszące fabularnie rozmyślania nad nieznaną przyszłością i przyszłością to nie coś, czego można by się spodziewać po tak mrocznej historii. Z drugiej jednak, chciałbym pogratulować autorowi za wprowadzenie właśnie tych pozornie lekkich i odciągających od głównych wydarzeń elementów, bowiem ciągłe zagrożenie, przeplatane intrygami, byłoby dla większości czytelników męczące. Przynajmniej na dłuższą metę, a nic nie wskazuje na to, by przygody Kate i Emilico szybko się skończyły.

Bohaterowie, zarówno ci pierwszo- jak i drugoplanowi, są konsekwentnie rozwijani, a ich charaktery, mimo mych początkowych obaw, nie ograniczyły się tylko do pojedynczych cech. Motywacja poszczególnych postaci również znajduje się na swoim miejscu, bardzo mocno trzyma się też logika oraz wewnętrzne zasady świata przedstawionego. Szukałem wytrwale, ale przez całe sześć tomów nie znalazłem żadnych dziur fabularnych, co samo w sobie jest sporym osiągnięciem. Jeśli jakiś nowy fakt narusza dotychczasową wiedzę czytelnika, robi to w sposób nieinwazyjny, wręcz zachęcając do samodzielnego rozwikłania nowej tajemnicy. Choć czasem, uwierzcie mi, wolelibyście nie poznać odpowiedzi. Mimo momentami drastycznych zwrotów akcji, Shadows House, przepełnione mrokiem zarówno w sensie dosłownym (czarne ciała postaci, skontrastowane bogatymi arystokratycznymi ubraniami to koncept bardzo przyjemny dla oka), jak i przenośnym, zostanie na mojej półce na dłużej. Jako dowód, że przy odrobinie talentu i pomysłu wciąż można pozytywnie zaskoczyć nawet największe mangowe marudy.

shadows house

 

Tytuł: Shadows House

Autor: so – ma – to

Gatunek: horror, dramat, tajemnica, supernatural, seinen

Wydawnictwo: Waneko

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Nie wiem, co tu się dzieje, ale jest to przerażająco urocze w swej tajemniczości. Aczkolwiek mam nadzieję, że nie zmieni się w typowego tasiemca bez żadnych fabularnych odpowiedzi.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Nie wiem, co tu się dzieje, ale jest to przerażająco urocze w swej tajemniczości. Aczkolwiek mam nadzieję, że nie zmieni się w typowego tasiemca bez żadnych fabularnych odpowiedzi.Zbuntowany (nastoletni i mroczny) anioł. „Shadows House” – recenzja mangi, tomy 1–6