Zbliża się wojna. „Miecz zabójcy demonów” – recenzja mangi, tomy 15-17

-

Za przekazanie egzemplarzy recenzenckich mang Miecz zabójcy demonów – Kimetsu no yaiba, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Waneko.

Miecz zabójcy demonów to historia skończona, wiemy, że jej finał przypada na 23. tom – pierwsze cegiełki pod tę budowlę właśnie zostały położone. W kolejnych odsłonach opowieści o Tanjirou i Nezuko Kamado czeka nas sporo akcji, trochę treningów oraz zwieńczenie, jakie sprawi, że będziemy wyklinać, jeśli pod ręką nie leży gdzieś następna część. Przyznać trzeba jedno – wojna z demonami już nie tylko puka do bram, co właśnie zjawia się na tym shōnenowym przyjęciu.

Już czas

Spenetrowanie przez demony wioski kowali to poważny cios dla formacji Zabójców demonów – służyła ona bowiem nie tylko jako zaplecze techniczne, w jakim wytwarzane są niezbędne im ostrza, ale również jako miejsce rekonwalescencji i odpoczynku. Rozgorzała walka z dwoma Większymi Księżycami, Hantengu i Gyokko, zaangażowała oba przebywające w wiosce Filary – Muichiro Tokitę (Filar Mgły) i Mitsuri Kanroji (Filar Miłości), a także Tanjirou oraz Nezuko. Nie jest łatwo, przeciwnicy w końcu to nie byle płotki. Wszyscy stawiają opór, najsilniejsi wśród Zabójców robią, co mogą, by pozbyć się wrogów – jeśli wytrzymają do wschodu słońca, mają szansę ich albo przepłoszyć, albo nawet zabić. Gdy Kanroji walczy z Gyokko, Tanjirou rzuca się w pościg za Hantengu, próbując wyczuć swoim nadnaturalnym węchem, gdzie w sztucznym ciele kryje się ten tchórzliwy demon. Na szczęście dla niego, ma po swojej stronie również Nezuko. Tę samą, która po raz kolejny dokonuje w tej historii niemożliwego: nie dość, że oparła się wpływom Kibutsujiego, to w niezwykle dramatycznych okolicznościach pokonała… Słońce. Tym samym uruchomiła cały łańcuch wydarzeń, jakie zapewne doprowadzą do ostatecznej konfrontacji z twórcą wszystkich demonów. Zanim jednak do tego dojdzie, Zabójcy, po ataku na wioskę, będą musieli się przegrupować, wylizać rany, znaleźć nową lokalizację dla kowali, jak również – szybko podnieść umiejętności każdego z nich. Kibutsuji kolejny krok wykona szybciej niż ktokolwiek się spodziewa. Czy połączone siły Filarów, pani Tamayo, rozwijającego się w tempie geometrycznym Tanjirou oraz ewoluującej w nieznanym kierunku Nezuko wystarczą, by zakończyć trwający wieki terror demonów?

Polecamy:

Trening, trening i jeszcze raz trening

Ostrze hartuje się w ogniu – podobną drogę rozwoju swojego głównego bohatera przyjął Koyoharu Gotouge. Im potężniejszych przeciwników spotyka Tanjirou, im bardziej jego życie wisi na włosku, tym szybciej rozwija swoje umiejętności oraz techniki, lepiej rozumie, co podpowiadają mu przyrodzone, nad wyraz wyostrzone zmysły. W omawianych tu tomach widzimy, jak bardzo chłopak się rozwinął – początkowo zwykły, szeregowy demon stanowił dla niego nie lada wyzwanie, w tomie 15. wielkim wysiłkiem ściął głowę Hantengu, Czwartego Większego Księżyca. A to nie koniec – w końcu jeszcze trochę musi się podciągnąć, aby stanąć oko w oko z Kibutsujim i zwyciężyć. Zgodnie z zasadą kierującą takimi opowieściami, nadszedł czas na serię wyczerpujących, doskonalących treningów pod okiem lepszych od siebie mistrzów, przygotowujących do kolejnego, dużo trudniejszego starcia. Jakkolwiek obserwowanie, jak „nasz bohater” zdobywa kolejne umiejętności, jest ekscytujące, w końcu kibicujemy mu, żeby a) nie zginął i b) osiągnął swój cel, to w przypadku Miecza zabójcy demonów ma on swoją ciemną, mroczną stronę: właściwie nie pozostawia miejsca na pokazanie rozwoju kogokolwiek innego. Gotouge mówi nam, że też się podciągnęli, nawet pokazuje efekty końcowe – zobaczymy to wyraźnie w tomie 17., gdy Zenitsu dość nagle „wyjmie” z rękawa pewnego asa, nad którym ponoć pracował od dłuższego czasu. Tyle, że mangaka do tego momentu właściwie w temacie się nawet nie zająknął. Tak, to dość przyjemny twist, wywołujący te specyficznie przyjemne ciarki na plecach, ale jednocześnie zmarnowana szansa na rozwinięcie nieco tego bohatera i nadanie mu cech innych niż tylko „jojcząca beksa”.

Jakkolwiek Gotouge wciąż prowadzi i Zenitsu i Inosuke raczej jako komediowe tło dla głównego bohatera swojej opowieści (poza chwilami walki, wtedy są przydatnymi pionkami), nie poświęcając im więcej czasu niż jest to konieczne dla rozwoju Tanjirou, w omawianych tu tomach postanowił nieco światła rzucić na Filary. Wykorzystał do tego obowiązkowe treningi wszystkich członków Zabójców demonów – przechodząc od jednego do drugiego mistrza różnych sztuk oddechów, mangaka zyskał możliwość chociaż powierzchownego przedstawienia ich stylów walki. W końcu dowiemy się zatem czegoś więcej o Tomioce Giyuu (Filarze Wody) i powodach, dla których jest zawsze wycofany oraz, wydawałoby się, emocjonalnie zimny. W dość dramatycznych okolicznościach poznamy również Shinobu Kachou (Filar Owada) – być może pękną nam w tych scenach serduszka.

I co dalej?

Kolejne trzy tomy Miecza zabójcy demonów nie pozostawiają wątpliwości – Koyoharu Gotouge rozpoczął ostatnią część swojej historii. Wraz z ewolucją Nezuko, postępami Tanjirou, połączeniem sił z Tamayo oraz morderczym treningiem wszystkich członków formacji, Zabójcy szykują się na wojnę. Zanim jednak rozgorzeje piekło, czeka na nas chwila wytchnienia, poznawania Filarów, a potem wybuchnie bomba.

Pozostałe recenzje serii Miecz zabójcy demonów – Kimetsu no yaiba:

miecz zabójcy demonów

 

Tytuł: Miecz zabójcy demonów – Kimetsu no yaiba 

Autor: Koyoharu Gotouge

Gatunek: akcja, przygoda, fantasy, supernatural, shounen

Wydawnictwo: Waneko

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Tym razem Koyoharu Gotouge stawia fundament pod finał, czuć to w mangowych kadrach, widać w przygotowaniach i rozstawianiu pionków na szachownicy. A także w większej liczbie złamanych serc i zdobytych nowych umiejętnościach.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Tym razem Koyoharu Gotouge stawia fundament pod finał, czuć to w mangowych kadrach, widać w przygotowaniach i rozstawianiu pionków na szachownicy. A także w większej liczbie złamanych serc i zdobytych nowych umiejętnościach.Zbliża się wojna. „Miecz zabójcy demonów” – recenzja mangi, tomy 15-17