Wybiła godzina zero. Miłośnicy marvelowego kina tłumnie zgromadzili się w sali, by móc jeszcze ten jeden ostatni raz obejrzeć produkcję o zmaganiach ich ulubionych bohaterów. Koniec gry nie kończy przygody z superbohaterskim filmami, jednak jedną z najciekawszych i najbardziej emocjonujących faz – ten obraz to swego rodzaju powrót do przeszłości, nie tylko dla protagonistów, ale także nas, widzów, przypomnienie sobie perypetii postaci, jakich losy śledziliśmy przez tyle lat. Z jednej strony czujemy wielką radość, bo mogliśmy być świadkami czegoś niesamowitego, z drugiej w naszych sercach pojawia się pustka – finalizuje się jedna z najbardziej emocjonujących opowieści o walecznej drużynie. Owszem, czasami potrafiącej dać się sobie w kość, ale przecież w każdej rodzinie zdarzają się kłótnie.
Nowy film o zmaganiach Avengersów przejdzie do historii – nie tylko dlatego, że zamyka jakiś etap kina superbohaterskiego, ale także z powodu faktu, iż bracia Russo stworzyli coś niesamowitego, oddali hołd protagonistom, a widzom zaserwowali godne zakończenie kolejnej fazy Marvela. Finał godny mistrzów, finał, na który wszyscy czekaliśmy, finał pełen łez i radości.
We have Avengers
Thanos wygrał – wymazał z powierzchni galaktyki połowę żywych istot. Avengersi i ich poplecznicy nie byli w stanie powstrzymać najpotężniejszego wroga, z jakim przyszło im do tej pory walczyć. Zrobią jednak wszystko, byle tylko cofnąć to, co uczynił szaleniec. Odnajdują Thanosa, chcą odzyskać rękawicę i kamienie, by jeszcze raz ich użyć – tym razem do przywrócenia życia każdej wymazanej osobie. Niestety wróg zniszczył jedyną rzecz, jaka może wszystko cofnąć.
Mija pięć lat. Każdy z supebohaterów na swój sposób przeżywa wydarzenia, które doprowadziły do tego, iż stracili swoich bliskich, każdy z nich znajduje się w zupełnie innym miejscu, każdy cierpi, ale próbuje żyć dalej. Do czasu aż pojawia się ktoś, kto ma pewien pomysł, jak cofnąć to, co zrobił Thanos. Avengersi kolejny raz łączą siły, by wypełnić najważniejszą misję – odwrócić bieg historii.
I can do this all day
Bardzo trudno analizować jeden z najgłośniejszych filmów Marvela bez odnoszenia się do poszczególnych wydarzeń w nim przedstawionych. Ze względu na to, iż wiele osób nie widziało jeszcze produkcji, skupię się na jej ogólnym wydźwięku, tym, co sobą reprezentuje, i jak została zrobiona. Nie obawiajcie się więc, recenzja nie zawiera spoilerów, które zniszczą wam radość z oglądania Końca gry.
Bracia Russo dokładnie wiedzieli, jaki film chcą nam zaprezentować. W sieci od dawna pojawiały się różne opinie dotyczące tej części Avengers, po starciu z Thanosem wszyscy skupili się na tym, jak bohaterom uda się cofnąć to, co wynikło z działania antagonisty. Teorii było wiele – ale tylko jedna z nich miała rację bytu. Uważam, że takie rozwiązanie to dobry pomysł na poprowadzenie fabuły. Dzięki idei związanej z wykorzystaniem konceptu Ant-Mana nie tylko otrzymaliśmy w miarę spójną opowieść o walce z konsekwencjami czynów Thanosa, ale także sami mogliśmy się wybrać w podróż aleją wspomnień.
Koniec gry jest bowiem hołdem złożonym filmom o Kapitanie Ameryce, Iron Manie, Thorze czy innych superbohaterach. Aby połapać się w tak wielu nawiązaniach, jakie pojawiają się w produkcji, należy znać wcześniejsze obrazy Marvela, bracia Russo czerpią z nich garściami, puszczając oko do odbiorców, ale także wykorzystując dane elementy do stworzenia zakończenia, na jakie zasługujemy.
Czego tutaj nie mamy. Superbohaterowie czują na swoich barkach ciężar porażki, widzimy, jak znika w nich nadzieja, ale jesteśmy także świadkami pojawienia się nowej iskierki wiary w to, że jednak istnieje sposób na cofnięcie wyrządzonego przez Thanosa zła. Protagoniści zmieniają się, przez pięć lat byli zamknięci w bańce porażki, niektórzy ukrywają fakt, iż cierpią, inni dają jasno do zrozumienia, że przeszłe wydarzenie odcisnęło na nich swoje piętno. Russo i aktorzy wcielający się w poszczególne postaci zadbali o to, by początek filmu był przesiąknięty bólem i cierpieniem. Nie fizycznym, które po jakimś czasie mija, tylko tym głębszym, gryzącym nas niczym mól zakryty, psychicznym.
Widzimy, jak krok po kroku, niczym feniks z popiołów, superbohaterowie powstają. Odnajdują dawne siły i kolejny raz stawiają czoła przeciwnościom, byle odpokutować za niepowodzenie. To niezwykle emocjonujące chwile, odbiorca czuje ciężar odpowiedzialności, jaki spoczywa na protagonistach, obserwuje, jak powoli zaczyna wracać im wiara w to, iż mogą dokonać niemożliwego. Powoli wszystko łączy się ze sobą, również to, jak zachował się Doktor Strange.
You can be damn sure we’ll avenge it
Koniec gry to jeden z najbardziej intrygujących filmów Marvela. Wcześniejsza część zaserwowała nam niezwykle emocjonujące zakończenie, natomiast w przypadku tej odsłony Avengers można powiedzieć, że cała produkcja dostarcza nam niezapomnianych wrażeń i budzi w nas moc uczuć. Od radości, poprzez nostalgię, do smutku. Każda z nich uderza w nas niczym Thor młotem w swoich przeciwników. Wiele scen służy jako przypomnienie przeszłych wydarzeń, z wcześniejszych obrazów superbohaterskich, a wszystko po to, by zakończyć jakiś etap w życiu zarówno bohaterów opowieści, jak i naszym.
Mimo dość poważnego wydźwięku wielu kadrów filmu, nie zapomniano o tak ważnym dla serii Marvela humorze. Russo nie postawili tylko na zabawianie widzów kolejnymi zabawnymi dialogami czy scenami, zrobili coś więcej – zadziwili nas. W produkcji pojawia się kilka niezwykle interesujących scen (związanych z windą, młotem czy też zadkiem jednego z bohaterów), których nikt by się nie spodziewał. I właśnie w tym tkwi siła obrazu – w przedstawieniu nam czegoś niespodziewanego.
A group of remarkable people
Avengers: Koniec gry to dobrze nakręcony, napisany i zrealizowany projekt. Oto film, który spełnia oczekiwania większość miłośników serii od Marvela. Oto film, który zabiera nas w niezapomnianą podróż. Wreszcie oto film, który kończy się w satysfakcjonujący sposób.
Finałowa, niezwykle epicka i wzbudzająca mnóstwo emocji bitwa została dopracowana w najmniejszym szczególe. Moment, kiedy Kapitan Ameryka słysz w swojej słuchawce pewne słowa (tak, staram się nie spilerować), to jeden z najbardziej pamiętnych i chwytających za serce. Widzom targają przeróżne emocje – pewnym jest jednak to, iż znaczna większość odbiorców poczuje się ukontentowana tym, co otrzymali.
Trudno znaleźć słabe strony Końca gry. Niektórym pomysł z rozwiązaniem sytuacji po czystce Thanosa może nie przypaść do gustu, ja jednak uważam, że wypadł on o wiele lepiej niż rozwiązana serwowane nam w kolejnych odcinkach The Flash.
Na koniec warto wspomnieć o tym, że osoby odpowiedzialne za wszystkie filmy Marvela zasługują na uznanie. Koniec gry to zwieńczenie pewnej ery, finalna kropka nad „i”, jednak wcześniejsze produkcje dołożyły swoją cegiełkę do powstania tak dobrego i trzymającego w napięciu obrazu. Jedni powiedzą, że coś się kończy, coś zaczyna. Racja. Prawda jest jednak i taka, że takiego zespołu i takich emocji już nie znajdziemy.
Tytuł oryginalny: Avengers: Endgame
Reżyseria: Anthony Russo, Joe Russo
Rok powstania: 2019
Czas trwania: 3 godziny 2 minuty
Cytaty ze śródtytułów pochodzą z filmów Marvela