Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego książki Zaklinacz ognia do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Galeria Książki.
Po napisaniu bestsellerowej sagi Cinda Williams Chima postanowiła nie porzucać uniwersum Siedmiu Królestw. Umieszczenie Zaklinacza ognia w tym samym świecie jest na pewno ciekawym pomysłem, ale również bardzo ryzykownym. Czy nowa seria, Starcie królestw, powtórzy sukces poprzedniczki?
Ash i Jenna w świecie Siedmiu Królestw
Ash, choć tak naprawdę nazywa się Adrian sul’Han, jest uzdrowicielem posiadającym magiczną moc oraz księciem Fellsmarchu. Po tym, gdy nagle zamordowana zostaje jego siostra, a następnie ojciec, musi zniknąć. Jednak życie w ukryciu jest dla niego szansą na zgładzenie okrutnego króla Ardenu, odpowiedzialnego za te zabójstwa.
Jenna Bandelow również się chowa. Porzucona zaraz po urodzeniu, przybrana córka karczmarza, zdaje sobie sprawę, że symbol na karku sprowadzi na nią ogromne niebezpieczeństwo. Jako członkini ruchu oporu nie wyczuwa jednak, iż ciążąca na niej klątwa sprawiła, że poszukuje jej Gwardia Królewska.
Asha i Jennę łączą nienawiść do króla i chęć przetrwania. Nie wiedzą jednak jeszcze, że gdy ich losy się skrzyżują, będą musieli ratować siebie nawzajem.
Nowi bohaterowie w starym świecie
Jak już wspominałem, Zaklinacz ognia to pierwsza część cyklu Starcie królestw. Historia została przedstawiona w znanym już świecie Siedmiu Królestw, bestsellerowej sagi stworzonej przez Cindę Williams Chimę i jest jej sequelem. Przeczytanie poprzedniego cyklu nie jest niezbędne. Podchodziłem do tej książki, nie znając wcześniejszej twórczości pisarki, i nie wydaje mi się, abym miał problem z odnalezieniem się w powieści. Zresztą pewnie taki był zamysł autorki. Nowy cykl miał usatysfakcjonować zarówno oddanych jak i świeżych fanów. Zarys tego, co działo się przed historią Zaklinacza ognia, został krótko lecz konkretnie przedstawiony i wydaje mi się to wystarczające. Czytelnicy Siedmiu Królestw pewnie znajdą dla siebie po prostu więcej smaczków.
Głównymi bohaterami powieści są Ash i Jenna, choć dużo więcej czasu poświęcono księciu Fells. Córka karczmarza prawie przez całą historię jest na drugim planie, choć sporo się o niej mówi. Tak naprawdę w książce pojawia się kilka postaci, które czytelnik lepiej pozna od głównej bohaterki.
Zarówno Ash, jak i Jenna nie wzbudzili we mnie zbyt wielu emocji. Uzdrowiciel wydawał mi się dość ciekawy, jednak z biegiem czasu zaczął mnie męczyć swoim niezdecydowaniem. Książę nie posiada cech, które powodowałyby moją irytację, jest po prostu nijaki. Jenna to postać bardziej tajemnicza, wiemy o niej wiele mniej, a prawdę odkrywamy stopniowo, choć sporo można się domyślić wcześniej, co zmniejsza emocje związane z jej przygodami. Interesujący są za to bohaterowie drugiego planu, choć tak naprawdę ciężko nazwać ich drugoplanowymi, gdyż w całej historii ich rola jest równie istotna co Asha czy Jenny. Mowa tu o Destinie i Lili. Oboje są dużo mniej oczywiści. Przez całą powieść moje odczucia co do nich się zmieniały i w zasadzie po przeczytaniu książki dalej nie wiem, jakie dokładnie było ich zadanie – po której stali stronie? Kiedy udawali, a w jakich momentach byli szczerzy? Ci bohaterowie, jak i kilku mniej istotnych, są dużym plusem przedstawionej historii.
Ślimacza historia z ognistym zakończeniem
Fabuła Zaklinacza ognia była ciekawa, jednak trochę źle poprowadzona. Głównym mankamentem jest to, że historia momentami dzieje się w bardzo powolnym, ślimaczym tempie. Czytamy stronę za stroną, a wydaje się, iż kręcimy się w kółko. Momenty, które w założeniu miały być chyba przełomowe, nie są zbyt angażujące i nie powodują wielkiego zaskoczenia. Wydaje się, jakby autorka pierwszą częścią cyklu chciała wprowadzić czytelnika w jakąś szerszą historią. Uważam jednak, że książka sama w sobie powinna być czymś więcej niż wstępem.
Plusem powolnego tempa jest to, iż dość dobrze poznamy świat, w którym dzieje się historia. Zarys konfliktu z królem Ardenu i sytuacji politycznej został przedstawiony tak, że czytelnik nie ma wątpliwości co do motywów działania Asha i większość wydarzeń z czegoś wynika, została zachowana logika.
Zanim przejdziemy do finału, muszę wspomnieć niestety o jeszcze jednym minusie. Wątek miłosny został w całą historię wepchnięty trochę na siłę. Choć najgorsze nie jest to, że się pojawił, bo to dałoby się jakoś wytłumaczyć, ale sposób jego przedstawienia woła o pomstę do nieba. Wielka miłość, która rozwinęła się w dwa dni, aby być przyczynkiem do dalszych wydarzeń, kompletnie nie pasuje do wolnego tempa powieści i do „zakochanych” bohaterów. Romans nie wywołuje u czytelnika żadnych emocji.
Najciekawszą z fabularnych części książki jest jej finał. Akcja w końcu przyśpiesza i dzieje się kilka rzeczy naraz, co daje odbiorcy dużo satysfakcji. Zakończenie powoduje, że historia zostaje domknięta (a w zasadzie zostaje domknięty wstęp do czegoś większego). Kilka wątków jest wyjaśnionych, inne pozostają otwarte, a kolejne się kompilują.
Podsumowanie
Podsumowując, Zaklinacz ognia to książka dla ludzi cierpliwych, którzy są w stanie przeczytać powieść, licząc, że kolejne części rozwiną historię. Jako wstęp do dalszej opowieści sprawdza się idealnie. Mam nadzieję, że autorka w kontynuacji przedstawi dalsze losy poznanych bohaterów. Uważam również, że książka jako samodzielny byt powinna się obronić. Niestety ślimacze tempo i niezbyt angażujący główni bohaterowie do mnie nie przemawiają, ale postanowiłem się nie zniechęcać i sięgnąć po drugą część Starcia królestw.
Za materiał do recenzji dziękujemy
Tytuł: Zaklinacz ognia
Autor: Cinda Williams Chima
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 464
ISBN: 9788367071314
Więcej informacji TUTAJ