Zabijał demony, umrze jako człowiek. „Hellblazer. Tom 1” – recenzja komiksu

-

Im bardziej intensywnie ktoś żyje, tym bardziej spektakularnie chciałby umrzeć. Gdyby Batman naprawiał swe auto i nagle został nim przygnieciony, albo przyczyną śmierci Supermana byłby czopek z kryptonitu, to zdecydowanie na twarzach fanów komiksów pojawiłby się grymas niezadowolenia. A co mogą powiedzieć zwolennicy Johna Constantine’a? Nic.
Woda święcona

Garth Ennis uznał, że protagonista Hellblazera powinien się zmierzyć z naprawdę trudnym przeciwnikiem. Główny bohater komiksu niejednokrotnie stawał w szranki z duchami, demonami czy innym tałatajstwem, a teraz na jego życie czyha nowotwór. Wymiotując krwią, czując jak ucieka z niego życie, a czas się kończy, John szuka rozwiązań, choć nie jest łatwo. Szpital to dla niego ostateczność, bo przez lata działalności jako okultysta zdobył trochę przydatnych znajomości. Jednak czy one wystarczą?

Mrok

Najistotniejszym aspektem komiksu jest zdecydowanie klimat, a składa się na to kilka czynników. Przede wszystkim strony książki wypełnione są scenami gore. Rysownicy nie stronią od krwi czy wyprutych wnętrzności. Dużo tam przemocy, jak i wulgaryzmów, do czego przyczynia się Constantine. Anglik jest bardzo cyniczny, buńczuczny i nie liczy się ze zdaniem innych. Pozornie w jego zachowaniu widać więcej głupoty niż odwagi, lecz nic bardziej mylnego. Troszeczkę trzeba wziąć pod uwagę, że życie protagonisty jest na tyle intensywne i stawiał on czoła takim problemom, że już nie czuje ryzyka. Jak się piło z diabłem, to można pyskować każdemu. Proste. John nie jest mistrzem walki, ale respons zawsze ma celny. Wracając jednak do twórców ilustracji – często postaci rysowane są w sposób zbyt przesadzony, karykaturalny. Niejednokrotnie twarz wygląda wręcz niczym czaszka. Widz cały czas spotyka się z makabrą, choćby podczas zwykłych rozmów. Jakby autorzy podprogowo chcieli wywołać niepokój.

Dodatkowo atmosferę podsyca narracja. Odbiorca czyta w myślach protagonisty, przez co zna jego dokładne spojrzenie na świat. Główny bohater, pełen buty, może irytować swym punktem widzenia, jednak można dostrzec w nim coś urzekającego. Zdecydowanie różni się od sztampowych postaci i zachowuje się jakby miał moc Supermana (przez co na wiele sobie pozwala), a jest po prostu człowiekiem. Dlatego też pierwsze zeszyty Hellblazera są tak wciągające – bohater walczy z bardzo przyziemnym, ale jednym z największych zagrożeń na Ziemi. Zderzenie jego dotychczasowych wyzwań z aktualnym kłopotem budzi ciekawość.

Krucyfiks

Pierwszy tom składa się z wielu zeszytów, a wszystkie zachowują ciągłość fabularną. John Constantine, mimo zagrożeń, próbuje wieść normalne życie. Na szczęście okultysta nie jest paranormalnym Rambo, choć przez to często ma też pod górkę. Ewidentnie widać po nim, iż jedyne, czego chce, to spokój, co sprawia, że intryguje jeszcze bardziej. Anglika bez wahania można nazwać złożoną postacią, a odkrywanie jego kolejnych warstw niesamowicie wciąga. Dumnie stać przed siłami piekła nie zalicza się do łatwych zadań, lecz możliwych do realizacji, jednak pod naporem trosk każde kolano w końcu się ugnie.

Modlitwa

Hellbrazer. Tom 1 jest pozycją dla fanów grozy oraz gore. Krew, flaki, odważne sceny oraz historie wywołujące dreszcz. Po ziemi stąpa sporo świrów, a większość z nich, niestety, napotyka John Constantine. Widząc udręczoną duszę, nie potrafi przejść obok niej obojętnie. Poczuwa się w obowiązku, aby wykorzystać swe niezwykłe moce. Do tego jest bardzo inteligentny, zatem jeśli święci się coś złego, to potrafi to przewidzieć i wymyślić swoją wersję wydarzeń, dążąc do jej realizacji. Pyskując, notorycznie paląc i naciskając na odciski nierzadko wpływowym ludziom, okultysta próbuje nie stracić głowy i ułożyć sobie życie. Jednak jak widzieć świat w żywych kolorach, gdy bezustannie nastaje mrok?

Hellblazer

 

Tytuł: Hellblazer. Tom 1

Autor: Garth Ennis, David Lloyd, Steve Dillon, William Simpson

Liczba stron: 416

Wydawnictwo: Egmont

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

John Constantine bez wątpienia jest postacią, która intryguje. Specyficzne podejście do życia, cynizm i zadziorność może odepchnąć część czytelników, jednak spore grono zostanie fanami tego Anglika. Igrając z nadprzyrodzonymi mocami trudno być człowiekiem, jednak protagonista „Hellblazera” stara się o to jak może, choć nie wiadomo, na ile wystarczy mu sił.
Artur Sobala
Artur Sobala
Miłośnik dwuznaczności, cytatów, patosu i śmieszkowania. Eskapizm i fantastyka świetnie się uzupełniają, tworząc światy, w których doskonale się czuje. Ma więcej pomysłów, niż zapału, by je zrealizować. Zmienia zdanie częściej niż Kylo Ren.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

John Constantine bez wątpienia jest postacią, która intryguje. Specyficzne podejście do życia, cynizm i zadziorność może odepchnąć część czytelników, jednak spore grono zostanie fanami tego Anglika. Igrając z nadprzyrodzonymi mocami trudno być człowiekiem, jednak protagonista „Hellblazera” stara się o to jak może, choć nie wiadomo, na ile wystarczy mu sił.Zabijał demony, umrze jako człowiek. „Hellblazer. Tom 1” – recenzja komiksu