Zabawa w planowanie. „Europa w 10 dni” – recenzja gry planszowej

-

Komu z nas nie marzy się jakaś podróż? Szczególnie, gdy za oknem zrobiło się szaro, deszczowo i zimno, a wieczór przychodzi zaraz po powrocie do domu z pracy. Niestety, rok 2020 zupełnie nie sprzyja wyjazdom. W obecnej sytuacji jedyne, co wszystkim pozostało, to podróżowanie palcem po mapie. I właśnie wtedy pojawia się ona!
Co znajdziemy w pudełku?

Europa w 10 dni to gra autorstwa Alana R. Moona i Aarona Wissbluma, której głównym celem jest ułożenie trasy wycieczki. W opakowaniu znajdziemy wszystkie potrzebne elementy: pięćdziesiąt dwie płytki państw, dziewiętnaście środków transportu (do wyboru mamy samolot lub statek), cztery zestawy plastikowych stojaków, podajnik oraz planszę, będącą tak naprawdę jest mapą Europy. Jak widać, nie ma tego dużo, ale też rozmiary samego pudełka nie należą do imponujących, dzięki czemu grę łatwiej będzie spakować i zabrać ze sobą chociażby na wizytę u rodziny.

O co tu chodzi?

Zasady Europy w 10 dni są tak naprawdę banalnie proste, czego można domyślić się już po rozmiarach instrukcji, składającej się jedynie z czterech stron. Jak wspomniałam wyżej, zadaniem graczy będzie stworzenie planu podróży, na którą złoży się dziesięć pasujących do siebie elementów. Rozgrywkę zaczynamy dociągając po kolei po jednej płytce. Już na tym etapie musimy zdecydować, na którym miejscu w plastikowym stojaku umieścimy wylosowany kartonik. W początkowej fazie nie jesteśmy niestety w stanie przyjąć żadnej strategii, gdyż nie sposób przewidzieć, co dobierzemy w kolejnym ruchu. Tak naprawdę dopiero po zapełnieniu wszystkich slotów rozpoczyna się właściwa rozgrywka. Wykonując tury naprzemiennie, będziemy mieli do wyboru wzięcie jednej z trzech odkrytych płytek z podajnika lub dobranie w ciemno, z wierzchu zakrytej talii. Następnie trzeba podjąć decyzję czy chcemy wymienić nowy kartonik z jednym ze znajdujących się na naszym stojaku. Niechciany element ląduje na stosie płytek odrzuconych i tura dobiega końca. Ten schemat powtarza się tak długo, aż któryś z graczy ukończy swój plan podróży. Oprócz tego mamy kilka ogólnych reguł, których trzeba się trzymać przy dokładaniu płytek. Jedna z nich mówi na przykład, że nasza wycieczka zawsze musi zaczynać się i kończyć kartonikiem państwa. Pozostałe dotyczą użycia samolotu oraz podróży morskich. I tyle. Prawda, że banalnie proste?

Wrażenia z rozgrywki

Oznaczenie czasu partii na trzydzieści minut zdecydowanie było trafne. Europa w 10 dni to jeden z tych lekkich tytułów, przy których nie trzeba się jakoś szczególnie skupiać. Powiedziałabym nawet, że zalicza się gdzieś do „wagi piórkowej”. Podczas całej rozgrywki tak naprawdę płyniemy z prądem, gdyż nie mamy za bardzo wpływu na to, jakie płytki za chwilę się pojawią. Generalnie element losowości nie stanowi dla mnie problemu, jednak w tym przypadku nie dostajemy niczego, by ten wskaźnik choć trochę zniwelować. Nie pozostaje nic innego, jak pozostawić wszystko szczęściu i liczyć, że ktoś nie zabierze kartonika, na który akurat polujemy. Z drugiej strony ekspresowe wręcz tempo rozgrywki i proste zasady na pewno też mają swoje plusy. Po pierwsze: łatwiej będzie przekonać nam do gry kogoś, kto raczej na co dzień nie sięga po planszówki. Istnieje spora szansa, że z czasem namówimy go też na wypróbowanie innych tytułów, bo w końcu Europa w 10 dni nie odstraszy mnogością skomplikowanych reguł do zapamiętania. Po drugie: jest to całkiem dobra pozycja na rozgrywki rodzinne, szczególnie z udziałem dzieci. Dołączona mapa z jaskrawo zaznaczonymi państwami może dodatkowo stanowić niezły czynnik edukacyjny.

Grać czy nie grać?

Jeśli macie za sobą już kilkanaście różnych tytułów, Europa w 10 dni raczej nie stanie się grą, która was zachwyci. Sprawdzi się może dobrze jako przerywnik, gdy nie wiecie, po co sięgnąć w następnej kolejności, jednak wątpię, że z utęsknieniem będziecie wyczekiwać popołudnia lub weekendu, by móc w nią zagrać. Dzieci natomiast pewnie będą nią zachwycone, więc przygotujcie się na żądania kilku partii pod rząd. Jak wspominałam wyżej, jest to dobry tytuł na rodzinne spotkania i wieczory. Sprawdzi się u osób wkraczających dopiero do planszówkowego świata, jednak raczej nie zrobi furory wśród bardziej zaawansowanych graczy.

Zabawa w planowanie. „Europa w 10 dni” – recenzja gry planszowej

 

Tytuł: Europa w 10 dni

Liczba graczy: 2-4

Wiek: 10+

Czas rozgrywki: 20-30 minut

Wydawnictwo: Rebel

 

 

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel, więcej o grze przeczytacie tutaj:

Zabawa w planowanie. „Europa w 10 dni” – recenzja gry planszowej

 

podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

Jeśli szukacie tytułu z nieskomplikowanymi zasadami i bardzo szybkim czasem rozgrywki, „Europa w 10 dni” z pewnością wam się spodoba. Dobry pomysł na spędzanie rodzinnych wieczorów, szczególnie jeśli macie dzieci. Doświadczeni gracze będą się jednak raczej nudzić i nie sięgną po ten tytuł drugi raz.
Joanna Posorska
Joanna Posorska
Wielka fanka koreańskich i japońskich dram. Uzależniona od anime z potężnymi protagonistami. Miłośniczka kawy, kotów i gier planszowych.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Jeśli szukacie tytułu z nieskomplikowanymi zasadami i bardzo szybkim czasem rozgrywki, „Europa w 10 dni” z pewnością wam się spodoba. Dobry pomysł na spędzanie rodzinnych wieczorów, szczególnie jeśli macie dzieci. Doświadczeni gracze będą się jednak raczej nudzić i nie sięgną po ten tytuł drugi raz.Zabawa w planowanie. „Europa w 10 dni” – recenzja gry planszowej