Podobno nadzieja umiera ostatnia. Za każdym razem, kiedy słyszę, iż nakręcono nowy film grozy, łudzę się, że nareszcie twórcy nie popełnią podstawowych błędów, uraczą mnie czymś ciekawszym niż następna wariacja na temat tracenia życia. Ufam, iż w kolejnym horrorze bohaterowie nie będą zachowywać się jak dzieci we mgle, tylko nareszcie podejmą walkę, miast uciekać i liczyć na cud.
Czasami, jak choćby w przypadku Cichego miejsca, moje oczekiwania nie okazują się płonne. Dostaję dobrą produkcję grozy, która jest w stanie wywołać we mnie dreszczyk, niekoniecznie strachu, ale przynajmniej zainteresowania. W przypadku horroru Prawda czy wyzwanie dałam się urzec opisowi fabuły. Jasne, niby banalny – kolejna grupa dzieciaków spragnionych wrażeń – ale posiadał potencjał. Ten jednak bardzo szybko zgasł.
Trailer zła
Zanim skupię się na samym filmie, muszę was ostrzec – uważajcie na jego zapowiedź. Niczego nieświadoma, obejrzałam ją przy okazji oczekiwania na wspomniane wyżej Ciche miejsce. Wprawdzie nie miałam innego wyboru, bo nie ja puściłam zwiastun, niemniej teraz wytykam sobie: „Mogłaś zamknąć oczy”, „Mogłaś wyjść na chwilę z sali”, „Mogłaś…”. Mogłam wiele rzeczy, ale żadnej z nich nie zrobiłam, bo nie wiedziałam, że trailer okaże się gwoździem do trumny obrazu, którego jeszcze nie widziałam.
W zapowiedzi pokazano bowiem kto i jak ginie. Jedynie losy kilku bohaterów nie zostały zdradzone przy okazji trwającego kilka minut filmiku reklamującego produkcję. Trudno nawet napisać coś sensownego o tym… No właśnie – czym? Zaniedbaniu? Pomyłce? Błędzie twórców odpowiadających za materiały promocyjne? Jak w ogóle można zrobić coś takiego?! I to przy okazji horroru! Przez to oglądając film, dokładnie wiedziałam, które osoby niebawem spotkają Kostuchę.
Prawda czy wyzwanie?
Jak już wiecie, film opowiada o grupce przyjaciół. Mamy słynne amerykańskie spring break, bohaterowie wybierają się do Meksyku, by tam po raz ostatni dać się porwać zabawie. Na miejscu poznają Cartera, który zabiera ich do opuszczonych ruin, chce im coś pokazać. Bardzo szybko okazuje się, że niewinna zabawa w prawdę czy wyzwanie to tak naprawdę początek walki o życie.
Sam pomysł na fabułę nie był może zbyt oryginalny, jednak dawał spore pole do popisu, jeśli chodzi o poprowadzenie akcji. Niestety o ile na początku jeszcze zastanawiałam się, gdzie to wszystko doprowadzi protagonistów, tak po pierwszych zgonach (tak, to nie jest spoiler) poddałam się. Nie było ani ciekawie, ani przekonująco (mam tutaj na myśli rozwój wydarzeń), ani strasznie. Ot giną kolejne postaci.
Czy im współczułam? Nie. Czy chciałam, by któraś z nich przeżyła? Niekoniecznie. Prawda jest taka, że nie obchodziło mnie, co się z nimi stanie. Większość bohaterów nie dbała o to, czy koleżanka mówi prawdę o klątwie, która ich dosięgła – wygaduje głupoty, na pewno jest szalona. Co z tego, że znają ją od kilku dobrych lat, na pewno zwariowała, w ciągu nocy coś się stało z jej umysłem i teraz wygaduje brednie. Niestety, spora liczba bohaterów Prawdy czy wyzwania zachowywała się jak na bohaterów horrorów przystało – głupio.
A mogło być tak pięknie
Ja naprawdę widziałam w tym filmie potencjał, ale im dalej w las, tym było gorzej. Jedynym pozytywnym aspektem tej produkcji okazała się grana przez Lucy Hale Olivia. Dziewczyna myślała, działała i szukała rozwiązania. Nie była typową damą w opałach, która czeka aż przyjdzie po nią wysłanniczka z kosą, próbowała coś zrobić. Szkoda tylko, że odkrycie tajemnicy przyszło jej z taką łatwością.
W tym obrazie nic nie zaskakuje – wszystko dzieje się według utartego schematu. Nawet pojawiają się znane w produkcji grozy sylwetki bohaterów (wiecie, głupi, mądry, zabawowa i zdradzająca). Zabrakło mi efektu „wow”, chociaż jakiejś jego namiastki. A tak fabuła posuwa się do przodu, a widz powoli wpada w letarg wywołany tym, że nie dzieje się nic interesującego. Skoro nie jest strasznie, mogło być chociaż ciekawie…
Najgorsze okazuje się jednak zakończenie. Nie ma sensu. Zostało dodane, bo przecież jakoś trzeba było wyjaśnić historię stojącą za nagłymi zgonami protagonistów, ale nie liczcie na coś oryginalnego czy chociaż logicznego. Nie wiem, dlaczego twórcy zaserwowali nam tak niezjadliwy finał.
Wrócę na chwilę do jedynego plusa filmu – Olivii. Bohaterka naprawdę nie ma łatwego życia. Stara się uratować znajomych, ale ci jakby nie chcieli, utrudniają jej to i jeszcze mają o wszystko pretensje. Twórcy produkcji postanowili nas uraczyć łzawymi historyjkami, to niby miało dodać całości pikanterii. Wyszło natomiast blado, nudno, pseudopsychologicznie. Gdziekolwiek widz się odwróci, tam znajdzie zmarnowały potencjał obrazu.
Prawda czy wyzwanie to nie jest dobry horror, w sumie to w ogóle trudno nazwać filmem grozy. Same zgony i wykrzywione twarzyczki (będziecie wiedzieć, o co chodzi, gdy zobaczycie produkcję lub jej zwiastun) nie wystarczą, by przerazić. Wiem jedno – bardzo szybko zapomnę o tym obrazie.
Tytuł oryginalny: Truth or Dare
Reżyseria: Jeff Wadlow
Rok powstania: 2018
Czas trwania: 1 godzina 38 minut