Słysząc hasło „RPG z otwartym światem”, wzdycham. Głównie z tego powodu, że dzisiaj nawet FPS-y starają się tworzyć piaskownicę i ten motyw jest już dość oklepany. Jednak nietuzinkowe połączenie w wykonaniu GreedFall od strony kreacji świata, sprawiło, iż ten tytuł zainteresował mnie od momentu prezentacji gry.
Zostałem legatem-odkrywcą
Greedfall podszedł mnie bardzo sprytnie stroną fabularną. Zostajemy wysłani na niezbadaną wyspę, która skrywa masę sekretów, a do tego jest zamieszkana przez tubylców, władających potężną magią. Ubóstwiam motyw odkrywania i poznawania nieznanych krain! Do tego świat przedstawiony jest bardzo nietuzinkowo, jak na fantasy bo mamy tutaj czas przypominający XVIII-wiecznąej Amerykęi i realia pełne czarów i potworów. W trakcie potyczki w walce wręcz wystrzały z broni palnej nie są niczym zaskakującym.
Tworzymy swojego ą postać, choć fabularnie z góry narzucona rola w postaci bycia legatem jednej z frakcji (emisariusz dyplomatyczny) sprawia, że nie w pełni kreujemy głównego bohatera. Jednak mamy spory wpływ na jego decyzje podejmowane w trakcie rozgrywki, co oddziaływaje na relacje z poszczególnymi frakcjami. A te są istotne i potrafią rzutować na inne państwa oraz sytuację geopolityczną na całej wyspie. Czasem także pomoc jednej osobie odblokowuje nam możliwość zakończenia późniejszej misji z powodzeniem. Przykładowo, odzyskałem bez przemocy skradzione teksty religijne, zyskując przychylność matki członka zgrai złodziei. Okazało się później, że kobieta zna się na roślinach leczniczych i pomogła mi uratować misjonarza, który z kolei wskazał mi miejsce, gdzie zaginęła ekspedycja powiązana z innym wątkiem fabularnym. Oszczędziło mi to biegania po lesie. A to tylko jeden z wielu przykładów następstw naszych wyborów.
Zadania również potrafią bardzo pozytywnie zaskoczyć. Przez pierwszą godzinę fabuła rozkręca się powoli, jednak później wciąga niczym Kraken statek na pełnym morzu. Masa ciekawych postaci, masa polityki i lawirowania w plątaninie kontaktów poszczególnych przedstawicieli władzy. Przyjemnie jest grać osobą nie będącą zwykłym poszukiwaczem przygód, a legatem mającym sporo do powiedzenia w wielu kwestiach.
Po pierwszym zgonie moja ocena poszybowała o oczko w górę. Ten świat nie dostosowuje się do nas (jak w Skyrimie), tylko to my musimy dopasować się do niego. Spotkamy tu wiele potworów i przeciwników, którzy mają wyższy poziom od postaci, którą kierujemy i bez problemu pozbawią jej życia kilkoma uderzeniami. Dlatego eksploracja sprawia masę frajdy i jest tutaj co odkrywać.
Walka sprawia dużą satysfakcję i mocno stawia na zręczność. Można starać się pokonać dużo silniejszego przeciwnika od nas, jednak będzie to wymagało niemałej gimnastyki dla palców. Uderzenia z broni są bardzo przyjemnie oddane, a odpowiednie zastosowanie specjalnych zdolności oraz dobór przedmiotów to podstawa do zakończenia walki jako zwycięzca. Zadań jest całkiem sporo, także tych pobocznych, więc nikt nie będzie się nudził. A pomoc w ich wykonaniu zaoferują kompani, których uzyskamy, wykonując wątek główny. Podobnie jak w Dragon Age każdy ma swoją historię, prywatną misję czy skłonność do wejścia w relacje wykraczające poza te przyjacielskie. Początkowo wydawało mi się, że są dodani tak po prostu, a ich motywacje okażą się niezbyt interesujące. Jednak w trakcie gry zyskali w moich oczach. Niejednokrotnie są pomocni przy rozmowach czy śledztwach, jakie prowadzimy.
Drzewko rozwoju postaci również zasługuje na pochwałę. Możemy stworzyć dowolną kombinację zdolności dostępnych w grze. Nie jesteśmy w żaden sposób ograniczeni, co zachęca do kilkukrotnego przechodzenia GreedFalla.
Jak prezentuje się kraina, do której trafiliśmy? Niezwykle ładnie, kolorowo i klimatycznie. Wycieczki po nieodkrytym lądzie są przyjemne i zobaczymy wiele pięknych widoków. W szczególności największe miasta prezentują się niezwykle majestatycznie.
Zaraza dotknęła niektórych członków załogi
Niestety Greedfall, pomimo sporych zalet, ma też kilka pomniejszych wad. Pierwszym, co rzuca się w oczy, są ograniczenia budżetowe. Armia klonów jest tutaj normą i niejednokrotnie rozmawiamy z tak samo wyglądającymi NPC. Jedynie postacie ważne fabularnie różnią się od siebie, choć bywa, że mają braci/siostry bliźniaków. Wiele budynków kusi swymi drzwiami, jednak pozostają zablokowane i nie istnieje szansa aby do nich wejść.
Dla bandytów przewidziano tylko trzy modele wyglądu na krzyż, więc poznajemy jegomości z odległości kilometra. Świat próbuje udawać żywy. Z dużym naciskiem na próbuje. Wirtualne postacie mają zwykle jedną animację (zamiatanie ulic, uderzanie młotkiem w ścianę budynku, stanie na straganie) i tak przez cały dzień. Potwory również nie wykazują wielkiej chęci do poruszania się dalej niż kilka kroków od miejsca przebywania. Najbardziej rozbawiło mnie, że kilkukrotnie zostałem zaatakowany w środku miasta przez bandytów. Pod samymi koszarami straży! Biorąc pod uwagę funkcję, jaką pełni nasz protagonista, jest dość rozpoznawalny na całej wyspie. To nie przeszkadza, by w każdym większym mieście atakowała nas banda rabusiów.
Dialogi potrafią być niezwykle nierówne. Niejednokrotnie słuchając wypowiedzi, miałem wrażenie, że ktoś dostał kartkę i kazano mu ją przeczytać przed mikrofonem. W głosie brak jakichkolwiek emocji, choć postać właśnie opowiada o morderstwach lub kradzieży całego swojego dobytku. Podobnie szaleją animacje twarzy lub czasem po prostu ich brak.
O sporej ilości błędach huczy już cały internet. Nie dziwię się, w końcu studio Spiders, twórcy GreedFalla, jest małym zespołem. Gra z otwartym światem to masa problemów i nie da się wyłapać wszystkich błędów, na co cierpi każdy tytuł, nawet od gigantów pokroju Ubisoftu czy Bethesdy. Jednak ich nagromadzenie jest spore i twórcy mają co robić przez najbliższe tygodnie. Wariująca kamera, przenikające się obiekty czy światło, które przykładowo przy opuszczaniu jaskini potrafi kilkukrotnie zmienić swoje natężenie. Czasem postacie naszych kompanów lub przeciwnicy blokują się na jakiejś gałęzi albo zapomną, co chciały zrobić i stoją w miejscu.
Daj się ponieść przygodzie
GreedFall, nie ukrywając, jest sporym i pozytywnym zaskoczeniem. Poprzednie projekty twórców, choć uplasowały się na przyzwoitym poziomie, nie należały do wybitnych. Ich najnowsza produkcja również nie dołączy do tak znakomitego grona, jak Wiedźmin czy Dragon Age, jednak widać progres i dostaliśmy naprawdę porządnego cRPG-a. Ciekawy świat, niezgorsza fabuła, zręcznościowy system walki, spora ilość wyborów oraz wolność w tworzeniu postaci.
- Brak sztywnego drzewka rozwoju postaci,
- Ciekawie wykreowany świat i niezgorsza fabuła,
- Przyjemny system walki,
- Rozbudowane wybory i ich skutki.
- Nierówny poziom wykonania dialogów,
- Bugi, błędy i glitche,
- Widać budżetowe ograniczenia.