Współczesny dżentelmen-włamywacz. „Lupin” – recenzja serialu

-

Arsène Lupin to fikcyjna postać dżentelmena-włamywacza, która po raz pierwszy pojawiła się w magazynie „Je sais tout” w 1905 roku. Od tego czasu jej twórca, Maurice Leblanc, wydał jeszcze siedemnaście powieści i trzydzieści dziewięć opowiadań z tym bohaterem w roli głównej. I właśnie tą postacią inspiruje się protagonista nowego serialu Netflixa Lupin.
Dżentelmen-rabuś-wojownik o sprawiedliwość

Assane Diop jeszcze jako nastolatek został sierotą. Jego ojciec, oskarżony o kradzież słynnego naszyjnika, trafił do więzienia, gdzie popełnił samobójstwo. Chłopak, zanim przewieziono go do domu dziecka, znalazł w pustym domu prezent urodzinowy, przygotowany przez tatę, którego ten nie zdążył mu wręczyć. Podarunkiem okazała się powieść o przygodach Arsène’a Lupina, wciągająca nastolatka bez reszty.

Współczesny dżentelmen-włamywacz. „Lupin” – recenzja serialu
Kadr z serialu

Diop znajduje w postaci dżentelmena-włamywacza inspirację i postanawia stać się dokładnie taką osobą – wielokrotnie analizując książki, Diop wyrasta na sprytnego rabusia, wyspecjalizowanego w sztuce manipulacji i iluzji. Choć z początku mężczyzna wykorzystuje nabyte talenty głównie, by prowadzić życie na odpowiednim poziomie, kosztem oderwanych od rzeczywistości bogaczy, szybko to się zmienia, gdy okazuje się, iż ma okazję dokonać zemsty za wydarzenia sprzed ćwierć wieku.

Cegiełka pod budowę bohatera

Pierwszy odcinek Lupina jest niesamowicie dynamiczny. Jednak skoro już prolog zdaje się naszpikowany akcją do maksimum, czego możemy spodziewać się w kolejnych epizodach? No właśnie, tu pojawia się pierwszy problem – o ile odcinek numer jeden przykuwa widza do telewizora, o tyle czuć, że twórcy, po takim sprincie, szybko łapią zadyszkę. Nie oznacza to jednak, że serial staje się nieciekawy. Owszem, tempo następnych epizodów wyraźnie zwalnia, lecz dzięki temu mamy okazję poznać historię Assane’a.

Liczne retrospekcje pokazują nam życie bohatera – chwile spędzone w sierocińcu, fascynację postacią Lupina, pierwsze kroki w sztuce kradzieży (choć tu nieco pobieżnie), a także momenty z dorosłości. To twórcy przeplatają rzucającymi trochę światła na obecne wydarzenia chwilami związanymi z rzekomo okradzioną przez ojca Assane’a rodziną bogaczy.

Współczesny dżentelmen-włamywacz. „Lupin” – recenzja serialu
Kadr z serialu

Widać, że scenarzyści opierają się na nierównościach klasowych i rasizmie, jednak tematy te zostają zaledwie zarysowane. Nie pokuszono się o rozwinięcie tych wątków czy ich analizę, lecz nie jest to zaskoczeniem. Lupin bowiem nie aspiruje do bycia rzetelnym świadectwem niesprawiedliwości dotykających tak biednych i nieuprzywilejowanych, jak i czarnoskórych, a raczej do zaprezentowania się jako „rześka”, niezobowiązująca komedia, w której wspomniane kwestie stanowią zaledwie podwaliny – motywację do rozwoju bohatera w takim, a nie innym kierunku. A w tej formie serial wypada zaskakująco dobrze.

Francuski humor w wykonaniu Sy

Lupin to również przykład tego znanego, francuskiego humoru. Akcja, w połączeniu z nienachalnymi żartami, to idealna mieszanka pozwalająca na odetchnięcie i zrelaksowanie się. Nie poczujemy zażenowania, ale i nie będziemy się również śmiać do rozpuku – serial bowiem stawia nie na przesyt humorystyczny a przemyślany balans.

Ogromną rolę w pozytywnym odbiorze produkcji odgrywa jednak wcielający się w protagonistę Omar Sy, którego można kojarzyć z genialnej kreacji w Nietykalnych. W Lupinie sprawdza się on równie świetnie. Jego charyzma, w połączeniu z naturalnym talentem zarówno komediowym, jak i aktorskim, nadają prezentowanej postaci realizmu i wiarygodności, a przede wszystkim sprawiają, że mimo życia niezgodnego z prawem, Assane wzbudza w odbiorcy sympatię, a z czasem także – zrozumienie. Sy błyszczy na ekranie i śmiało można zawyrokować, iż Lupin to seria należąca wyłącznie do niego. Inne postaci bledną w porównaniu do dżentelmena-włamywacza, którego urokowi zwyczajnie nie sposób się nie poddać. Ale czy dość nijacy bohaterowie drugoplanowi w tej produkcji są wadą – przyjdzie ocenić widzom indywidualnie.

Współczesny dżentelmen-włamywacz. „Lupin” – recenzja serialu
Kadr z serialu
Naiwnie? Co z tego!

Pisząc w poprzednim akapicie o realizmie, wydaje się stosownym wspomnieć o… iluzjach i sztuczkach w repertuarze głównego bohatera, ponieważ akurat w tym wypadku prawdziwości jest niewiele. Prezentowane, choć nie szczegółowo, a raczej pozostając w sferze tajemnicy, manipulacje Assane’a raczej nie znalazłyby odzwierciedlenia w życiu. Widać w podejściu twórców niejaką naiwność, zamiast realizmu oraz „szołmeństwo”, zamiast logicznie dających się wytłumaczyć sztuczek. Nic w tym dziwnego, formuła serialu wręcz wymaga wplatania w historię takich elementów, by ten mógł pozostać opowieścią lekką i zabawną, a zarazem wciągającą – nie szukamy w nim bowiem ciągów przyczynowo-skutkowych rodem z najlepszych kryminałów, próżno też rozglądać się za wiarygodnością. Ma być po prostu emocjonująco i tak właśnie jest.

Jednak brak realizmu posiada też swoją wadę, ujawniającą się w przewidywalności serialu, przynajmniej na płaszczyźnie wspomnianych manipulacji Assane’a. Widz doskonale wie, jak skończy się dany pomysł bohatera oraz zna jego wynik – pozytywny czy negatywny? Odpowiedzi na te pytania szybko klarują się w głowie, już po obejrzeniu połowy drugiego odcinka, gdy staje się jasne, jakim typem postaci ma być Diop.

Współczesny dżentelmen-włamywacz. „Lupin” – recenzja serialu
Kadr z serialu
Czysta rozrywka

Mimo mankamentów, Lupin doskonale sprawdza się w roli niezobowiązującej komedii na jeden dzień. Nowy serial Netflixa prezentuje typ produkcji czysto rozrywkowej, sympatycznej i humorystycznej, nie przytłacza, a wręcz urzeka swoją lekkością.

Melodyjny język francuski, dobra ścieżka dźwiękowa, a przede wszystkim świetna rola Omara Sy łączą się w milutki akcyjniak inspirowany przygodami znanego od ponad wieku Arsène’a Lupina. Produkcja nie wgniecie odbiorców w fotel, nie sprawi też, że wstrzymają oddech i zaczną obgryzać paznokcie, a raczej pozwoli wygodnie umościć się na kanapie i odetchnąć.

I takie właśnie powinny być seriale rozrywkowe, z całym swoim dorobkiem gatunkowych klisz – nieco głupiutkie i naiwne, nie przesadzając jednak, by nie zirytować; z odpowiednią dawką humoru i tempem akcji oraz błyszczącym na ekranie głównym bohaterem, któremu jesteśmy w stanie uwierzyć we wszystko i bez względu na występki – kibicować.

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„Lupin” to doskonały przykład serialu rozrywkowego z całym dorobkiem gatunkowych klisz. Humorystyczny, nieco głupiutki i naiwny akcyjniak, ale relaksujący i wprawiający w błogi nastrój. Omar Sy czaruje widzów charyzmą i tak naprawdę nie sposób nie polubić zarówno jego kreacji, jak i tej produkcji.
Adrianna Dworzyńska
Adrianna Dworzyńska
Geek i fanatyczka popkulturalna. Fascynatka astrofizyki, miłośniczka wszystkiego, co azjatyckie, a także była tumblreciara. Członkini wielkiej trójki fandomów. Ceni magię ponad efektami, dlatego kocha Doctora Who i Merlina nad życie. Dyrektor ds. Memologii 2.0, śmieszek 24/7, ale przede wszystkim stuprocentowy hobbit - lubi święty spokój, jedzenie i spanie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Lupin” to doskonały przykład serialu rozrywkowego z całym dorobkiem gatunkowych klisz. Humorystyczny, nieco głupiutki i naiwny akcyjniak, ale relaksujący i wprawiający w błogi nastrój. Omar Sy czaruje widzów charyzmą i tak naprawdę nie sposób nie polubić zarówno jego kreacji, jak i tej produkcji.Współczesny dżentelmen-włamywacz. „Lupin” – recenzja serialu