Worldcon – konwent najwyższej próby

-

Konwenty występują we wszelkich formach i rozmiarach. Część z nich to imprezy lokalne, inne mają zasięg krajowy, a jeszcze inne międzynarodowy, no i mamy także  Worldcon. Ale jak to z nim jest? Czy to zaprawdę, podług nazwy, Światowy Konwent Science Fiction?
Początki

Historia konwentów sięga lat trzydziestych i dość szybko na światowej mapie pojawił się właśnie Worldcon. Może to być nieco zaskakujące, bo jakże w ciągu pierwszych lat działania stworzono imprezę o zasięgu światowym? Tak naprawdę nazwa ta nadana została nieco na wyrost. W roku 1939 w Nowym Jorku odbywała się Wystawa Światowa (Wolrd’s Fair) i konwent będący dla niej imprezą towarzyszącą został mianowany Worldconem. Wydarzenie okazało się dość duże, jak na swoje czasy – przyciągnęło około dwustu osób.

Pomysł na imprezę był więc , dobry, bo w następnych latach zorganizowano kolejne edycje. Od samego początku konwent miał wędrowny charakter – w 1940 impreza zawitała do Chicago, a rok później do Denver, potem Stany Zjednoczone dołączyły do II Wojny Światowej i do 1945 włącznie nie było Worldconów. Na szczęście w 1946 fani fantastyki zebrali się w Los Angeles i od tego czasu aż do teraz Worldcon odbywa się co roku.

Konwent światowy?

Skrupulatny czytelnik pewnie zwrócił uwagę na to, że wszystkie edycje wymienione w poprzednim paragrafie miały miejsce w Stanach Zjednoczonych. Gdzie więc „światowość” Worldconu? Temat nie jest wcale prosty. Co prawda szósta edycja imprezy odbyła się w Kanadzie (Toronto w 1948 roku), ale potem przez kolejne lata to znów USA gościło Worldcon. Ważną datą jest rok 1957, kiedy impreza po raz pierwszy zawędrowała poza Amerykę Północną – wtedy miał miejsce Loncon 1 w Londynie. Do dnia dzisiejszego Worldcon jedenaście razy zawitał do Europy.

Bardzo rzadko zdarza się, by Światowy Konwent Science Fiction odbywał się w kraju nieanglojęzycznym. Po raz pierwszy taka sytuacja miała miejsce w roku 1970, kiedy impreza zawitała do Heidelbergu w RFN. Sytuacja ta powtórzyła się jeszcze trzy razy – w latach 1990 (Haga w Holandii), 2007 (Yokohama w Japonii) i 2017 (Helsinki w Finlandii).

Warto zauważyć, że w ostatnich latach Worldcon coraz silniej staje się tym, na co wskazuje jego nazwa. Od 2014 impreza już trzy razy odbyła się poza Stanami Zjednoczonymi, a za rok trafi do Nowej Zelandii. Co prawda dalej widoczne jest wielkie zaangażowanie fandomu z USA, zarówno w organizację imprezy, jak i uczestnictwo w niej, ale porównując sytuację do tej sprzed dekady czy dwóch, można zauważyć wyraźne zmiany.

Garść ciekawostek

Każdy Worldcon posiada dwie nazwy. Pierwsza – bardzo formalna i informuje o numerze edycji – np. w Londynie w 2014 odbył się 72. Światowy Konwent Science Fiction. Jednak tak długie miano nie jest zbyt wygodne i każdy Worldcon ma swoją własną nazwę. Rzeczona impreza z Londynu nosiła miano Lonconu 3. Podwójne nazewnictwo wprowadzono dopiero od pewnego momentu i potem retrospektywnie nadano mniej formalne tytuły i tak konwent z 1939 roku to Nycon I.

Nie ukrywam, że określenia kolejnych Worldconów mnie urzekają. Jak widzicie powyżej, często zaczerpnięte są od nazwy miasta, w którym się odbywają, ale nie jest to regułą. Dla przykładu edycja z 2015 (Spokane w stanie Waszyngton) nosiła nazwę Sasquanu, a w 2005 roku w Glasgow w Wielkiej Brytanii miało miejsce Interaction.

Ponieważ Worldcony zwykle odbywają się w Ameryce Północnej, pełnią też trochę funkcję zbliżoną do Euroconu – stanowią konwent kontynentalny. Kiedy zdarza się (a ostatnio dzieje się to coraz częściej), że Światowy Konwent Science Fiction ma miejsce poza Ameryką, to by go zastapić organizowana jest osobna impreza zwana  NASFiC (North American Science Fiction Convention).

Przygotowanie Worldconu to nie byle co. Miasto, w którym odbędzie się ta impreza, wybierane jest na dwa lata do przodu, ale by otrzymać ten przywilej, trzeba rozpocząć prace dużo wcześniej. Dla przykładu w Londynie w 2014 roku Dublin zaczął się oficjalnie ubiegać o organizację edycji 2019. Pięcioletnie wyprzedzenie nie jest niczym dziwnym w wypadku Worldconu. Warto też pamiętać, że nierzadko więcej niż jedno miasto ubiega się o organizację imprezy w danym roku i niekiedy lata pracy nad promocją nie kończą się przyznaniem prawa do organizacji Światowego Konwentu Science Fiction.

Hugo

Jedna z najważniejszych, o ile nie najważniejsza, nagroda w dziedzinie fantastyki to Nagroda Hugo. Wyróżnienie to jest nierozerwalnie związane z Worldconem. To na tym konwencie ogłaszane są wyniki i to uczestnicy tej imprezy dokonują  wyboru laureatów.

Na kilka miesięcy przed Światowym Konwentem Science Fiction publikowana jest lista utworów nominowanych we wszystkich kategoriach (a jest ich sporo). Coroczną tradycją stało się, że organizatorzy Worldconu kontaktują się z właścicielami praw autorskich do danych utworów i, o ile otrzymają zgodę, udostępniają je uczestnikom konwentu – zarówno osobom z pełną akredytacją, jak i tym, którzy posiadają jedynie akredytację wspierającą. Opublikowana paczka co roku zawiera mnóstwo tekstów. Zwykle znajdują się tam wszystkie lub prawie wszystkie nominowane opowiadania, a także część powieści (lub ich fragmenty). Poza literaturą często dołączone są tam także jakieś prace z innych kategorii.

Nagrody Hugo wręcza się podczas specjalnej gali. Każdy Worldcon przygotowuje ją nieco inaczej, ale jest to zdecydowanie ciekawy i wart uwagi punkt programu. Na sieci można znaleźć nagrania z ceremonii wręczenia Hugo z lat ubiegłych.

Nagroda zmieniała nieco swój wygląd, ale od wielu lat jest on już ustalony. Obecnie Hugo to charakterystyczna rakieta, którą co roku montuje się na innej podstawie – dzięki temu za każdym wygląda  unikalnie. Osoby zainteresowane wizualną stroną nagrody mogą chcieć zajrzeć na oficjalną stronę.

Czy warto?

Skoro napisaliśmy już co nieco o tym, czym jest Worldcon i jak wyglądała jego historia, wypada odpowiedzieć na podstawowe pytanie – czy warto się nań wybrać? Najprościej rzecz ujmując – zdecydowanie tak.

Worldcon jest imprezą skierowaną głównie do fanów literatury i osób zaangażowanych w fandom. W związku z powyższym nie musi odpowiadać wszystkim miłośnikom fantastyki. Tematy takie jak gry, komiksy, animacje czy filmy co prawda się pojawiają, ale nie poświęca im się tak dużo czasu jak literaturze, fandomowi i nauce.

Program imprezy co roku wypełniają setki paneli, prelekcji i innych wydarzeń. Część to osobne wielkie eventy, jak coroczna gala wręczenia Nagród Hugo, Maskarada czy duże koncerty. Z kolei inne potrafią być bardzo kameralne, na przykład tak zwane kaffeeklatsche, czyli niewielkie (do dwunastu osób) spotkania przy kawie prowadzone zazwyczaj, choć nie zawsze, z pisarzami.

Skoro o twórcach literatury mowa, to warto podkreślić, że na Worldconie pojawia się ich naprawdę wielu. Do stałych bywalców imprezy należy między innymi George R.R. Martin, ale odwiedzają ją dziesiątki, jeśli nie setki, jego koleżanek i kolegów po piórze.

Od strony naukowej Worldcony mają wiele do zaoferowania. Oprócz punktów popularnonaukowych można też trafić na akademickie odczyty na różne tematy czy na postery. Do tego w programie bierze udział naprawdę wielu badaczy, w tym astronautów z NASA. Co ciekawe, w roku 2015 Nagrodę Hugo w kategorii powieść „wręczał” prosto z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej astronauta Kjell Lindgren.

Niesamowita atmosfera

Worldcony to jednak nie tylko program, ale również ludzie i atmosfera. Także w tej kategorii Światowy Konwent Science Fiction wypada bardzo dobrze. Na wszystkich trzech imprezach, na jakich miałem okazję być, trafiałem na wspaniałych ludzi chętnych do pomocy i radośnie dzielących się swoją pasją. Fani, którzy po raz pierwszy odwiedzali Worldcon w Dublinie w tym roku, dostawali specjalną wstążkę do podczepienia pod identyfikator. Wiem, że noszących tę dystynkcję spotkało sporo miłych rozmów z fanami, jeżdżącymi na te imprezę od lat.

Dla mnie każdy kolejny Worldcon oznaczał więcej obowiązków – na moim pierwszym troszkę pomagałem, na tegorocznym pracowałem już na kilka miesięcy przed imprezą. Bez względu na to, w jakim charakterze pojawiałem się na konwencie, czułem, że jestem na właściwym miejscu. Gdy nieco zagubiony poznawałem charakter tego eventu w Londynie, trafiłem na ludzi, którzy uczynili tę imprezę niezapomnianą (a w tym roku mogłem im za to podziękować przy okazji kolejnego spotkania). W Dublinie zaś, znając więcej osób wspaniale spędziłem z nimi czas.

Jaka jest ta „cudowna” atmosfera, którą zachwalam? Myślę, że to mieszanina otwartości i wielkiej pasji. To lata tradycji i otwarcie na nowych fanów. To także ekscytacja związana ze świetnym programem, którego można najpierw posłuchać a potem omówić z innymi konwentowiczami. To wreszcie, tak ceniona przeze mnie, atmosfera przyjaźni.

Słowem zakończenia

Worldcon to niesamowita impreza, którą naprawdę warto odwiedzić. Kilka lat temu otrzymałem poradę, by zwłaszcza na pierwszym  Światowym Konwencie Science Fiction zaangażować się w pomoc jako wolontariusz (po angielsku określa się ich mianem gopherów), i była to doskonała rada. Mogę ją tylko śmiało przekazać dalej. Pracując przy tym evencie, zawsze poznaje się dużo wspaniałych osób.

Wadą Worldconu jest jego cena. Sama akredytacja to niebagatelny wydatek. Dla przykładu wejściówka na DisCon III w Waszyngtonie w 2021 roku kosztuje obecnie 155$, a jej cena bliżej konwentu wzrośnie. Co ważne, akredytację kupują wszyscy poza kilkorgiem gości honorowych (choć jeśli konwent przyniesie zyski, to możliwy jest zwrot części lub całości kosztów dla osób zaangażowanych w organizację). Do tego należy jeszcze doliczyć podróż, noclegi i wyżywienie. Razem składa się to na pokaźne koszty. Jednak w moim odczuciu to, co się dzieje podczas pięciu dni Worldconu, jest tego warte.

Na koniec dla zachęty dodam, że dwa europejskie miasta starają się o organizację Worldconów w nadchodzących latach. Są to Nicea i Glasgow. Francuscy fani ubiegają się o imprezę w 2023 roku zaś brytyjscy w 2024 roku. Możemy trzymać kciuki, aby im się udało i by ten wyjątkowy konwent po raz kolejny zagościł w Europie. No i mam nadzieję, że jeśli to się stanie, to kogoś z was, czytelników, tam spotkam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu