Wojna wśród gwiazd. „Wojna królów. Preludium” – recenzja komiksu

-

Jeśli jesteś fanem Marvela i zakochałeś się w tytule takim jak chociażby Anihilacja, to może się wydawać, że nowy komiks wydawnictwa Egmont, Wojna królów. Preludium, będzie kolejną wartą zapoznania się z nią pozycją. Czy międzyplanetarna wojna zaciekawi czytelników? Sprawdźmy.
Co w kosmosie piszczy?

W omawianym tomie spotkamy X-Menów i Inhumans. Historia śledzi losy Wulkana, czyli Gabriela Summersa, brata Scotta. Kierowany żądzą zemsty bohater podbija Imperium Shi’ar i sam zasiada na tronie. Dzięki władzy, którą posiada, rozpoczyna brutalną i bezwzględną ekspansję, próbując zdobyć jak najwięcej nowych terenów. Oczywistym jest zatem, że ktoś musi go powstrzymać. Do walki stają więc zarówno X-Meni, jak i Starjammers, wszczynając rebelię z zamiarem dokonania zamachu stanu.

Tymczasem żyjący na Księżycu Inhumans, ze względu na problemy w relacjach z ludzkością, wybierają się w głąb kosmosu, by poszukać miejsca, które stanowić będzie dla nich nowy dom i pozwoli im zerwać więzy z mieszkańcami Ziemi. Ta podróż jednak nie umknie uwadze Wulkana.

Zbliża się potężna wojna.

Vendetta, polityka i wszechświat

Pierwszym, co rzuca się czytelnikowi w oczy, jest fakt, że wydawca postanowił zamieścić w Wojnie królów krótkie streszczenie wydarzeń, które miały miejsce w Uncanny X-Men. Powstaniu i upadku Imperium Shi’ar oraz Morderczej genezie. To, chociaż niewielkie, wprowadzenie okazuje się o tyle istotne, iż omawiany tytuł stanowi kontynuację wątków z wyżej wymienionych zeszytów. Paradoksalnie, streszczenie umieszczono na samym końcu, zatem polecam nieobeznanym czytelnikom zajrzeć najpierw na ostatnie strony.

Na Wojnę królów. Preludium składają się między innymi historie Cesarz Wulkan, Tajna Inwazja: Wojna królów, Dziura, Pogromca królów. Jak możemy zobaczyć na początku tego tomu, scenariusze wyszły spod pióra znanego już fanom Marvela Christophera Yosta, a także Dana Abnetta, Andy’ego Lanninga oraz Andy’ego Schmidta.

Nazwisko tego pierwszego zwiastuje, że stworzona przez niego historia nie będzie zwykłym „pitu pitu”. Nie gorzej jednak wypada pozostała trójka scenarzystów, bowiem wszyscy razem zdołali napisać opowieść wciągającą już od początkowych stron. Mimo że fabuła miejscami wydaje się nieco chaotyczna, Wojnie królów nie można odmówić historii pełnej nieustającej akcji, zwrotów i zaskoczeń. Z kart tomu wręcz wylewa się superbohaterski klimat, okraszony dużą liczbą kosmicznych motywów. Jest groźnie, ostro, brutalnie, a tempo całości jest wręcz absurdalnie szybkie.

Zdecydowanym plusem tego tytułu stanowi też fakt, że nie stanowi on luźnego komiksu na wolny wieczór, a zawiera dobrze i ciekawie rozpisane wątki polityczne. Również pogłębione portrety psychologiczne postaci zasługują na uwagę, choć miejscami nie idzie oprzeć się wrażeniu, że twórcy sami nie wiedzą, gdzie zmierzają. Mimo to jednak czwórka scenarzystów dobrze zgrywa ze sobą swoje historie, a komiks sprawia wrażenie spójnego.

Kosmiczny pędzel

Jeśli zaś chodzi o warstwę wizualną, w Wojnie królów. Preludium nie ma za bardzo do czego się doczepić. Oczywiście, ze względu na fakt połączenia czterech różnych historii, style ilustracji są nieco odmienne, a jednak, w jakiś sposób, dobrze ze sobą współgrają. Jest to miłym zaskoczeniem, bowiem często w zeszytach Egmontu natrafiamy na kreski tak skrajnie odmienne, że ciężko się przestawić i przyzwyczaić do innych kadrów. Tu jednak nie ma aż tak dużego problemu, rysunki są czytelne i wyraźne (nie to co w Doktorze Strange’u…).

Czasem zdarzy się zauważalny brak proporcji twarzy czy wykrzywiona perspektywa, mogąca sprawiać, że czytelnik uśmiechnie się złośliwie pod nosem, zwłaszcza wśród ilustracji autorstwa Paco Diaza Luque’a, ale w ogólnym rozrachunku, wizualnie, Wojna królów wypada naprawdę dobrze.

Warto walczyć?

Omawiany tom od Egmontu okazał się miłym zaskoczeniem. Wojna królów. Preludium to solidna dawka rozwałki, kosmicznych motywów i superbohaterskich klimatów. Dynamiczna fabuła tego tomu wciąga od pierwszych stron i zatrzymuje przy sobie nie tylko za sprawą ciekawych ilustracji, ale głównie dzięki pogłębieniu portretów psychologicznych postaci istotnych w tym zeszycie (na przykład Wulkana czy Black Bolta), jak również z uwagi na zmianę czegoś, co z początku miało być zwykłą zemstą i międzyplanetarną wojną w polityczną rozgrywkę o wielką stawkę i ogromnej skali.

Wojna wśród gwiazd. „Wojna królów. Preludium” – recenzja komiksu

 

Tytuł: Wojna królów. Preludium

Autorzy: Christopher Yost, Dan Abnett, Andy Lanning, Andy Schmidt

Liczba stron: 292

Wydawnictwo: Egmont

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Dynamizm, rozwałka, polityka i kosmos. „Wojna królów. Preludium” to tom, który warto mieć na swojej półce.
Adrianna Dworzyńska
Adrianna Dworzyńska
Geek i fanatyczka popkulturalna. Fascynatka astrofizyki, miłośniczka wszystkiego, co azjatyckie, a także była tumblreciara. Członkini wielkiej trójki fandomów. Ceni magię ponad efektami, dlatego kocha Doctora Who i Merlina nad życie. Dyrektor ds. Memologii 2.0, śmieszek 24/7, ale przede wszystkim stuprocentowy hobbit - lubi święty spokój, jedzenie i spanie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Dynamizm, rozwałka, polityka i kosmos. „Wojna królów. Preludium” to tom, który warto mieć na swojej półce.Wojna wśród gwiazd. „Wojna królów. Preludium” – recenzja komiksu