Szósty tom komiksów wiedźmińskich już za nami. Czy była to przygoda warta zapamiętania? Czy Geralt ponownie wróci z tarczą? A może tym razem to on polegnie?
Geralt, szukając dla siebie zajęcia, trafia do Neisse, małej wsi hen na końcu drogi. Tam przyjmuje zlecenie odnalezienia córki miejscowego bogacza, która zniknęła bez śladu. Jej ojciec mówi o porwaniu, jednak szybko okazuje się, że nie do końca tak jest. A ma on całkiem inne plany niż ratowanie dziewczyny. Tymczasem Geralta dalej dręczy wizja płonącej na stosie kobiety, która ma wiele wspólnego z czymś, co od dawna dręczy jego duszę.
Pan się na kozetce położy
Wiedźmi lament podchodzi do postaci Geralta, i nie tylko, bardzo psychologicznie. Biały Wilk Od zawsze miał skłonności do filozofowania, zastanawiania się nad moralnością, ba!, nawet stworzył własny ,,kodeks wiedźmiński”. Z jednej strony fajnie zobaczyć go takim zadumanym, jednak wydaje mi się, że te przemyślenia zabiegły troszkę za daleko. Bądź co bądź był prostym mężczyzną. I rzeczywiście, ta ilość przemyśleń może przytłaczać. Dlaczego?
Po pierwsze, w komiksie mamy wątek związany z wyrzutami sumienia w stosunku do czarownicy na stosie, do której śmierci się przyczynił. Bardzo to naszego wiedźmina męczy nocami, co cały czas ma z tyłu jego głowy, co wreszcie rzuca cień na jego działania. Pytanie, czy rzeczywiście owe wyrzuty sumienia mają mocne podstawy? Moim zdaniem to lekko naciągane, choć rzeczywiście może Geralt sobie zarzucać, że nie zajął się sprawą tak dobrze, jak powinien. Co ciekawe, o samej tej sprawie nie dowiadujemy się zbyt wiele w tym tomie. Raczej jest ona w tle i początkowo wydaje nam się oderwana od głównego wątku.
Przygody J. Jonaha Jamesona. „Amazing Spider-Man. Życiowe osiągnięcie” – recenzja komiksu
Po drugie, tematem, wokół którego kręci się większa część komiksu, to moralność. Czy zło popełnione w celu ochrony kogoś, to zło? Czyje dobro jest ważniejsze? Czy to, co robią wiedźmini nie jest moralnie dobre? Czy szlachetne pobudki usprawiedliwiają przemoc? Takie pytania można zadać sobie w trakcie lektury, ale też mam wrażenie, że podobne kłębiły się w głowie Białego Wilka. Czy dostajemy odpowiedź na nie? Wydaje mi się, że tak, choć wszystko zależy od punktu widzenia. Sam Geralt nie daje nam jednej odpowiedzi, co jest całkowicie zrozumiałe, mimo, że chętnie usłyszałabym ją wyrażoną wprost. Inną kwestią jest to, czy takich pytań nie ma za dużo w prostej historii o przygodach zabójcy potworów?
Trzecim zagadnieniem dominującym w tym tomie jest zbór czarownic, pomagających kobietom po traumach, przemocy, czy ciężkich przeżyciach. Dają im wskazówki i pozwalają na odnalezienie w sobie nie tylko przebaczenia, ale też wyjścia na prostą. Brzmi to jak terapia grupowa w środku lasu. Sam pomysł jest naprawdę dobry, ale czy to pasuje do całej koncepcji uniwersum? Nie. Brzmi bardzo współcześnie i mało magicznie. A chyba nie tego oczekiwaliśmy.
Kto jest kim?
Coś, co w komiksach drażniło mnie już w piątym tomie serii o Wiedźminie, to inna od poprzednich szata graficzna. Tomy1-4 miały wyraźne, ostre, z wieloma detalami i fajną grą świateł ilustracje. Postacie były jasne, podobne do siebie i atrakcyjne. W dużej mierze nawiązywały do wersji z gier komputerowych. Niestety Wiedźmi lament, za który odpowiada Vanesa R. Del Rey, podobnie jak Zatarte wspomnienia rysowane przez Amada Mira, mocno odbiegają od reszty. Osobiście drażni mnie ta zmiana, zwłaszcza, że komiks wypada gorzej. Miejscami rysunki wyglądają po prostu nijako, tak jakby rysowała je osoba bez talentu. Jest do tego stopnia źle narysowany, że ciężko odróżnić od siebie bohaterów. Dodatkowo dochodzi do tego czerń, która wylewa się z każdej strony i zdecydowanie przytłacza całość. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie, jeśli taki będzie, ilustracje będą bardziej atrakcyjne
Głęboko w szczerym lesie
Jednak jest coś, co jest gorsze od kiepskiej kreski: przekombinowana fabuła – Bartosz Sztybor się nie popisał. Albo jest ona zbyt skomplikowana, abym mogła ją zrozumieć, albo po prostu została źle skonstruowana. A może po prostu to słaba kreska sprawia, że nie jesteśmy w stanie do końca pojąć, co właściwie dzieje się na kartce przed nami i w jakiej kolejności powinniśmy śledzić kadry? Sama nie wiem. Dodatkowo całość nie jest mocno zaskakująca ani oryginalna. Rozwiązania historii można było się stosunkowo szybko domyśleć. Jednak najbardziej zażenowały mnie czarownice i ich ,,działalność” w lesie, kompletnie nie pasująca do uniwersum wiedźmińskiego, ani do samej idei ,,używania magii”. O idiotycznym wręcz zakończeniu nie chcę nawet wspominać.
Czy najnowszy tom komiksowych przygód Geralta z Rivii jest warty przeczytania i zapamiętania? No cóż, mam mieszane uczucia. Wiedźmi lament to najsłabszy tom z całego cyklu. Jest mocno niedopracowany, dziwny, narysowany nieatrakcyjnie, a przede wszystkim nie trzyma poziomu swoich poprzedników. Dla mnie Wiedźmi lament to jasny komunikat – nie kontynuujmy tej serii, zanim zniszczymy ją całkowicie. Coś co rozpoczęło się świetnymi komiksami z dopracowaną i spójną szatą graficzną, porywającymi i rozbudowanymi historiami, skończyło jako kolejny odgrzewany kotlet udający danie główne. Nie róbmy tego sobie i Wiedźminowi.
Tytuł: Wiedźmin. Wiedźmi lament
Ilustracje: Vanesa R. Del Rey
Autor: Bartosz Sztybor
Liczba stron: 112
Wydawnictwo: Egmont