Wydawać by się mogło, że pomysły kolejnych twórców horrorów są odkrywcze i niepowtarzalne. Nic bardziej mylnego. Choć z biegiem lat gatunek ewoluuje, wyznacza nowe jakości, fantastyka grozy pozostaje głęboko osadzona w tradycji. Podstawowy zbiór motywów rozszerza się o kolejne, jednak proces ten należy do stosunkowo powolnych. Modyfikacji ulegają przede wszystkim elementy konieczne do zaktualizowania fabuły. Tekst grozy jest bowiem konstruowany według zasad obowiązujących w utworach realistycznych. Podstawowe właściwości i funkcja fabularna postaci czy miejsca akcji pozostają bez zmian. Motywy ewoluują, by dostosować się do innych czasów. Fabuły uważane przez czytelnika za nowe to w rzeczywistości skutki transformacji starych rozwiązań. Stanowią one dla odbiorcy swoisty punkt odniesienia. Otaczający nas świat ulega przemianom, ale podstawowe ludzkie lęki są permanentne.
Podobna sytuacja występuje w przypadku niektórych postaci literatury grozy. Dobrze znani odbiorcom bohaterowie stale przyciągają uwagę czytelnika i zajmują silną pozycję w kulturze. Wykreowane w odległej przeszłości istoty nadal silnie oddziałują na świadomość człowieka. Dzieje się tak, gdyż potwory obecne w horrorach stanowią personifikację problemów i archetypicznych lęków ludzkości. Szczególną rolę odgrywają postaci wampira, wilkołaka oraz Frankensteina. Ich ponadczasowość jest związana z faktem, że bohaterowie ci posiadają pierwiastek człowieczeństwa i symbolizują mroczne strony ludzkiej natury. Ukazują zatem prawdę o nas samych. Demoniczne, humanoidalne istoty pojawiły się u początków horroru, a twórcy najczęściej wykorzystują je na potrzeby swoich dzieł.
Krwiopijca
Wampir to człowiek, który nie chciał poddać się śmierci. Jest nieboszczykiem, zimną, bladą istotą zamieszkującą mroczne grobowce. Stanowi dla społeczności niemały problem – oprócz tego, że jego egzystencja kwestionuje odwieczne prawa natury, jadłospis kreatury budzi nie lada kontrowersje. Wampir żywi się bowiem ludzką krwią, której przelanie surowo kara się we wszystkich kulturach, a spożywanie to jedno z często spotykanych tabu.
Miejsce narodzin krwiopijcy jest nieznane, ale wiara w jego istnienie rozpowszechniała się w Europie aż do XIX wieku. Jako przykład można podać dokumenty państwowe i kościelne zakazujące profanacji miejsc pochówków – rozwścieczony tłum wydobywał ciało rzekomego wampira z grobu i przebijano serce truposza kołkiem. Utrzymujące się wśród mas przekonanie o istnieniu stworzenia posiadającego aparycję człowieka, lecz (w odróżnieniu od zwykłych przedstawicieli gatunku homo sapiens) żywiącego się ludzką krwią i niepodlegającego śmierci zaowocowało licznymi dyskusjami w gronie pisarzy, uczonych i teologów. Długo utrzymywano, iż upiory te egzystują w otaczającym nas świecie. W XVIII wieku popularnością cieszyła się książka Karla Ferdinanda von Schertza Magia Posthuma, w której autor opisywał przypadki wampiryzmu w Czechach i na Morawach, uznając je za niezaprzeczalnie wiarygodne. Również według księdza Benedykta Chmielowskiego wampiry istniały realnie i stwarzały zagrożenie dla człowieka. Teza zawarta w pracach polskiego twórcy motywowana była wierzeniami ludowymi, opinią gminu. Chmielowski pisał także o sposobach unicestwienia krwiopijców.
Zmiana statusu wampira z realnego na fantastyczny nastąpiła z chwilą wprowadzenia jego postaci do utworów fabularnych. W 1819 roku wydano Wampira Johna Williama Polidoriego. Choć ów motyw pojawiał się we wcześniejszych tekstach, dopiero to dzieło przyczyniło się do rozpowszechnienia i „oswojenia” postaci krwiopijcy. Podróż ze świata wierzeń do świata fikcji literackiej łączyła się bowiem z jednomyślnym odrzuceniem przez naukowców hipotezy o istnieniu upiorów. Za kwintesencję opowieści o krwiopijcach uważa się książkę Brama Stokera pod tytułem Dracula. Powieść inspirowała (i wciąż inspiruje) kolejnych twórców, stając się niewyczerpalnym źródłem motywów. Popularność postaci wampira wynika z uniwersalności problematyki, jaką bohater metaforyzuje. Samotność, wykluczenie społeczne, lęk przed śmiercią oraz pożądanie tego, co niedozwolone, to tematy aktualne bez względu na panujące realia.
Doktor Frankenstein i człowiek-patchwork
Kolejna sława wśród kultowych bohaterów horrorów to Frankenstein, demoniczny naukowiec, który krok po kroku realizuje swój szalony plan wyprodukowania nowego człowieka podczas laboratoryjnych eksperymentów. Poczynania doktora wydają się dość naiwne, zważywszy na fakt, iż mężczyzna usiłuje pozszywać elementy ciał nieboszczyków i oczekuje, że jego twór zacznie żyć. Chociaż pomysł naukowca ociera się o absurd, w miarę upływającego czasu pisarze coraz częściej wykorzystują w swoich tekstach postać uczonego, który chciał być równy Bogu.
Ponadczasowość historii doktora Frankensteina ma swoje podłoże w ludzkim lęku przed nieznanym. Nowe możliwości stwarzane dzięki rozwojowi nauki budzą obawy. Badania socjologiczne wykazują, że boimy się lekarzy, nie darzymy ich zbyt dużym zaufaniem. Mamy ku temu słuszne przesłanki: pacjent zwykle jako ostatni dowiaduje się o przewidywanej terapii. Niepokój towarzyszący wizytom w szpitalu czy dyskomfort odczuwany podczas zabiegów stomatologicznych wiążą się z wrażeniem ubezwłasnowolnienia. Gdy Mary Shelley, autorka Frankensteina, pisała swoją powieść, wyrażała w niej obawy dziewiętnastowiecznego człowieka. Stulecie, w którym tworzyła, było czasem gwałtownego rozwoju biologii, chemii i medycyny. W głowie przeciętnego zjadacza chleba zaczęły pojawiać się pytania: „Jak daleko posuną się uczeni, by zdobyć wiedzę? Czy w drodze do niej mogą dopuścić się zbrodni?”. Natłok nowych osiągnięć naukowych przytłaczał ludzi, wzrastało poczucie bezradności wobec wciąż zmieniającego się świata. Badania często były prowadzone w tajemnicy, społeczeństwo informowano tylko o niektórych z ich rezultatów. Podobna sytuacja istnieje również we współczesnych nam realiach. Nie dziwi zatem fakt niesłabnącej żywotności postaci szalonego naukowca i motywu ryzykownego eksperymentu. Elementy te zajmują silną pozycję w kulturze, stały się metaforami lęku przed nieznanym zagrożeniem, które może narodzić się za drzwiami laboratorium. Nieprzypadkowo Frankenstein i jego naśladowcy pojawiają się na kartach książek w czasie, gdy uczeni ogłaszają kolejne osiągnięcia nauki. Z jednej strony zawsze będziemy wdzięczni medycynie za wydłużenie naszego życia, podniesienia jego standardów. Jednak istnieje też druga strona medalu – nie przestaniemy martwić się o przyszłość Ziemi, gdyż nie jesteśmy w stanie przewidzieć losu, jaki zgotuje nam pogoń za postępem.
Zwierzęca natura
Ze względu na zachowanie i wygląd postaci takich jak wampir czy monstrum Frankensteina, odbiorca może z łatwością stwierdzić, że reprezentują one zło. Podział bohaterów na pozytywnych i negatywnych zależy głównie od ich aparycji. Ten schematyczny sposób klasyfikowania rzeczywistości daje człowiekowi poczucie bezpieczeństwa. Choć powtarzamy hasło „nie oceniaj książki po okładce”, w zasadzie rzadko się do niego stosujemy. Udowodniono naukowo, iż osoby atrakcyjne, eleganckie wzbudzają większe zaufanie. Do tego prostego systemu podziału świata na elementy dobre bądź złe odwołują się twórcy horrorów, nierzadko w celu udzielenia odbiorcy przestrogi. W wielu przypadkach pierwsze wrażenie stanowi tylko iluzję. Nie możemy mieć przecież pewności, że uroczy pan w garniturze nie jest seryjnym mordercą. Dwoistość ludzkiej natury, niegodziwość skrywana pod pozorem przyzwoitości to zagadnienia, jakie realizowane są przez dzieła z udziałem postaci wilkołaka – bestii w ciele człowieka. Zwyczajny wygląd i zachowanie nieodbiegające od normy – przynajmniej początkowo – uniemożliwiają jednoznaczną ocenę bohatera. Wilkołak jest osobą, która uległa przemianie w potwora. Transformacja dotyka nie tylko ciało człowieka, ale także jego psychikę. Przybranie postaci krwiożerczej bestii na skutek kontaktu z siłami nieczystymi to motyw pojawiający się w wierzeniach ludowych wielu kultur. Jednak metamorfoza morfologiczna nie należy do najbardziej przerażających aspektów zmiennokształtności. Zmiana w ludzkiej psychice może nastąpić o wiele łatwiej i niekoniecznie w rezultacie konszachtów z diabłem.
Do rozpowszechnienia toposu zmiennokształtności we współczesnym horrorze przyczyniła się powieść Roberta Louisa Stevensona Dziwna historia Doktora Jekylla i Mr-a Hyde’a. Utwór przedstawia historię naukowca, który za sprawą stworzonego przez siebie eliksiru, mógł jednego dnia być dobrym człowiekiem, by następnego stać się łotrem – zarówno z wyglądu, jak i z zachowania. Jednak Hyde – ucieleśnienie gorszej strony „ja” doktora – nie stanowi faktycznego zagrożenia. Prawdziwym potworem jest Jekyll, twórca wyizolowanego zła. W przypadku uczonego igrającego z siłami, nad którymi nie da się zapanować, ludzki wygląd staje się tylko maską skrywającą demony. Motyw dwoistości natury człowieka, powielany przez kolejnych autorów, nie traci na uniwersalności. Topos zmiennokształtności będzie pojawiał się w horrorze dopóki wnętrze naszego umysłu, fascynującego miejsca, gdzie dobro toczy nieustanną walkę ze złem, pozostanie niezbadane.
Powtarzalność = Zrozumiałość
Symbolika postaci takich jak wampir, wilkołak czy doktor Frankenstein pozostaje aktualna bez względu na epokę, w jakiej powstają dzieła z ich udziałem. Zarówno w przypadku książek, jak i filmów (warto nadmienić, że bohaterowie pokroju Draculi zdobyli silną pozycję w kulturze popularnej głównie za sprawą kinowych adaptacji powieści grozy) dobrze znane wzorce pozwalają na odczytanie głębszego przekazu tekstu. Dzięki ugruntowaniu pewnych motywów w świadomości odbiorcy możliwe jest tworzenie parafraz, ukazywanie danego toposu w zupełnie innym świetle. W przedstawianiu postaci okrzykniętych mianem kultowych dominuje tendencja uwspółcześniania, co uwydatnia uniwersalną wymowę niektórych kreacji. Innym sposobem odwoływania się do archetypów może być także całkowity powrót do korzeni gatunku, prezentowanie monstrów w starodawnej formie, bez modyfikacji.
Niektórzy spośród twórców fantastyki grozy starali się odejść od utartych w kulturze wzorców postaci. Uznawali oni, że wampiry, duchy czy wilkołaki powinny odejść do lamusa. Jednak autorzy horrorów, mimo niechęci wobec „przeżytków”, i tak koniec końców wykorzystywali w swoich tekstach archaiczne strachy. Co prawda w świecie literatury grozy mogą pojawiać się też nowe motywy, lecz ich funkcjonowanie w kulturze nie jest długotrwałe, często zależy od panującej mody. Tradycyjne modele bohaterów niezmiennie inspirują kolejnych pisarzy i nic nie zapowiada odrzucenia leciwych już toposów.
Fabuła, przestrzeń, czas i język
Schematyczność horroru nie opiera się jedynie na zastosowaniu znanego typu postaci, ale także na sposobie kreowania akcji utworu. Podstawowe zadanie protagonisty to wyjście z opresji bądź zwalczenie przeciwnika. Funkcja fabularna bohatera pozostaje niezmienna. Jednak historia opisywana w tekście nie musi kończyć się szczęśliwie – w niektórych przypadkach to zło tryumfuje.
Podobnie jest w przypadku przestrzeni, w jakiej toczą się wydarzenia. Wśród popularnych toposów można wymienić motyw labiryntu-budowli. Postać zostaje umieszczona w nieznanym lub pozornie znajomym miejscu, gdzie czyhają na nią śmiertelne pułapki, niebezpieczeństwa. Może także poznać gorzką prawdę o swoim wnętrzu. W Balladzie o Czerwonym Tomku Orbitowskiego bohater musi błąkać się po podziemiach Gliwic, aby odnaleźć zaginioną córkę. Panujące wszędzie ciemności tylko potęgują jego strach. U kresu wędrówki spotyka diabła, z którym następnie toczy walkę. Antagonista przybierał wygląd bliskich protagonisty, w rezultacie utrudniając mężczyźnie dokonanie zemsty na oprawcy córki.
Większość utworów grozy tylko sprawia wrażenie oryginalności. Powtarzalność struktury fabularnej i motywów zostaje zamaskowana dzięki dostosowaniu tych elementów do rzeczywistości współczesnej odbiorcy. Niekiedy odchodzi się od tej tendencji – opowieść zostaje umieszczona w przyszłości bądź w przeszłości.
Modyfikacji ulega także stylistyka horroru. Każdy autor posiada indywidualny sposób budowania wypowiedzi , dlatego nie można mówić o uniwersalnym stylu gatunku literackiego. Wymogiem jest jedynie dostosowanie języka, jakim posługują się bohaterowie, do realiów panujących w świecie utworu – ich wypowiedzi stylizuje się zgodnie z zasadą, iż świat przedstawiony stanowi wierne odbicie rzeczywistości.
Literatura vs. film
Literatura i kino grozy pozostają ze sobą w ścisłym związku. Przerażające historie tworzone przez pisarzy stały się inspiracją dla filmowców, którzy postanowili przenieść je na srebrny ekran. Za sprawą słynnych dzieł kinematografii wiele spośród książkowych monstrów weszło na stałe do kultury masowej. Przeciętny uczestnik kultury nie zdaje sobie jednak sprawy, że Frankenstein to dzieło pisarki okresu romantyzmu, a motyw szalonego naukowca pojawił się na długo przed wynalezieniem kinematografu. Współdziałanie obu środków masowego przekazu w procesie kształtowania świadomości odbiorcy jest niezaprzeczalne, lecz jedno medium może degradować inne. W dobie postępu technologicznego ludzie coraz rzadziej sięgają po książki. Co prawda w Internecie można znaleźć ogromną liczbę utworów literackich w wersji elektronicznej, ale użytkownicy zazwyczaj nie korzystają z tego udogodnienia. Słowo pisane posiada jednak istotną przewagę nad jego ekranizacją – nie narzuca czyjegoś punktu widzenia, przemyśleń, interpretacji. Nie można oczywiście negować kinematografii jako nośnika wartości artystycznych czy wychowawczych, lecz w kwestii wywierania wpływu na wyobraźnię człowieka, film sromotnie przegrywa z lekturą. Obrazy uwiecznione na taśmie są subiektywną wizją autora, pozbawiają odbiorcę możliwości postrzegania świata przedstawionego według własnej fantazji.
Mimo tego, iż filmy dyktują widzowi sposób percepcji, stanowią one nośnik kultury. Pewne wzorce, rozpowszechnione za ich pośrednictwem, zapisały się w ludzkiej świadomości na stałe. W całej historii kina grozy można zauważyć tendencję do eksploatowania toposów literackich. Kolejne dzieła filmowe są zazwyczaj wariacjami na temat dobrze znanych motywów.