Walka za plastikowe karabiny. „Cudowna broń” – recenzja książki

-

Cudowna broń Philipa K. Dicka, chociaż nieco trąci myszką, zaskakuje nie tyle pod względem rozwoju fabuły (bo ta okazała się stosunkowo mało interesująca), lecz rozważań na temat sensu ludzkich dążeń do budowania coraz bardziej wymyślnej broni i braku możliwości zjednoczenia przeciw wspólnemu wrogowi. 

Zarys wydarzeń prezentuje się następująco: rok 2004, świat podzielony jest na dwie przeciwne strefy: radzieckie, komunistyczne Oko-Wschodu i demokratyczny, zachodni Za-Blok. Nieustannie walczą one między sobą i rywalizują w wyścigu zbrojeń (a w rzeczywistości niegroźnych zabawek) do momentu, aż na niebie pojawiają się satelity obcej rasy i nieprzyjaciele muszą wspólnie stawić czoła nowemu wrogowi. Pomóc w tym mogą projektant broni Lars Powderdry oraz jego rosyjska odpowiedniczka, Lila Topczewa, oboje obdarzeni darem wizji. Podczas transu widzą konkretne wzorce broni, po czym przenoszą ich modele i zarysy na kartki papieru. Oczywiście im bardziej akcja się zagęszcza, tym mamy do czynienia ze zdradami, nagłymi zwrotami akcji i, o dziwo, spokojnym finałem.

Czy Ziemię obroni wielki kontener na śmieci?

Jednak nie próba powstrzymania obcych i wynalezienia tytułowej cudownej broni, jaka obroni Ziemię przed inwazją, jest kluczowa dla powieści. Prym wiodą rozważania Larsa na temat sensu tego całego wyścigu zbrojeń, którego wyposażenie w jego mniemaniu są tylko kolejnymi, nic nie znaczącymi zabawkami dla dorosłych (i to w dosłownym słowa tego znaczeniu!). Obawia się też o swoją przyszłość, bo chociaż teraz jest szanowaną personą, co się stanie, jeśli pewnego dnia straci swój talent i nie będzie już mógł wynaleźć nic nowatorskiego?  Podczas licznych rozmów z innymi bohaterami na jaw wychodzą również głębokie frustracje Powderdy’ego o manipulacji społeczeństwem (określanego pogardliwie jako „prościaki”) i jego haniebnym prymitywizmem fascynacji nową, ale w gruncie nic nie znaczącą bronią (wiele mówi też ich określenie, na przykład Wielki Kontener Śmieciowy).

Cudowna broń to nie kanoniczna książka Dicka, mało tego, określiłabym ją jako jedną z tych słabszych (oczywiście porównując z nią wielkie tytuły, takie jak Ubik czy Valis, bo generalnie jest to nadal dobra powieść science fiction). Pojawiają się motywy podróży w czasie oraz próby modyfikacji wydarzeń, by zmienić przyszłość – reguły przypominające nieco Oko na niebie. Nie mogło zabraknąć tu ludzi w czarnych garniturach, z ogolonymi głowami, zatrudnionych w CIA czy FBI – tutaj za pomocą broni atomowej chcą przyśpieszyć prace budowlane w górnictwie. W Cudownej broni znajduje się kilka odwołań do Inwazji z Ganimedesa, a także Czy androidy śnią o elektrycznych owcach.

Humor, moi mili, humor!

Wszystko podszyte jest charakterystyczną dla początkowego okresu twórczości Dicka groteską – w gruncie rzeczy do niczego nie prowadzącą, jednak cynicznie i bezwzględnie wyśmiewającą militarystyczne zapędy obu bloków. Manichejska koncepcja świata pojawia się tuż obok kilku tabletek narkotyku otwierającego umysł na nowe, pozawymiarowe doznania.

Cudowna broń to na pewno nie wyżyny literackich możliwości twórcy Płyńcie łzy moje, rzekł policjant, ale biorąc pod uwagę czas, w jakim tworzył powieść (rok 1965), jest zaskakująco dobra, odzwierciedla ówczesne frustracje pisarza związane z zimną wojną. Świetnie udało mu się odbić kierunek rozwoju science fiction z przełomu lat 50. i 60. XX wieku: pseudonaukowe zacięcie połączone z talentami (darami) telepatii, parapsychologii oraz postrzegania pozazmysłowego. To także popis możliwości twórczych Dicka: napisana w ciągu kilku dni, podobnie jak Trzy stygmaty Palmera Eldritcha.

Opublikowana w 1967 roku miała nosić nazwę Operacja Lemiesz, odwołując się do biblijnego cytatu z Księgi Izajasza, dotyczącego przekuwania mieczy na lemiesze (część pługa), co symbolizuje kres wszelkich wojen i walk między narodami. I chociaż Dick nie dożył spełnienia marzenia o światowym pokoju, to pozostawił po sobie interesującą, groteskową wizję tego, jak mogłaby wyglądać nasza cywilizacja, w którym bronią są zwyczajne zabawki dla dorosłych ludzi.

Walka za plastikowe karabiny. „Cudowna broń” – recenzja książki

 

 

Tytuł:  Cudowna broń

Autor: Philip K. Dick

Tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski

Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Liczba stron: 295

ISBN: 978-83-8062-344-6

Patrycja Wieleba
Patrycja Wielebahttps://portafortunas.pl/
Herbatoholiczka, miłośniczka prozy Philipa K. Dicka, absolutnie zakochana w bajkach Disney'a. Fanatyczka kotów, zakochana w Deanie Winchesterze i Thorze, bierze kąpiele do soundtracka Władcy Pierścieni i próbuje rozgryźć walkę na miecze w Wiedźminie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu