Walka z wiatrakami. „Kataklizm” – recenzja filmu DVD

-

Chociaż nie chcemy tego przyznać, to sytuacje zagrażające życiu podnoszą poziom adrenaliny, a serce zaczyna szybciej bić. Z tego też powodu producenci filmów dość często sięgają po tematykę związaną z jakąś katastrofą. Zabójczy wirus, zmieniający ludzi w zombie, ogromna powódź, której fale zbierają żniwa, czy też stopniowe zamarzanie świata, a co za tym idzie, ciągle obniżająca się temperatura. Mogłabym tak wymieniać bez końca. Twórcy Kataklizmu postanowili postawić na śmiercionośne opary, które pojawiają się w Paryżu i zabijają każdego, kto nie zdąży wbiec na dach najbliższego budynku. Czy produkcja okazała się sukcesem, czy raczej niewypałem?

Oglądając filmy tego typu, najczęstszą myślą jest ta, iż za żadne skarby nie chcielibyśmy się znaleźć w skórze bohaterów. Niekiedy pojawia się także dotycząca tego, co jesteśmy w stanie zrobić w momencie kataklizmu i jak wiele byśmy poświęcili dla innych. Chociaż wiadomo, że wtedy, kiedy działamy pod wpływem emocji, w przeważającej części strachu, stajemy się największymi egoistami. Ta produkcja pokazała, że w obliczu śmiertelnego zagrożenia jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wiele i to nie tylko dla siebie, ale także innych osób, które akurat nam towarzyszą, albo swoich bliskich. Tylko czy to nie będzie przysłowiowa walka z wiatrakami?

Nadciąga śmiertelna mgła

Mathieu oraz Anna starają się żyć w miarę normalnie, chociaż jest to trudne, zwłaszcza w obliczu poważnej choroby ich córki. Nagle ulice Paryża zasnuwa dziwna i śmiercionośna mgła. Przeżywają jedynie ci, którym uda się dostać na najwyższe partie budynków, gdzie opary nie docierają. Zrozpaczeni rodzice w obliczu zagrożenia muszą myśleć o córce i przetrwaniu, zostawiają więc ją w mieszkaniu w tubie, stanowiącej całe jej życie, a sami uciekają do lokalu sąsiadów, przesympatycznej pary staruszków. Czekają na pomoc i mają nadzieję, że ta dotrze jak najszybciej. Wszelkie ogrzewanie, klimatyzację i tym podobne udogodnienia są zmuszeni wyłączyć, aby wyeliminować ryzyko dostania się mgły do środka. Wszystko jeszcze bardziej się komplikuje, kiedy dociera do nich w końcu, że żadne służby nie ruszą im na ratunek, a ich córka znajduje się w niebezpieczeństwie. Tuba, w której przebywa, jest zasilana elektrycznie. Mathieu będzie musiał więc zejść na dół budynku, by wymienić baterie. Ale jak to zrobić, kiedy najmniejszy wdech powietrza może okazać się tym ostatnim?

Walka z wiatrakami. „Kataklizm” – recenzja filmu DVD
Kadr z filmu „Kataklizm”
Miło się ogląda, ale…

Nie sposób nie wspomnieć, że pomysł na fabułę był naprawdę świetny. Opary, które niosą ze sobą niebezpieczeństwo i zapach śmierci. Nie wiadomo, skąd się pojawiły ani czy w jakikolwiek sposób można je zwalczyć. Problem dla bohaterów jest większy, ponieważ ich córka cierpi na poważne schorzenie i musi przebywać w swego rodzaju tubie, która zapewnia warunki potrzebne do przeżycia. Protagoniści za wszelką cenę walczą o przetrwanie i o to, by nawet na chwilę nie zwątpić w możliwość przeżycia tej katastrofy. Tak dramatyczne wydarzenia wywołują szereg emocji, tego typu produkcji nie da się obejrzeć na spokojnie, bez jakiegokolwiek przeżywania rozgrywających się wydarzeń. Twórcy Kataklizmu postarali się o to, by widz dosłownie na własnej skórze odczuł to wszystko, co spotyka bohaterów. Kilka razy udało im się mnie zaskoczyć, czasem nawet z moich ust wyrwał się zduszony okrzyk. Muzyka także jest zaletą filmu – została tak dobrana, że miało się wrażenie, jakby obraz z melodią w tle stanowił jedną, nierozerwalną całość. Nawet to, że akcja ogranicza się tak naprawdę do dwóch, góra trzech miejsc, nie psuje seansu, a wręcz jeszcze bardziej zdumiewa, że coś takiego wywołuje aż tyle odczuć. Lecz pojawiły się również pewne niedociągnięcia. Mianowicie wiemy, że Sarah cierpi na poważne schorzenie, jednak w żadnym momencie tego filmu nie zostało to bardziej rozwinięte, nie wyjaśniono chociażby, na czym ono polega, z jakimi przeciwnościami losu ta młoda dziewczyna musi się zmagać. Jak już przy tym jesteśmy, to dziwaczna wydaje się już sama koncepcja takiej nowoczesnej tuby w starej kamienicy. Zakończenie może się podobać, ale mnie w pewien sposób rozczarowało.

Spodziewałam się, że chociaż w minimalnym stopniu wyjaśni się sprawa śmiertelnej mgły, bo przecież ona stanowi główny trzon tej historii, a jednak twórcy postanowili inaczej to rozwiązać. Nie piszę, że to źle, ponieważ dzięki temu dali oni widzom pretekst do zastanowienia się chociażby nad jej źródłem dogłębniej i wysnucia własnych wniosków, jednak koniec tych makabrycznych zdarzeń mógłby być bardziej wybuchowy.

Walka z wiatrakami. „Kataklizm” – recenzja filmu DVD
Kadr z filmu „Kataklizm”
Poświęcenie, miłość, strach

Jaka ta historia by nie była, ile by nie miała zalet i wad, to największą robotę odwalili tutaj sami aktorzy. Romain Duris w roli Mathieu pokazał kochającego ojca i męża, który jest gotowy się poświęcić. Dość ciekawym okazuje się fakt, iż w obliczu zagrożenia nie stracił głowy, myślał jeszcze bardziej logicznie. To od niego wychodziły wszelkie inicjatywy, by odnaleźć pomoc albo chociaż założyć maski, które pozwoliłyby na schodzenie na dół, do jego córki. Widz łatwo mógł się wczuć we wszystko, co go spotykało. Lecz pomimo dobrze skonstruowanego scenariusza, w jego grze aktorskiej pojawiła się jedna mała rysa. Kiedy Romain Duris wracał z jednej ze swoich „misji”, usłyszał rozpaczliwy głos Sarah, wołającej mamę. W pewnym momencie na schodach ujrzał Annę. Leżała nieprzytomna, bez jakichkolwiek oznak życia. Czy w takiej sytuacji pierwszym odruchem nie jest podbiegnięcie do nieprzytomnej osoby i chęć udzielenia jej pomocy? Romain Duris nie robi nic oprócz stania i wpatrywania się z niemym niedowierzaniem w swoją ukochaną żonę. W takiej sytuacji widz ma nagle wątpliwości, co do autentyczności postaci, w którą wcielił się dany aktor. Bowiem takie zachowanie wygląda strasznie sztucznie.

Jeżeli już jesteśmy przy Annie. W jej rolę wcieliła się Olga Kurylenko. Jedyne, co pokazała w tym filmie, to jej uroda, lecz cała reszta, jej gra aktorska i mimika, były mocno średnie. Przejawiała czasem jakieś bystrzejsze działania, jak chociażby to, że udało jej się naprawić radio, ale nic ponadto. Owszem, potrafię zrozumieć jej sposób postępowania, bowiem Sarah była dla niej najważniejsza, wszystko kręciło się wokół niej, ale nie jestem w stanie pojąć pewnych zachowań, wydawały mi się bezmyślne i idiotyczne.

Walka z wiatrakami. „Kataklizm” – recenzja filmu DVD
Kadr z filmu „Kataklizm”

Sarah zagrała Fantine Harduin i w sumie też nie wniosła za wiele swoją grą. Siedziała zamknięta w tubie, naokoło rozgrywał się horror, o którym przecież doskonale wiedziała, a mimo to na jej obliczu próżno było szukać śladów paniki. Mówiła, że się boi, a jej twarz wyrażała raczej chęć zwymiotowania. Nie o to tutaj chodzi. Najlepiej odtworzyli swoje role Michel Robin oraz Anna Gaylor. Zagrali parę uroczych staruszków, którym na koniec żywota przyszło jeszcze zmagać się z kataklizmem. To oni sprawiali wrażenie najbardziej autentycznych.

Warto poświęcić czas

Mimo wszelkich mankamentów, pojawiających się powyżej, myślę, że Kataklizm jest wart obejrzenia. Trzymający w napięciu do ostatnich minut, sprawiający, że serce zaczyna bić coraz szybciej, muzyka z obrazem stanowią nierozerwalną całość, na swój sposób zakończenie może być dla widza zaskakujące – to wszystko sprawia, że tej produkcji nie warto zaliczyć do tych złych, o których jak najszybciej chce się zapomnieć i od razu jej skreślać.

Na koniec wspomnę jeszcze, że do filmu DVD została dołączona książeczka. Oprócz opisu fabuły tej produkcji, umieszczono w niej również trzy miniwywiady z odtwórcami głównych ról. Można się z nich dowiedzieć, dlaczego dani aktorzy zgodzili się wystąpić w Kataklizmie, co im się najbardziej podobało w scenariuszu, a także jak współpracowało z samym reżyserem.

Walka z wiatrakami. „Kataklizm” – recenzja filmu DVDTytuł oryginalny: Kataklizm

Reżyseria: Daniel Roby

Rok powstania: 2018

Czas trwania: 1 godzina 29 minut

Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu